bractwolider.org
-strona główna

Bractwo Liderów to szlacheckie stowarzyszenie o charakterze patriotycznym i międzynarodowym





Uroczystość patriotyczna
w Kolonii Zbędowice 21 września 2024 roku
RELACJA 

Kolonia Zbędowice
Pomnik przed cmentarzem wojennym w Kolonii Zbędowice.
To właśnie w tym miejscu niemieccy oprawcy rozstrzelali 84 mieszkańców Kolonii Zbędowice.
Widoczny pomnik, którego autorem był rzeźbiarz Stanisław Strzyżyński z Nałęczowa (uczestnik naszych uroczystości), przedstawia - jako symboliczny przykład rozstrzelanych tu polskich rodzin - rodzinę Ryszarda Murata: jego dziadka  Jana Murata, babkę Balbinę Murat, ich 16-letnią córkę Janinę i 8-letnią córkę Mariannę – tę w postaci wklęsłej dla podkreślenia, że w cudowny sposób uratowała się w trakcie rozstrzeliwania przykryta ciałem przez umierającą matkę Balbinę. 
 
   W sobotę 21 września 2024 roku w godz. 12:00-13:30 na cmentarzu wojennym w Kolonii Zbędowice na Lubelszczyźnie, między Puławami i Kazimierzem Dolnym, odbyła się doroczna uroczystość patriotyczna Bractwa.  
 
Kolonia Zbędowice

   Impreza odbywa się ku pamięci zwycięskiej bitwy partyzanckiej, stoczonej tam z Niemcami przez oddział OW-KB (później Kedywu AK) pod dowództwem por. Jana Płatka ps. „Kmicic” 21 listopada 1942 roku i w odwecie rozstrzelania przez Niemców 84 mieszkańców Kolonii Zbędowice. 
    Uroczystość zorganizował Wielki Mistrz Bractwa gen. dyw. Ryszard Murza Murat herbu Murat.
  Nagłośnienie i utwory muzyczne zapewnił płk Marek Franciszek Chałupka herbu Chałupka, komandor Pierwszej Komandorii Wieluń Bractwa.  
 
 Uroczystość ta jest najważniejszą z dorocznych imprez naszego Bractwa, związaną z upamiętnianiem walki i męczeństwa narodu polskiego.
  
    Bractwo Liderów jest organizacją patriotyczną, a jego celem jest przede wszystkim wzmacnianie i utrwalanie świadomości patriotycznej i narodowej.
   Uroczystość w Kolonii Zbędowice jest najbardziej do tego odpowiednia, ponieważ odbywa się w autentycznym miejscu wyjątkowej walki i męczeństwa narodu polskiego, a ponadto osobowo związanym z naszym Bractwem. Tu w sposób bezpośredni i namacalny zetknąć się można z historią narodu polskiego, walką, bohaterstwem, poświęceniem i największymi ofiarami polskich bohaterów.

Krótki opis wydarzeń z listopada 1942 roku: 
   W sobotę 21 listopada 1942 roku operujący z Kolonii Zbędowice polski oddział partyzancki pod dowództwem por. Jana Płatka ps. „Kmicic” stoczył w tym rejonie zwycięską bitwę z wielką obławą niemiecką (uczestniczyło w niej ponad 6 tysięcy hitlerowskich żołdaków z 6 batalionów niemieckich, stacjonujących w Puławach: trzy bataliony Wehrmachtu, dwa bataliony żandarmerii polowej SS i Ostlegion 791; a ponadto wielu funkcjonariuszy Gestapo, Kripo, Orpo i innych formacji niemieckich).        
   W starciach zginęło ponad 100 niemieckich żołdaków i 3 partyzantów (ich mogiły znajdują się na tutejszym cmentarzu). Następnego dnia, w niedzielę 22 listopada 1942 roku te same niemieckie oddziały otoczyły Kolonię Zbędowice i z zemsty za klęskę rozstrzelały niemal wszystkich mieszkańców (84 osoby).
   W czasie okupacji niemieckiej i partyzanckich bojów ginęło zwykle kilku Niemców i kilkudziesięciu polskich partyzantów. W tej natomiast bitwie, co jest unikalne, było dokładnie odwrotnie: w strzelaninie w niezwykłych urwiskach - pomimo ogromnej przewagi niemieckiej - zginęło ponad 100 Niemców i tylko trzech partyzantów. 
   To dlatego w odwecie za tę niesłychaną kompromitację i aby „wyrównać” straty następnego dnia Niemcy rozstrzelali prawie wszystkich mieszkańców Kolonii Zbędowice, nawet niemowlęta.

   Miejsce tych wydarzeń to tak zwane Góry Zbędowickie, które zajmują obszar o bokach około 10x10 km w miejscu, gdzie Wisła najbardziej wygina swój bieg ku wschodowi, pomiędzy Puławami i Kazimierzem Dolnym.
   Góry te nie są wysokie (najwyższe miejsce leży obok cmentarza w Kolonii Zbędowice i ma 225 m n.p.m.), ale są pocięte ogromną ilością wąwozów, urwisk i przepaści.
  Według przewodników turystycznych jest to region o największym na świecie nasyceniu wąwozami i urwiskami (według przewodników turystycznych ponad 12 km wąwozów na kilometr kwadratowy).
   Z tego względu są tu unikatowe w skali świata krajobrazy, wymarzone do działań partyzanckich. Do dziś rejon ten uznawany jest za najtrudniejsze do poznania i zwiedzania miejsce w Polsce.  
     Kowalik

Tak wyglądali polscy partyzanci z oddziału por. Jana Płatka ps. "Kmicic". Na fotografii jeden

z nich - Antoni Kowalik ps. „Jastrząb” z polskim karabinem maszynowym Browning wzór 1928. Uczestnik walk w II wojnie światowej od początku do końca: kampanii wrześniowej

1939 roku, potem partyzant w Kolonii Zbędowice, a w końcu uczestnik szturmu Berlina 1945,

kiedy został ciężko ranny. Uczestniczył w prawie wszystkich akcjach zbrojnych „Kmicica”,

także w bitwie pod Kolonią Zbędowice. Był najlepszym przykładem wyjątkowej waleczności

 i poświęcenia dla Ojczyzny i narodu polskiego. Odznaczony Krzyżem Walecznych i Orderem Wojennym VIRTUTI MILITARI.

 

   Na polecenie szefa Policji Rzeszy Heinricha Himmlera, w listopadzie 1942 roku siły niemieckie pod dowództwem szefa Policji w Dystrykcie Lubelskim, znanego zbrodniarza SS-Obergruppenführera (odpowiednika polskiego stopnia gen. dyw.) Odilo Globocnika rozpoczęły wielką akcję likwidacji partyzanckiego oddziału "Kmicica".

 

 Wehrmacht

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

     

Przegląd

niemieckich oddziałów

przed akcją przeciwpartyzancką.

 
 Niemiec  Polesie
Wyżej od lewej: jeden z zabitych niemieckich żołdaków; od prawej: wyryty w kamieniu plan

 wielkiego niemieckiego cmentarza w Polesiu koło Puław, gdzie leżą polegli niemieccy żołdacy. 

 

   Aby „wyrównać” w raportach do przełożonych kompromitujące straty, następnego dnia, w niedzielę 22 listopada 1942 roku te same niemieckie bataliony otoczyły osadę Kolonia Zbędowice, a wyznaczona grupa 32 niemieckich zabójców rozstrzelała tu niemal wszystkich mieszkańców (84 osoby).

   Niemieccy oprawcy (koloniści, którzy jeszcze przed wojną osiedlili się w kilku wioskach między Puławami i Zwoleniem) pod kierownictwem oficerów z placówki Gestapo w Kazimierzu Dolnym (mieszczącej się w ufortyfikowanym budynku klasztoru) mordowali wszystkich bez względu na płeć i wiek, nawet dzieci poniżej jednego roku. 

 

   Na miejsce mordu dwaj oficerowie Gestapo (jeden - komendant placówki w Kazimierzu Dolnym, pierwowzór filmowego Hermanna Brunnera ze słynnego serialu "Stawka większa niż życie" oraz drugi z Lublina - zastępca szefa Gestapo na Dystrykt Lubelski) wybrali stok dolinki, gdzie obecnie znajdują się schody cmentarza, tuż przed domem Jana Murata (znajdującym się po przeciwnej stronie drogi), który pełnił funkcję sołtysa osiedla Kolonia Zbędowice.  

 

   Obaj ci zbrodniczy funkcjonariusze Gestapo zostali później zlikwidowani przez por. Jana Płatka "Kmicica". Pierwszego zastrzelił w jego gabinecie, znajdującym się w obecnym klasztorze w Kazimierzu Dolnym (pomieszczenie to, ulokowane na I piętrze, zajmuje obecnie gwardian - przełożony klasztoru), zaś drugiego w samochodzie osobowym, kiedy jechał z Lublina na inspekcję do Kazimierza Dolnego, w miejscowści Wierzchoniów u stóp Gór Zbędowickich.

     

     

 

 

 

 

Rozstrzeliwanie odbywało się

w typowo niemiecki planowy

i systematyczny sposób. Oprawcy mordowali Polaków systematycznie,

po cztery osoby. Czterech niemieckich zbrodniarzy strzelało czterem Polakom w plecy i tył głowy z odległości

1-2 metrów, używając do tego 

dwóch karabinów Mauser 98k

(po pięć naboi) i dwóch pistoletów maszynowych MP-40

  (po 32 pociski w serii).  

 Rozstrzeliwanie

 

 Zbędowice

 

Polski bohater wojenny (uczestnik Powstania Warszawskiego 1944, wyzwolenia Warszawy 1945, wkopywania słupów granicznych nad Odrą i wreszcie szturmu Berlina) - 94-letni Henryk Leopold Jerzy Książę Kalinowski

oraz Marianna Murat (po mężu Próchniak),

która w wieku 8 lat cudownie przeżyła rozstrzelanie w Kolonii Zbędowice, przykryta ciałem przez umierającą matkę Balbinę Murat;

a także 95-letni płk BL Aleksander Przewłoka, służący w wywiadzie partyzanckiego oddziału "Kmicica", który jako pierwszy pojawił się

na miejscu zagłady i odnalazł Mariannę pod ciałem jej matki (w miejscu, gdzie stoją).

   

 

Jedna z uroczystości

na cmentarzu wojennym

w Kolonii Zbędowice.

OPIS UROCZYSTOŚCI:

   Impreza 21 września 2024 roku na cmentarzu wojennym w Kolonii Zbędowice rozpoczęła się o godz. 12:00 uroczystym wprowadzeniem sztandaru 1. Pułku Strzelców Konnych z Garwolina przez poczet sztandarowy, którym dowodził st. chor. sztab. Janusz Bylinka-Nehrebecki herbu Sas. 

 

Kolonia Zbędowice  

  Następnie gen. dyw. Bogdan Tadeusz Pokrowski złożył meldunek o gotowości obecnych do uroczystości przewodniczącemu zgromadzenia gen. dyw. Ryszardowi Murat.

 

Kolonia Zbędowice


   Po hymnie narodowym, Ryszard Murat otworzył uroczystość, powitał zgromadzonych i przedstawił obecne 22 sztandary, chorągwie i buńczuki, 9 generałów, księdza kanonika Adama Stanisława Lemieszka (proboszcza Parafii Klementowice) oraz 6-osobową delegację ze Słowacji, na czele której stał płk Jan Lenický herbu Gorazd, a także dra inż. Sabaha Daghera z Malmö w Szwecji.     

 

PokrowskiSadzyńskaMiroszczukGrzybMarciniakSzwed

LemieszekSłowacjaDagher

 

   Imiennie powitane i przedstawione zostały również inne osoby: 

  • ppłk Helena Olech z Lublina, która urodziła się dokładnie w dniu rozstrzelania mieszkańców Kolonii Zbędowice 22 listopada 1942 roku (niedaleko od tego miejsca);
  • gen. bryg. Stanisław Maciąga herbu Maciąga z Puław, który jest tak zwanym „dzieckiem Zamojszczyzny”, gdyż w wieku kilku lat został przez Niemców odebrany rodzicom w celu zgermanizowania; prezes Zarządu Powiatowego Związku Kombatantów oraz Związku Inwalidów Wojennych w Puławach;
  • płk Marian Mulawa z Puław, także „dziecko Zamojszczyzny”, gdyż podobnie jak Stanisław Maciąga przeszedł gehennę - w wieku kilku lat odebrany rodzicom przez Niemców w celu zgermanizowania.  

Olech

MaciągaMulawa

   

   Gen. bryg. Edward Szwed herbu Szwed (z Opola Lubelskiego) odczytał pozdrowienia i wyrazy błogosławieństwa dla uczestników uroczystości od słynącego z prawego charakteru współczesnego męczennika Metropolity Warszawskiego Seniora i byłego Rektora Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, Arcybiskupa prof. dra hab. Stanisława Wielgusa, który w 2006/7 roku przez siły wrogie dla narodu polskiego w wyjątkowo podły sposób – poprzez haniebną nagonkę polityczno-medialną został zmuszony do ustąpienia z funkcji metropolity, a w 2013 roku odprawiał mszę św. na naszej uroczystości w Kolonii Zbędowice. 

 

Szwed     

   Okolicznościowe przemówienie wygłosił Ryszard Murat. Opisał partyzancką bitwę z Niemcami oraz jak niemieccy zbrodniarze rozstrzeliwali 84 Polaków w miejscu, gdzie odbyła się uroczystość, a także jak polscy partyzanci likwidowali tych zbrodniarzy. Na prośbę uczestników treść tego przemówienia przedstawiamy jako załącznik do niniejszego tekstu, na końcu tej relacji.

 

Murat

    

   Potem zabitych w Kolonii Zbędowice bohaterów, a także uczestników uroczystości, uhonorowano słynną pieśnią partyzancką „Rozszumiały się wierzby płaczące”, którą w czasie wojny śpiewały wszystkie polskie oddziały partyzanckie bez względu na ich poglądy i orientację polityczną, także partyzanci z Kolonii Zbędowice. 


  Następnie modlitwę za zabitych tu polskich bohaterów poprowadził ks. kanonik ppłk Adam Stanisław Lemieszek herbu Lemiesz, proboszcz rzymsko-katolickiej parafii Klementowice (w okresie II wojny światowej Kolonia Zbędowice należała do parafii Klementowice).

 

Lemieszek

   

   Modlitwa ta była nie tylko modlitwą za zabitych tu polskich bohaterów, za ich walkę i męczeństwo, za poświęcenie przez nich dla polskiego narodu życia własnego i swoich rodzin.

   Przede wszystkim czas tej modlitwy był chwilą zadumy nad zawsze najważniejszą kwestią, a mianowicie, żeby takie zmagania ze zbrodniczym wrogiem, który przyszedł z obcego kraju wymordować tutejszych mieszkańców, i aby takie straszne wydarzenia, jak te z Kolonii Zbędowice, bezsilność, rozpacz, walka, rozstrzeliwanie i mordowanie, już nigdy się nie powtórzyły i aby już nigdy nas nie dotknęły.


  Później dla pogrzebanych w Kolonii Zbędowice bohaterów, a także dla wszystkich zmarłych bliskich uczestników uroczystości odtworzony został przepiękny utwór muzyczny „Cisza”.

 

Kolonia Zbędowice


   Po trzech salwach honorowych, które oddali z pistoletów kombatanci z Puław: gen. bryg. Stanisław Maciąga i płk Marian Mulawa, złożono kwiaty i znicze pod cmentarnym pomnikiem rozstrzelanych, na którym wyryty jest rodowy orzeł herbowy przodków Ryszarda Murata.

 

   Odbyło się to przy dźwiękach słynnego patriotycznego utworu Marii Konopnickiej - hymnu „Rota. Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród”, który mówi o odwiecznej walce Polaków z Niemcami w obronie rodzinnej ziemi.

   Pogrzebani na cmentarzu wojennym w Kolonii Zbędowice polscy bohaterowie zginęli bowiem wraz z całymi rodzinami na własnej ziemi, o którą walczyli już wcześniej (przy odzyskaniu niepodległości w 1918 roku z żołnierzami Niemiec i Austro-Węgier, a potem z żydo-bolszewikami podczas wojny w 1920 roku) i którą otrzymali w nagrodę za tę walkę, a zginęli broniąc jej przed germańskimi hitlerowskimi zbrodniarzami. 


   Wieńce i znicze złożyli: 

  1. reprezentacja 1. Pułku Strzelców Konnych im. Cesarza Napoleona z Garwolina, w którym służył partyzancki komendant z Kolonii Zbędowice por. Jan Płatek ps. „Kmicic” (w 1927 roku uznany został za najlepszego żołnierza tego pułku);
  2. delegacja Zarządu Głównego w Warszawie Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych, na której czele stała sekretarz generalny tego Zarządu gen. dyw. Elżbieta Sadzyńska herbu Junosza;
  3. delegacja Zarządu Wojewódzkiego w Lublinie Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych, na której czele stał prezes tego Zarządu gen. broni Jan Adam Baron Falecki herbu Falecki;
  4. delegacja Okręgu Opole Lubelskie Ogólnopolskiego Związku Byłych Żołnierzy Batalionów Chłopskich, na której czele stał gen. bryg. Edward Szwed herbu Szwed;
  5. delegacja Zarządu Powiatowego w Puławach Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych, na której czele stał prezes tego Zarządu gen. bryg. Stanisław Maciąga herbu Maciąga;
  6. płk Tadeusz Otulak w imieniu Zarządu Głównego Związku Weteranów i Rezerwistów Wojska Polskiego w Warszawie, którego jest sekretarzem generalnym;
  7. delegacja Okręgu Kraśnik Związku Piłsudczyków, na której czele stał płk Zygmunt Flis;
  8. ks. kanonik Adam Stanisław Lemieszek herbu Lemiesz, proboszcz rzymsko-katolickiej Parafii Klementowice;
  9. delegacja ze Słowacji, na której czele stał płk Jan Lenický herbu Gorazd;
  10. płk Tomasz Kurzydło herbu Kur z Warszawy, w imieniu Klubu Kombatantów 1. Dywizji Piechoty im. T. Kościuszki;
  11. ppłk pil. Andrzej Kwiatkowski z Radomia i płk pil. Ryszard Szułakiewicz herbu Szułakiewicz z Warszawy – w imieniu polskich pilotów wojskowych i cywilnych;
  12. ppłk Tadeusz Strzępek herbu Strzęp z Męćmierza, architekt i malarz – w imieniu polskich malarzy, architektów i innych artystów, zwłaszcza związanych z Kazimierzem Dolnym;
  13. gen. dyw. Tadeusz Stefan Miroszczuk herbu Miroszczuk z Zamościa, wraz z żoną Zdzisławą -  w imieniu polskich żołnierzy Misji Pokojowych ONZ;
  14. gen. bryg. Marek Marciniak 10 dan z Warszawy i płk Arkadiusz Wiewiórowski 10 dan z Warszawy – w imieniu środowiska sztuk i sportów walki;
  15. Renata Murza Murat herbu Murat – w imieniu rodziny Murat oraz innych krewnych i rodzin polskich bohaterów, rozstrzelanych w Kolonii Zbędowice.  

1 psk

ZG ZKRPiBWPZW ZKRPiBWP LublinBCh Opole LubelskieZP ZKRPiBWP PuławyZWiRWP WarszawaZP KraśnikLemieszekSłowacjapilociStrzępekMiroszczuksztuki i sporty walkiMurat  

  Następnie odbyło się wręczenie odznaczenia: Order Pamięci Pogromców i Ofiar Hitleryzmu, Banderyzmu i Komunizmu, przyznawanego za szacunek i pamięć dla męczeństwa, walki i bohaterstwa ofiar i pogromców zbrodniczych ideologii: hitleryzmu, banderyzmu i komunizmu.

   Odznaczenie wręczał  gen. broni Jan Adam Baron Falecki herbu Falecki z Lublina, zaś certyfikaty gen. dyw. Tadeusz Stefan Miroszczuk herbu Miroszczuk z Zamościa.


   Order ten otrzymali: 

  1. Paweł Piecek z Garwolina;
  2. Ewa Przybysz z Garwolina;
  3. Jan Cuninka ze Słowacji;
  4. Peter Pavlasek ze Słowacji;
  5. Peter Pinkava ze Słowacji;
  6. płk Edward Sosnówka z Kraśnika;
  7. płk Roman Surdacki herbu Gordon z Urzędowa;
  8. ppor. Krzysztof Tatarczak z Lublina;
  9. mjr Marian Tracz z Kraśnika;
  10. kpt. Stanisław Wilk z Kraśnika. 

Piecek

Przybysz

CuninkaPavlasekPinkavaSosnówkaSurdackiTatarczakTraczWilk

   

   Potem wręczono odznaczenie KRESY WSCHODNIE W OGNIU I KRWI – KRZYŻ PAMIĘCI OFIAR BANDEROWSKIEGO LUDOBÓJSTWA, za szacunek i pamięć dla męczeństwa tysięcy Polaków, głównie kobiet i dzieci, bestialsko zamordowanych przez ukraińskich zbrodniarzy.

   Odznaczenie wręczała gen. dyw. Elżbieta Sadzyńska herbu Junosza, sekretarz generalny Zarządu Głównego Związku Kombatantów w Warszawie, zaś certyfikaty odznaczenia gen. bryg. Stanisław Maciąga herbu Maciąga, prezes Zarządu Powiatowego Związku Kombatantów w Puławach.


   Odznaczenie to otrzymali: 

  1. st. chor. szt. Janusz Bylinka-Nehrebecki herbu Sas z Garwolina;
  2. dr inż. Sabah Dagher z Malmö w Szwecji;
  3. płk Zygmunt Flis z Kraśnika;
  4. por. Artur Jasik herbu Koło z Kazimierza Dolnego;
  5. płk Jan Lenický herbu Gorazd ze Słowacji;
  6. Tomasz Metera z Garwolina;
  7. płk Marian Mulawa z Puław;
  8. płk Tadeusz Otulak z Warszawy;
  9. Jozef Rabek ze Słowacji;
  10. ppor. Krzysztof Tatarczak z Lublina;
  11. płk Arkadiusz Wiewiórowski z Warszawy;
  12. Josef Zloch ze Słowacji;
  13. gen. bryg. Stanisław Maciąga herbu Maciąga z Puław.  

Bylinka-Nehrebecki

DagherFlis

JasikLenickyMeteraMulawaOtulakRabekTatarczakWiewiórowskiZlochMaciąga

   

   Później odbyło się wręczenie znaczków herbowych

   Przedstawiają one herb danej osoby z nazwiskiem właściciela, aby nie było wątpliwości, kto jest właścicielem tego herbu, gdyż jest on znakiem własnościowym chronionym prawem.

   Znaczki te wręczane są w standardowej ilości pięciu egzemplarzy, a mogą je nosić na ubraniu cywilnym, na przykład w klapie marynarki lub na mundurze właściciele herbu oraz członkowie ich rodzin, posiadający dziedziczne prawo do danego herbu.

   Znaczki te wręczał gen. dyw. Bogdan Tadeusz Pokrowski.


   Otrzymali je: 

  1. płk Marek Hrabia Chałupka herbu Chałupka z Wielunia – otrzymał znaczek ze swym herbem szlacheckim oraz rangową koroną Hrabiego;
  2. gen. broni Jan Adam Baron Falecki herbu Falecki z Lublina – otrzymał znaczek ze swym herbem szlacheckim oraz rangową koroną Barona;
  3. płk Tomasz Kurzydło herbu Kur z Warszawy – otrzymał znaczek ze swym herbem szlacheckim;
  4. płk Jan Lenický herbu Gorazd ze Słowacji – otrzymał znaczek ze swym herbem szlacheckim;
  5. gen. bryg. Stanisław Maciąga herbu Maciąga z Puław – otrzymał znaczek ze swym herbem szlacheckim;
  6. gen. dyw. Tadeusz Miroszczuk herbu Miroszczuk z Zamościa – otrzymał znaczek ze swym herbem szlacheckim;
  7. ppłk Tadeusz Strzępek herbu Strzęp z Kazimierza Dolnego – otrzymał znaczek ze swym herbem szlacheckim;
  8. płk Roman Surdacki herbu Gordon z Urzędowa – otrzymał znaczek ze swym herbem szlacheckim;
  9. płk Sławomir Szalast herbu Szalast z Lublina – otrzymał znaczek ze swym herbem szlacheckim;
  10. gen. bryg. Edward Szwed herbu Szwed z Opola Lubelskiego – otrzymał znaczek ze swym herbem szlacheckim. 

Chałupka

FaleckiKurzydło

LenickyMaciąga

MiroszczukStrzępekSurdackiSzalastSzwed

 

  Potem głos zabrał gen. bryg. Stanisław Maciąga, prezes Zarządów Powiatowych Związku Kombatantów i Związku Inwalidów Wojennych w Puławach, ze względu na to, że uroczystość odbyła się na obszarze Powiatu Puławskiego.

  We wzruszającym przemówieniu podziękował uczestnikom uroczystości za przybycie oraz Ryszardowi Muratowi za zorganizowanie i poprowadzenie imprezy.

 

Maciąga

 

   Następnie z inicjatywy dowodcy 1. Pułku Strzelców Konnych st. chor. sztab Janusza Bylinki-Nehrebeckiego herbu Sas ułan z tego pułku Tomasz Metera (radny Gminy i sołtys wsi Borowie koło Garwolina) zaśpiewał wzruszającą piosenkę ułańską.

 

Metera     

 Później goście ze Słowacji wręczyli prowadzącemu uroczystość Ryszardowi Muratowi okolicznościowe prezenty: 

  • utalentowany malarz słowacki Peter Pinkava przekazał mu namalowany przez siebie obraz "Masakra w Kolonii Zbędowice w 1942 roku",
  • płk Jan Lenický herbu Gorazd podarował mu puchar do wina z rycerskimi motywami templariuszy.

 

Kolonia Zbędowice

    

   Na koniec dla osób, które zostały wyróżnione odznaczeniami za upamiętnianie bohaterstwa i męczeństwa narodu polskiego, a także dla wszystkich uczestników opisywanej uroczystości, jako podziękowanie dla nich – odtworzono przepiękną pieśń patriotyczną „Zaszum nam Polsko”.

   Słowa tej pieśni w charakterze wiersza napisał działacz naszego Bractwa i poeta Kazimierz Józef Baron Węgrzyn herbu Węgrzyn, mieszkający w miejscowości Istebna u źródeł rzeki Wisła w górach Beskid Żywiecki.


   Potem Ryszard Murat oficjalnie zamknął uroczystość, a gen. dyw. Bogdan Tadeusz Pokrowski uroczyście wyprowadził z cmentarza wojennego sztandary, chorągwie i buńczuki.

 

Kolonia ZbędowiceKolonia Zbędowice  

Kolonia ZbędowiceReprezentacja 1. Pułku Strzelców Konnych oddaje przepisowy hołd polskim bohaterom, pogrzebanym na cmentarzu wojennym w Kolonii Zbędowice, przed pomnikiem z wyrytym

na nim herbowym orłem przodków Ryszarda Murata. 

 

Kolonia Zbędowice

Delegacja ze Słowacji oraz Renata i Ryszard Murat

przed pomnikiem na cmentarzu w Kolonii Zbędowice.

 

Kolonia Zbędowice

Reprezentacja Związku Piłsudczyków Okręg w Kraśniku ze swym sztandarem

oraz Krzysztof Tatarczak z Lublina przed pomnikiem w Kolonii Zbędowice, symbolicznie

przedstawiającym rodzinę Murat (przodków Ryszarda Murata) jako przykład rodzin polskich rozstrzelanych dokładnie w tym miejscu przez Niemców 22 listopada 1942 roku. 

 

Impreza towarzysząca

   Tego samego dnia o godz. 14:00 w położonej niedaleko, w miejscowości Zbędowice – Strzelnicy Zimny Dół odbyło się strzelanie z różnych rodzajów broni palnej (pistoletów oraz karabinów).

   W strzelaniu tym uczestniczyło blisko 20 zainteresowanych uczestników uroczystości.  

 

MuratTak (pod nadzorem instruktorów ze strzelnicy) odbywało się strzelanie z różnych pistoletów

oraz - na fotografii wyżej - automatycznego karabinka szturmowego AK-47 (nazywanego

potocznie kałasznikowem) w wykonaniu uczestników opisywanej uroczystości. 

   

  Taka sama impreza towarzysząca (strzelanie) odbędzie się także za rok – po uroczystości na cmentarzu w Kolonii Zbędowice we wrześniu 2025 roku.


   Warto skorzystać z tej możliwości, gdyż: 

  1. każdy człowiek od czasu do czasu powinien z wielu powodów poćwiczyć strzelanie z prawdziwej broni palnej;
  2. strzelanie to dobrze koreluje z wydarzeniami wojennymi upamiętnianymi na cmentarzu w Kolonii Zbędowice, gdyż palba pistoletowo-karabinowa przybliża atmosferę tamtych dni;
  3. strzelanie to jest wyjątkowo dogodne i stosunkowo tanie (w cenie 2-5 zł za strzał).

      Serdecznie zapraszamy zainteresowanych.   

 

Fotoalbum z uroczystości:

   Jeśli jesteś zainteresowany, to możesz nabyć unikatową książkę formatu A4, zawierającą opis tej uroczystości wraz z wieloma doskonałej jakości fotografiami.

   W tym celu należy zadzwonić do wykonawcy tego fotoalbumu - płka pil. Andrzeja Kwiatkowskiego z Radomia pod numer 606 977 490.

 

Film z uroczystości w Kolonii Zbędowice: 

   Informujemy także, że w każdej chwili (nawet teraz) możesz obejrzeć ponad godzinny film - telewizyjną relację z jednej z uroczystości na cmentarzu wojennym w Kolonii Zbędowice. 

   W celu obejrzenia tej relacji skopiuj i wklej do Google ten link:

 
https://www.youtube.com/watch?v=Jouw83dRbh0 
 
    Zapraszmy do oglądania.

 

ZAŁĄCZNIK

Treść przemówienia gen. dyw. Ryszarda Murzy Murata,

wygłoszonego podczas opisywanej uroczystości,

przedstawiona tu na prośbę uczestników uroczystości:


   Witam wszystkich, którzy przybyliście tu nie z musu, nie dla korzyści, lecz z dobrej woli i kierując się przyzwoitością oraz poczuciem patriotyzmu, aby oddać hołd ofiarom tutejszej walki o wolność, a także aby odczuć najbardziej wyczuwalną właśnie tu atmosferę miejsca walki i męczeństwa narodu polskiego.

   Jesteśmy bowiem w miejscu, w którym autentycznie rozegrały się tragiczne wydarzenia w latach wojny. Właśnie tu odwieczni wrogowie narodu polskiego – Niemcy rozstrzelali 84 Polaków. W związku z tym w pełni prawdziwie możemy powiedzieć, że ta ziemia, na której teraz stoimy, uświęcona została krwią zamordowanych Polaków, i w ziemi ci rozstrzelani polscy bohaterowie spoczywają, w pięciu zbiorowych mogiłach pod naszymi stopami.

   Jako ciekawostkę historyczną podaję, że tragiczne wydarzenia w postaci rozstrzelania właśnie tu przez Niemców kilkudziesięciu Polaków odbyło się dokładnie w tym samym dniu – 22 listopada 1942 roku, w którym nastąpił przełom w II wojnie światowej – w postaci wielkich zwycięstw wojsk sprzymierzonych aliantów, i to na obu frontach: Wschodnim i Zachodnim.

   W tym samym bowiem dniu, 22 listopada 1942 roku w wielkiej bitwie pod Stalingradem nad Wołgą wojska sowieckie zamknęły pierścień okrążenia wokół zgromadzonych tu doborowych sił niemieckich, zaś także w tym samym dniu wojska angielskie pokonały siły niemieckie z Afrika Korps w wielkiej bitwie pancernej pod El Alamein w Egipcie.

   Rzadkim zbiegiem okoliczności jest również fakt, że dokładnie w tym samym dniu i to niedaleko stąd urodziła się Helena Olech, księgowa i wiceprezes Zarządu Wojewódzkiego w Lublinie Związku Kombatantów, która razem z nami przybyła tu upamiętnić tragiczne wojenne wydarzenia.

 

  Znajdujemy się w miejscu szczególnym pod względem historycznym, uznanym przez państwo polskie za miejsce walki i męczeństwa narodu polskiego. 


   Osiedle Kolonia Zbędowice powstało po wojnie z bolszewikami w 1920 roku. Wtedy trzynastu tak zwanych osadników wojskowych, za wybitne zasługi w odzyskaniu niepodległości oraz w tej wojnie otrzymało tu od państwa polskiego w nagrodę ziemię.


   W latach okupacji niemieckiej tą dolinką, w której się znajdujemy, wielokrotnie przechodzili polscy partyzanci z oddziału por. Jana Płatka ps. „Kmicic”, ze swej bazy w podziemnych bunkrach, wykopanych w urwistych przepaściach kilkaset metrów stąd, do wojskowej osady Kolonia Zbędowice, której zabudowania znajdowały się przy tej drodze. 

   Na przykład dom mojego dziadka Jana Murata, który pełnił funkcję sołtysa Kolonii Zbędowice, znajdował się naprzeciwko obecnego pomnika, kilka metrów po przeciwnej stronie drogi. 

  Po zbudowanych z drewna zabudowaniach Polaków w Kolonii Zbędowice, które niemieccy zbrodniarze przy okazji rozstrzeliwania mieszkańców doszczętnie spalili, nie zostało śladu. Przykładowo z siedliska mojego dziadka Jana Murata została tylko studnia. 


   W tej okolicy, w sobotę 21 listopada 1942 roku stoczone zostały boje - zaciekła bitwa między wymienionym polskim oddziałem partyzanckim i sześcioma niemieckimi batalionami (trzema batalionami Wehrmachtu, dwoma batalionami żandarmerii polowej SS i Ostlegionem nr 791), które w ramach wielkiej obławy usiłowały całkowicie zniszczyć ten oddział

   Polscy partyzanci, doskonale dowodzeni i podzieleni na grupy, a niektórzy z nich przebrani w zdobyczne niemieckie mundury, zadzwiająco łatwo przeniknęli przez niemieckie szeregi, skutecznie zadając Niemcom duże straty w kilku zasadzkach w urwistych okolicach za obecnym cmentarzem.

   Najlepszym dowodem na to jest fakt, że w tej bitwie - w całodziennej strzelaninie zginęło tylko trzech partyzantów, którzy świadomie poświęcili życie, aby zabić jak największą liczbą wrogów. Mogiły tych trzech bohaterów znajdują się na tym cmentarzu, tu w tej części.


   Trwające od świtu do późnej nocy starcia 21 listopada 1942 roku zakończyły się kompromitującą klęską Niemców: w bitwie poległo i później zmarło od ran ponad 100 niemieckich żołdaków, pogrzebanych w Lublinie i Puławach. Zachowały się fotografie z ich pogrzebów. Obecnie, po ekshumacji, są oni pogrzebani głównie na wielkim cmentarzu niemieckich żołnierzy w miejscowości Polesie po drugiej stronie Wisły, przy drodze z Puław do Zwolenia. 


  Jako zdumiewającą ciekawostkę przytaczam fakt, że w tej niedalekiej miejscowości Polesie Niemcy za ogromne pieniądze zbudowali imponujący cmentarz wojenny, na którym pogrzebanych zostało wiele tysięcy hitlerowskich żołdaków, zabitych w tym regionie podczas II wojny światowej, a wśród nich zbrodniarze, którzy dokonali masakry Polaków właśnie tu, w Kolonii Zbędowice.

   Równocześnie "polscy" politycy, rządzący naszym państwem, do dziś, choć upłynęło już 70 lat, i pomimo tego, że nie pytając się nas o zgodę pompują ogromne pieniądze z naszych podatków - miliardy złotych w tak zwaną pomoc dla Ukrainy, nie potrafili i nie potrafią zorganizować ekshumacji i godnego pochówku oraz upamiętnienia ich mogił stosownymi pomnikami, setek tysięcy polskich ofiar, głównie kobiet i dzieci, bestialsko zamordowanych przez ukraińskich zbrodniarzy banderowskich (sojuszników hitlerowców) na tak zwanych Kresach Wschodnich, zwłaszcza na Wołyniu.


   Wracając do opisywanych wydarzeń, jakie tu zaszły, informuję, że następnego dnia, w niedzielę 22 listopada 1942 roku, niemieccy żołdacy otoczyli Kolonię Zbędowice i rozstrzelali 84 mieszkańców, za działalność partyzancką i walkę o wolność polskiego narodu, oraz z zemsty za swą klęskę.

 

   Niemieccy zbrodniarze rozstrzeliwali polskich patriotów w miejscu, gdzie obecnie znajduje się pomnik przed cmentarzem oraz schody, w typowo niemiecki pedantyczny sposób – kolejno po cztery osoby.

   Do dwóch Polaków Niemcy z odległości około dwóch metrów wystrzeliwali w plecy serie po 32 pociski z pistoletów maszynowych MP 40, a równocześnie do dwóch pozostałych po 5 kul z karabinów Mauser 98 kurz.

  Ciała rozstrzelanych Polaków, przeszyte wieloma kulami, upadały w miejscu, gdzie teraz znajdują się schody cmentarza. Aby wyobrazić sobie charakter tej masakry, należy przypomnieć, że człowiek ma kilka litrów krwi, która wypływa z ciała w razie przeszycia go kulami. 

   W związku z tym cała ta dolinka, zbocze, gdzie znajdują się schody, a także miejsce, gdzie teraz stoimy, pokryta była kilkucentymetrową warstwą zastygłej krwi zamordowanych ofiar i rozszarpanymi przez kule ciałami Polaków.

   Czasem mówi się o miejscach pamieci narodowej jako ziemi uświęconej krwią Polaków. W związku z tym to miejsce, w którym się znajdujemy, w które wsiąkły litry polskiej krwi, możemy uznać za tysiąc-procentowe miejsce autentycznie uświęcone krwią rozstrzelanych Polaków, za miejsce walki i męczeństwa narodu polskiego, oficjalnie uznane przez polskie państwo za miejsce pamięci narodowej.  


   O bestialstwie niemieckich zbrodniarzy w trakcie opisywanych wydarzeń świadczy następujący przykład.

   Niemowlę, 10-miesięcznego Czesława Bieńka, w trakcie rozstrzelania niosła na rękach 20-letnia matka całkowicie nagiego (gdyż brutalnie zabierana z domu przez niemieckich zbrodniarzy na śmierć nie zdążyła go ubrać po kąpieli).

   Do niej i jej dziecka niemiecki zbrodniarz, Johann Lucius, wówczas niemiecki wójt pobliskiej miejscowości Góra Puławska, o którym jeszcze wspomnę, wystrzelił 32 pociski z automatu MP 40. Zabił matkę, która upadła, a obok niej upadło jej dziecko – niemowlę, które nie zostało nawet draśnięte.

  Wtedy poirytowany tym faktem (że wystrzeliwując kilkadziesiąt pocisków z tak niewielkiej odległości nie trafił w dziecko) Johann Lucius stanął wojskowym butem na piersi tego niemowlęcia i zadusił je nogą. Stało się to w tym miejscu, gdzie teraz kończą się te schody. 


   Podczas tego rozstrzelania miało miejsce również - jak potem mówiono - cudowne wydarzenie. Rozstrzeliwanie w dosłownie cudowny sposób przeżyła jedna osoba - wtedy 8-letnia Marianna Murat, młodsza siostra mojego ojca. Została ocalona przez swą matkę, a moją babkę 41-letnią Balbinę Murat, która w chwili śmierci upadając przykryła ją swoim ciałem. Było to w miejscu, gdzie kończą się te schody, po ich lewej stronie.

   Kilkanaście minut po zakończeniu rozstrzeliwania i odjeździe zbrodniarzy niemieckich, odnalazł ją żywą pod ciałem matki i pod wieloma innymi zwłokami Polaków partyzant z oddziału "Kmicica", wtedy mieszkający w miejscowości Zbędowice Aleksander Przewłoka, który do niedawna (do swej śmierci - w stopniu pułkownika) bywał tu na naszych uroczystościach. 


   Przywołam jeszcze jeden makabryczny fakt, świadczący, że obok polskich patriotów (oddających życie za wolność ojczyzny) w okresie wojny działało niemało hitlerowskich kolaborantów, nikczemnie wysługujących się Niemcom i podle wydających na śmierć własnych rodaków.

   Otóż zaraz po odnalezieniu 8-letniej Marianny Murat pod zwłokami jej matki pojawił się ówczesny sołtys miejscowości Zbędowice Feliks Maciąg (będący agentem Gestapo, a od 1944 roku NKWD), który na polecenie Niemców obserwował miejsce zbrodni.

   Wtedy też do wspomnianego partyzanta Aleksandra Przewłoki (swojego sąsiada ze Zbędowic) powiedział, że dziewczynkę tę trzeba dobić, a przynajmniej zaprowadzić ją do Niemców, aby oni to uczynili, bo przecież ona nie może żyć, skoro zdecydowali oni o śmierci wszystkich mieszkańców Kolonii Zbędowice.

   Na to Aleksander Przewłoka odpowiedział słowami: - Sołtysie, jeśli ta dziewczynka umrze, to ty zakończysz życie tego samego dnia!

   W ten sposób uratował 8-letnią Mariannę Murat od niechybnej śmierci, gdyż zdając sobie sprawę, że zapowiedź Przewłoki nie jest bezpodstawna i że zostanie niechybnie zastrzelony przez partyzantów "Kmicica", nikczemny Feliks Maciąg potem sam - w obawie o swoje życie - pilnował, aby dziewczynce tej nic się nie stało.

 

   Na tym imponującym pomniku, ustawionym nad cmentarzem w miejscu opisywanego mordu, artysta rzeźbiarz Stanisław Strzyżyński z Nałęczowa przedstawił - jak mawiał o swej autorskiej wizji - w sposób symboliczny moich przodków jako przykład rozstrzeliwanych tu polskich rodzin: dziadka 42-letniego Jana Murata, babkę 41-letnią Balbinę Murat oraz ich dwoje dzieci: 16-letnią córkę Janinę Murat i 8-letnią Mariannę Murat (tę w postaci wklęsłej, aby podkreślić, że jako jedyna w cudowany sposób przeżyła swe rozstrzeliwanie). 

    Ten uzdolniony polski rzeźbiarz Stanisław Strzyżyński także do swej śmierci bywał tu na naszych uroczystościach.


   Wyjaśniam, że z zagłady uratowało się wtedy jeszcze siedmiu kilkunastoletnich polskich chłopców, a to z tego powodu, że niemieccy zbrodniarze użyli ich do trzymania zrabowanych koni ich rodziców, które w trakcie palby i palenia się zabudowań dosłownie szalały z przerażenia.

   Wśród nich był mój ojciec, 14-letni Józef Murat, który przez kilka długich godzin obserwował rozgrywające się tragiczne wydarzenia, w tym rozstrzelanie swych rodziców i rodzeństwa z odległości kilku metrów, stojąc wśród niemieckich zbrodniarzy na drodze przed obecnym pomnikiem.

   Wydarzenia te wywarły tak wielki wpływ na jego psychikę, że potem, gdy w naturalny sposób trafił w szeregi polskich partyzantów, powierzano mu wykonywanie wyroków na zbrodniarzach i kolaborantach hitlerowskich (a potem z NKWD), ponieważ nie miał żadnych oporów przed ich zabijaniem. Choć to jest szokujące, dodaję, że według jego opowieści osobiście zlikwidował - wymierzając im sprawiedliwość ponad 200 wrogów narodu polskiego, nie licząc wielu innych, do których strzelał wraz z innymi polskimi partyzantami i dlatego nie wiedział, czy zginęli oni od jego kul czy też jego kolegów.

 

   Zamordowani tu, w Kolonii Zbędowice polscy patrioci na rozkaz Niemców zostali pogrzebani w pięciu zbiorowych mogiłach, znajdujących się pod naszymi nogami. Przykładowo na środku, pod tym chodnikiem, znajduje się masowy grób rozstrzelanych tu polskich dzieci, także 10-miesięcznego Czesława Bieńka.

   Nagrobki poszczególnych rodzin, które widzimy na tym cmentarzu, zostały tu ustawione w celach symbolicznych.


   Podkreślam, gdyż kwestia ta jest nadzwyczaj ważna i różni się od innych podobnych tragedii z lat wojny, że wszystkich hitlerowskich zbrodniarzy - zleceniodawców i sprawców tej zbrodni spotkała zasłużona sprawiedliwość.

  Polscy partyzanci wybili wszystkich niemieckich zbrodniarzy, którzy osobiście rozstrzeliwali mieszkańców.

   Na przykład dowodzącego akcją rozstrzeliwania szefa placówki Gestapo z Kazimierza Dolnego o nazwisku Schulz (którego postać była pierwowzorem filmowego Hermanna Brunnera ze słynnego serialu "Stawka większa niż życie")) w 1943 roku osobiście strzałami z pistoletu zastrzelił w jego gabinecie w Kazimierzu Dolnym (w budynku obecnego klasztoru) komendant partyzancki por. Jan Płatek ps. „Kmicic” (który dostał się do tej placówki Gestapo w zdobycznym mundurze oficera Abwehry i z tego powodu był pierwowzorem filmowego Hansa Klossa ze wspomnianego serialu, ponieważ wielokrotnie przebierał się w mundur niemieckiego oficera).

   Partyzanci "Kmicica" zaciekle atakowali też kilka ufortyfikowanych wiosek między Puławami i Zwoleniem, aby likwidować zamieszkałych tu niemieckich kolonistów, którzy rozstrzeliwali Polaków w Kolonii Zbędowice. 


  Mój wymieniony ojciec Józef Murat wspominał, że do pierwszej skutecznej likwidacji tych zbrodniarzy doszło zaraz po zakończeniu rozstrzeliwania.

  Wtedy to, w otoczeniu ochraniających ich setek żołnierzy z niemieckich batalionów, owi hitlerowscy zbrodniarze uformowali kolumnę z kilkunastu furmanek, na których zgromadzili mienie zrabowane rodzionom rozstrzelanych Polaków i wywieźli je najpierw do Puław, a później do swych wiosek za Wisłą (między Puławami i Zwoleniem).

   W widocznym stąd miejscu na tej drodze, w rejonie, w którym do drogi dochodzą z dwóch stron gęsto zalesione wąwozy, tę kolumnę furmanek - pomimo obecności wielu niemieckich żołnierzy, którzy ulegli wtenczas całkowitej dezorientacji, zwłaszcza że już zapadał zmrok - zaatakowali partyzanci "Kmicica", i celnymi strzałami zaczęli wybijać siedzących na tych furmankach niemieckich zbrodniarzy, wcześniej rozstrzeliwujących mieszkańców Kolonii Zbędowice.

   Z furmanki, którą kierował moj ojciec, 14-letni Józef Murat, w wielkim strachu szybko zeskoczyło kilku mocno już pijanych niemieckich zbrodniarzy (wśród nich wymieniony Johann Lucius) i pod kołami tego wozu ukryło się przed kulami partyzantów.

   I prawdopodobnie już wtedy partyzanci "Kmicica" wybiliby wszystkich tych zbrodniarzy (w liczbie 32), gdyby nie ich troska przed przypadkowym zabiciem tych siedmiu polskich chłopców (wśród nich mojego ojca Józefa Murata), którzy przeżyli zagładę i których partyzanci jako ostatnich mieszkańców Kolonii Zbędowice starali się za wszelką cenę ocalić.


   O zaciekłości tutejszych partyzantów w likwidowaniu sprawców zbrodni świadczy inny przykład. Dowódcą owej 32-osobowej grupy niemieckich oprawców, którzy pod nadzorem komendanta Gestapo z Kazimierza Dolnego dokonali tu masakry, był wspomniany Johann Lucius, niemiecki wójt pobliskiej Góry Puławskiej. 

   To właśnie on zadusił butem 10-miesięczne niemowlę Czesława Bieńka. W nagrodę za gorliwość w tej zbrodni został mianowany niemieckim burmistrzem miasta Zwoleń, leżącego między Puławami i Radomiem. 


   Aby zlikwidować Johanna Luciusa za udział w tej zbrodni, zastępca a później następca „Kmicica” na funkcji komendanta tutejszych partyzantów, wówczas już Kedywu AK, wtedy już w stopniu kapitana Stanisław Piecyk ps. „Babinicz” w lutym 1944 roku na czele 82 polskich partyzantów z Kazimierza Dolnego i Janowca zaatakował i na kilka godzin opanował miasto Zwoleń, pomimo obecności w nim silnych garnizonów niemieckiego wojska oraz żandarmerii, które zdezorientowane zabarykadowały się w swych koszarach.

   Niemiecki burmistrz Zwolenia Johann Lucius wraz z żoną i swym zastępcą ukrył się w istniejącym do dziś murowanym młynie, skąd niczym z betonowego bunkra zażarcie ostrzeliwał się przed atakującymi partyzantami. W końcu, za cenę dwóch poległych w tym ataku polskich partyzantów, zbrodniarz ten został w tym młynie zlikwidowany (wraz ze swym zastępcą i żoną). Obecnie, po ekshumacji z cmentarza w Zwoleniu, na którym został pogrzebany, jego szczątki spoczywają na wielkim niemieckim cmentarzu w miejscowości Polesie między Puławami i Zwoleniem. 


   Mieszkańcy Kolonii Zbędowice zostali rozstrzelani za walkę o wolność Polski, którą podjęli w ramach oddziału partyzanckiego.

   Wiedzieli, że na pewno zginą prędzej czy później jako bohaterowie wcześniejszych wydarzeń: odzyskania niepodległości Polski w 1918 roku i wojny w 1920 roku. Znali też niemieckie plany unicestwienia polskiego narodu. Zamiast tedy biernie czekać, wybrali walkę z Niemcami w takim charakterze, jaka w latach okupacji była możliwa: partyzancką, najbardziej uciążliwą dla okupanta. 

     Za tę swoją patriotyczną postawę zapłacili ceną najwyższą: życiem własnym i swoich rodzin.




Użyte tu fotografie i teksty należą do właściciela tej strony.
Kopiowanie lub wykorzystywanie jakichkolwiek fotografii
lub fragmentów tekstu bez pisemnej zgody właściciela strony jest zabronione.
Naruszenie tych praw w razie ujawnienia grozi odpowiedzialnością cywilną i karną.
Odwiedzin:
583279