Uroczystość Bractwa Liderów
23 lipca 2022 roku w Warszawie
|
|
W sobotę 23 lipca 2022 roku
o godz. 12 w siedzibie Bractwa
przy ul. Patriotów 247
w Warszawie Radości odbyła się
Uroczystość Patriotyczna Bractwa.
Zorganizował ją Wielki Mistrz Bractwa
gen. dyw. Ryszard Murza Murat
herbu Murat.
|
|
Scena z opisywanej uroczystości: laudacja wojowników tatarskich uczestniczących w bitwie pod Grunwaldem
w 1410 roku (największym zwycięstwie w historii Polski, którego rocznica przypadła 15 lipca). Prezentacja
wojennej chorągwi tatarskiej (u Tatarów z imperium Złota Orda w okresie pokoju używano chorągwi
w barwie niebieskiej, a w okresie wojny w barwie czerwonej) oraz buńczuka - tatarskiego symbolu władzy.
Uroczystość rozpoczęto polskim hymnem narodowym. Potem odegrano hymny Tajlandii, Wietnamu, Kanady, USA i Ukrainy - z powodu obecności gości z tych krajów, a także hymn tatarski - ze względu na naszą Szlachecką Tradycję Polsko-Tatarską i obecność osób o korzeniach tatarskich.
Po hymnach Wielki Mistrz Ryszard Murat otworzył uroczystość i powitał zebranych, a także przedstawił 15 obecnych sztandarów, chorągwi i buńczuków.
Rolę ceremonialnego gospodarza uroczystości - witając uczestników - pełniły:
- ppłk dr Antonina Danuta Hrabina Komorowska herbu Korczak z rodziny Prezydenta RP w latach 2010-2015 Bronisława Komorowskiego; dr nauk przyrodniczych; wieloletni pracownik naukowy w placówkach naukowo-badawczych w Warszawie - specjalizacje: immunologia, biologia molekularna, chemia doznań smakowych (odkryła sposób wytwarzania piwa bezalkoholowego; jednak głównie prowadziła badania nad bronią biologiczną); działaczka opozycji w latach 1981-89, więziona za działalność polityczną; b. wiceprezes Zarządu Środowiskowego „Grupa Kampinos” Światowego Związku Żołnierzy AK; przewodnicząca Sądu Koleżeńskiego WiN - Zrzeszenia Oficerów i Żołnierzy Oddziałów Partyzanckich RP Wolność i Niezawisłość; autorka szeregu publikacji; komandor Czwartej Komandorii Warszawa i przewodnicząca Głównego Sądu Honorowego Bractwa;
- Krittika Baronowa Manoch herbu Manoch, księżniczka z arystokratycznej rodziny Królestwa Tajlandii, prezes pierwszej tajskiej firmy w Polsce i właścicielka restauracji tajskiej Suparom Thai Food przy al. Wilanowskiej 309 w Warszawie.
W uroczystości uczestniczyło 45 osób, wśród nich cztery z tytułem Księcia, jedna z tytułem Hrabiego, jedna z tytułem Barona, sześć z tytułem doktora, ośmiu generałów i dwunastu pułkowników.
Na początku uroczystości uczczono pamięć dwóch zmarłych w ostatnim okresie działaczy Bractwa:
- kpt. Mariana Małyszko, członka Pierwszej Komandorii Gdynia, który zmarł 13 maja 2022 roku;
- por. Edwarda Dąbrowskiego, członka Pierwszej Komandorii Radom, który zmarł 8 czerwca 2022 roku.
Na prośbę Ryszarda Murata wystąpili przyjaciele zmarłych, aby w symboliczny sposób ich reprezentować i w ich imieniu odebrać pośmiertną laudację:
- wiceadmirał Ryszard Woliński, wiceprezes Związku Żołnierzy Wojska Polskiego przy Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni, członek Zarządu Krajowego Związku Oficerów Rezerwy RP im. Marszałka Piłsudskiego w Poznaniu, komandor Pierwszej Komandorii Gdynia i członek władz Kapituły Głównej Bractwa - wystąpił w imieniu kpt. Mariana Małyszko;
- płk Henryk Deluga herbu Metalowe Serce, komandor Pierwszej Komandorii Radom - wystąpił w imieniu por. Edwarda Dąbrowskiego.
Ku pamięci tych zmarłych, jak również wszystkich zmarłych – bliskich każdego z obecnych, odtworzono przepiękny i wzruszający utwór muzyczny „Cisza”.
Następnie Wielki Mistrz Ryszard Murat uroczyście wręczył Patenty szlacheckie, potwierdzające nobilitację i dziedziczne szlachectwo. Patent szlachecki to dokument potwierdzający otrzymanie dziedzicznego szlachectwa. Wręczany jest wraz z herbem rodowym, dewizą herbową i rodowym zawołaniem rycerskim.
Zgodnie z przywilejem sądowym (decyzją Sądu Rejonowego dla m. st. Warszawy) szlachectwo oraz tytuły arystokratyczne w Polsce i to dziedziczne (czyli z prawem dziedziczenia przez potomków) nadaje Wielki Mistrz Bractwa Liderów Ryszard Murat, co zostało nawet zapisane w Statucie Bractwa (w art. 30).
Jako pierwszy Patent szlachecki otrzymał (wraz z herbem o nazwie Szułakiewicz, dewizą herbową o brzmieniu: Wiara i uczciwość, oraz rodowym zawołaniem: Harim!) płk pil. Ryszard Szułakiewicz, komandor Lotniczej Komandorii Warszawa.
Z okazji nadania szlachectwa wyróżniony płk pil. Ryszard Szułakiewicz dodatkowo uhonorowany został muzycznym utworem „Marsz Szlachecki”.
Potem Patent szlachecki (wraz z herbem o nazwie Mięszaniec-Godziemba-Ryś, dewizą herbową o brzmieniu: Miłość, Lojalność, Uczciwość, oraz rodowym zawołaniem: Mikita!) otrzymała ppor. Barbara Teresa Czekanowska-Mikicińska (Pluchrat) z Warszawy.
Z okazji nadania szlachectwa wyróżniona ppor. Barbara Teresa Czekanowska-Mikicińska (Pluchrat) dodatkowo uhonorowana została muzycznym utworem „Marsz na Drinu”.
Następnie ppłk Daniel Bogusz herbu Bogusz, komandor Pierwszej Komandorii Łowicz, uroczyście otrzymał płaszcz rycerski. Jest to tradycyjna peleryna, którą kiedyś noszono na zbroi.
Był najbardziej prestiżową częścią ubioru, ponieważ na plecach miał herb właściciela, podobnie jak obowiązujący w naszym Bractwie płaszcz. Nasz płaszcz rycerski wykonany jest w kolorze karmazynowym, kiedyś zastrzeżonym dla szlachty, z podszewką w barwie białej, co nawiązuje do naszych polskich barw biało-czerwonych.
Zgodnie z tradycją płaszcz na ramiona właściciela zakładają damy, reprezentujące zgromadzonych, zaś guzik zapina Wielki Mistrz Bractwa.
Później odbyło się uroczyste wręczenie dokumentów (aktu nominacyjnego i legitymacji) potwierdzających stopień oficerski, z prawem do oficjalnego i legalnego noszenia munduru Wojska Polskiego, które jest unikalnym przywilejem naszego Bractwa, wyróżniającym go spośród innych organizacji. Jest zgodne z polskim prawem, gdyż prawo do nadawania stopni oficerskich i generalskich zostało przyznane przez Sąd (Sąd Rejonowy dla m. st. Warszawy 29 grudnia 2014 roku; sygn. akt WA.XIV NS-REJ.KRS/22493/14/665) Wielkiemu Mistrzowi Bractwa.
Nominację na pierwszy oficerski stopień podporucznika otrzymała wymieniona już Barbara Teresa Czekanowska-Mikicińska (Pluchrat).
Tradycyjnego pasowania szablą dokonał i dokumenty nominacyjne wręczył gen. dyw. Bogdan Tadeusz Pokrowski, b. dowódca jednostki wojskowej w Siedlcach, b. przewodniczący Krajowej Partii Emerytów i Rencistów oraz sekretarz generalny Stowarzyszenia Tradycji LWP im. gen. Berlinga, komandor Pierwszej Siedleckiej Komandorii i członek władz Kapituły Głównej Bractwa.
Z tej okazji nominowana, a także obecni na uroczystości generałowie i oficerowie, jak również kandydaci na generałów, którymi są wszyscy działacze Bractwa, tradycyjnie uhonorowani zostali specjalnym utworem muzycznym „Marsz Generalski”.
Potem gen. bryg. Elżbieta Sadzyńska herbu Junosza (sekretarz generalny Zarządu Głównego największej organizacji kombatanckiej w Polsce, Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych) wręczyła pamiątkowe odznaczenie kombatanckie: Złoty Krzyż Zasługi dla Kawalerów Orderu Wojennego Virtuti Militari.
Odznaczenie to zaprojektował śp. admirał Henryk Lepolod Jerzy Murza Książę Kalinowski, polski bohater wojenny, prezes Związku Kombatantów RPiBWP i członek władz naszego Bractwa.
Wymienione odznaczenie nie jest orderem wojennym Virtuti Militari, gdyż to przyznawane było za czyny najwyższego bohaterstwa w trakcie wojny, a wręczane tylko w czasie wojny i do 5 lat po jej zakończeniu. Jest to odznaczenie pamiątkowe, wręczane za upamiętnianie czynów Kawalerów Orderu Wojennego Virtuti Militari, czyli za upamiętnianie ich czynów wojennych, za które uhonorowani zostali tym orderem.
Odznaczenie to otrzymali:
- gen. dyw. Antoni Robert Miśta herbu Miśta, komandor Trzynastej Komandorii Warszawa;
- dr La Duc Trung z Wietnamu (kierownik Instytutu Nauki i Kultury Wietnamskiej w Wyższej Szkole Almamer w Warszawie i lider Szkoły Wietnamskiej Sztuki Walki Vo-quyen);
- Tad Zurba, z London w stanie Ontario w Kanadzie.
Następnie płk dr nauk prawnych Stanisław Zduńczyk herbu Kościesza (komandor Drugiej Komandorii Józefów) otrzymał Order Świętego Stanisława Klasy II – Krzyż Komandorski ze Srebrną Gwiazdą.
Odznaczenie to wręczyła płk dr Marta Bolesława Kościelecka herbu Ogończyk (komandor Pierwszej Komandorii Konstancin), inny doktor nauk prawnych (bo - jak przy tej okazji stwierdził Wielki Mistrz Ryszard Murat - prawnicy, a zwłaszcza doktorzy nauk prawnych powinni razem trzymać się i wspierać, a wtedy żadnej sprawy w sądzie ani w urzędzie nie przegrają).
Później ppor. Wojciech Maternowski herbu Wrony z Rzeszowa (emerytowany funkcjonariusz Policji) otrzymał Kombatancki Krzyż Pamiątkowy ZWYCIĘZCOM.
To pamiątkowe odznaczenie kombatanckie wyraża pamięć, uznanie i podziękowanie dla żołnierzy, którzy narażając życie walczyli o egzystencję narodu polskiego ze zbrodniczymi hitlerowcami i w walkach z nimi doszli aż do stolicy wroga Berlina.
To odznaczenie także projektował wspomniany admirał Henryk Kalinowski, zaś charakterystycznym znakiem tego odznaczenia jest Brama Brandenburska w centrum Berlina, gdzie w 1945 roku z hitlerowcami walczył (wraz z innymi żołnierzami polskimi i sowieckimi) admirał Kalinowski.
Odznaczenie wręczyła wspomniana gen. bryg. Elżbieta Sadzyńska herbu Junosza, sekretarz generalny Zarządu Głównego Związku Kombatantów RPiBWP.
Potem odbyło się wręczenie unikalnego odznaczenia pod nazwą Order Róża Piękności, Dzielności i Dobroci.
Order ten otrzymała Lucyna Dzierżawska z Kanady z rąk fundatorów tego odznaczenia – wspomnianych: Barbary Teresy Czekanowskiej-Mikicińskiej (Pluchrat) z Warszawy i Tada Zurby z Kanady.
Odznaczenie to ma charakter symboliczny, a przyznawane jest uznaniowo przez tak zwanych fundatorów kobietom pięknym, dzielnym i dobrym. Docenioną tym orderem kobietą może być żona, matka, babcia, siostra, córka, wnuczka lub każda inna kobieta, która według opinii fundatora orderu wyróżnia się pięknem, dzielnością i dobrocią. Order ten może być wręczany uroczyście, między innymi w trakcie uroczystości Bractwa, ale również w innych warunkach, także kameralnych.
Następnie odbyła się laudacja wspomnianego już wiceadmirała Ryszarda Wolińskiego.
Tak się szczęśliwie złożyło - powiedział z tej okazji Wielki Mistrz Ryszard Murat - że admirał Ryszard Woliński ma już 88 lat, i jak widać młodo się czuje i za kobietami bardzo się ogląda, jak kiedyś za okrętami wojennymi.
Wiceadmirał Ryszard Woliński jest bohaterem znakomitej książki Tadeusza Zarzyckiego pod tytułem „Marynarka moja miłość”. Książka ta wydana została w tym 2022 roku, a jej tytuł mówi wszystko, co trzeba „Marynarka moja miłość”. Przedstawia koleje długiego życia admirała Wolińskiego.
W związku z tym Ryszard Murat w imieniu władz naszego Bractwa, w imieniu wszystkich obecnych oraz w imieniu własnym złożył admirałowi najserdeczniejsze życzenia wszystkiego najlepszego i kolejnych 88 lat życia w takim samym zdrowiu i sprawności, jak do tej pory, i dalszego oglądania się za kobietami.
A na cześć admirała Wolińskiego oraz wszystkich osób, które przybyły na opisywaną uroczystość, zaprezentowano przy tej sposobności słynny „Marsz Floty Polskiej”, który nawiązuje do legendarnych już tendencji polskich, zwłaszcza z lat przedwojennych, aby objąć w posiadanie wybrzeże morskie Bałtyku i już nigdy nie dać się od niego odepchnąć.
Potem odbyła się laudacja na część zwycięzców w największym polskim zwycięstwie w historii - bitwie pod Grunwaldem w 1410 roku, której rocznica wypadła kilka dni wcześniej (15 lipca). Laudację tę w imieniu zgromadzonych odebrała trójka generałów:
- gen. bryg. Elżbieta Sadzyńska,
- gen. dyw. Bogdan Tadeusz Pokrowski,
- wiceadmirał Ryszard Woliński.
Kilka dni wcześniej, 15 lipca przypadła rocznica bitwy pod Grunwaldem, największego zwycięstwa polskiego w historii.
W tej wielkiej bitwie, jednej z największych w średniowiecznej Europie, zmierzyły się wojska dwóch koalicji: naszej koalicji wschodniej i wrogiej nam koalicji zachodniej.
Rozegrała się ona w wielkim upale, takim jak w dniu opisywanej uroczystości (32ºC), 15 lipca 1410 roku, na polach pod wsią Grunwald na obecnych Mazurach, albo jak chcą Niemcy, na polach wsi Tannenberg (po polsku Stębark). Z tego powodu w historiografii niemieckiej starcie to określane jest wymowną nazwą: Schlacht bei Tannenberg, czyli po niemiecku „mordowanie pod Stębarkiem”, jako że faktycznie nastąpiło wtenczas niemal dosłowne wymordowanie prawie wszystkich naszych wrogów, bo z ich wielkiej armii ocalały zaledwie resztki, to znaczy ci, którzy z placu boju uciekli, oraz ci (głównie przybysze z Zachodu), którzy przewidująco oddali się do polskiej niewoli.
W średniowiecznej Europie powszechnie uważano, że szarża krzyżackiej armii jest nie do powstrzymania,
zaś armia ta z powodu swego znakomitego wyszkolenia i uzbrojenia jest rzekomo niezwyciężona.
Po stronie koalicji zachodniej stanęła bardzo silna armia niemieckiego Zakonu Krzyżackiego, uznawana dotychczas za niezwyciężoną, w liczbie 21 tysięcy doskonale uzbrojonych i wyćwiczonych zbrojnych. Armię krzyżacką wspomagała jakby druga, równie silna armia w postaci licznych i najbardziej doborowych w owych czasach oddziałów z wszystkich krajów niemiecko-języcznych, a także Zachodniej Europy, od Skandynawii i Szkocji poprzez Anglię, Francję do Hiszpanii i Italii, a ponadto z Cypru, Grecji, Węgier, Czech, i nawet z polskiego Śląska na czele z księciem oleśnickim Konradem oraz z Pomorza Zachodniego na czele z księciem szczecińskim Kazimierzem.
Armia ta, którą dowodził wytrawny wódz, wielki mistrz krzyżacki Ulrich von Jungingen, pochodzący z miejscowości Jungingen w niemieckiej Badenii, nie kryła swoich zamiarów. Pod pretekstem niesienia katolickiego chrześcijańska zamierzała rozgromić wojska polskie oraz litewskie, zdobyć obszary Polski i Litwy (a także sąsiednich terenów ruskich) oraz unicestwić zamieszkującą je rdzenną ludność, tak jak wcześniej Krzyżacy tak dokładnie zlikwidowali ludność zdobytych Prus, że po jej pruskiej ludności nawet język nie pozostał.
Z tego śmiertelnego zagrożenia zdawali sobie sprawę mieszkańcy zagrożonych terenów i dlatego do przeciwstawienia się zbrodniczym wrogom wystawili trzy ogromne armie, które z powodu swej wielkiej liczebności musiały nawet obozować w trzech odrębnych obozach: polskim, litewskim i tatarskim.
Armia Królestwa Polskiego, którą dowodził król Władysław Jagiełło, składała się z aż 40 chorągwi, czyli pułków doborowego rycerstwa, a liczyła około 30 tysięcy zbrojnych (w jej składzie walczyła także tatarska "brygada" - tuh, o której mowa niżej).
Armia Wielkiego Księstwa Litewskiego, którą dowodził wielki książę litewski Witold (litew. Vytautas; tatars. Dawud), także składała się z 40 chorągwi i liczyła 30 tysięcy zbrojnych (w jej składzie walczyło też 6 tatarskich chorągwi, tak zwanych ściachów).
|
Z podobnej liczby,
30 tysięcy wojowników,
składała się trzecia armia,
tatarskiego imperium Złota Orda,
a dowodził nią chan Złotej Ordy Dżelal ad-Din, którego stryjem (bratem jego ojca) był przodek Wielkiego Mistrza Bractwa o imieniu Murat (od którego pochodzi jego nazwisko).
Obok: Emir Murat,
młodszy brat chana Złotej Ordy
Tochtamysza (ojca chana Dżelal ad-Dina).
Wziął udział w bitwie pod Grunwaldem
na czele 3-tysięcznej tatarskiej "brygady" (tatars. tuh), służącej w składzie wojsk Królestwa Polskiego i na rozkaz króla Władysława Jagiełły uśmiercił dowódcę krzyżackich wojsk Ulricha von Jungingena.
Zapoczątkował w Polsce rodzinę Murat,
z której pochodzi Wielki Mistrz Bractwa Ryszard Murat
|
Dodać należy, bo ma to wielką wymowę, że te trzy armie koalicji wschodniej wspomagały silne korpusy z różnych państw:
- trzy-pułkowy korpus z Księstwa Smoleńskiego,
- liczniejszy od niego korpus z ruskiej Republiki Pskowskiej,
- i jeszcze liczniejszy korpus z także ruskiej Republiki Nowogrodzkiej,
- liczący 800 zbrojnych korpus z Hospodarstwa Mołdawii,
- waleczny pułk z Serbii,
- a także kilka chorągwi z Czech.
Krótko mówiąc bitwa pod Grunwaldem zakończyła się niespotykaną masakrą wojsk koalicji zachodniej, jako że wybitych zostało ponad 98 % jej zbrojnych, co było rzadkością w ówczesnych bitwach.
Także w bitwie pod Grunwaldem oddziały tatarskie stosowały swój ulubiony sposób walki, wobec którego armia
krzyżacka była w zasadzie bezkronna. Podjeżdżały pod szeregi wroga, z bliskiej odległości zasypywały je
setkami strzał, po czym wycofywały się, aby po chwili manewr ten powtórzyć, aż do zupełnego wybicia wrogów.
Ten sposób walki pozwalał Tatarom na pokonanie każdej armii, przy równoczesnym ograniczeniu swoich strat.
Główny udział w tym krwawym żniwie mieli wojownicy tatarscy, którzy swoim zwyczajem wybijali całe oddziały, tysiące przeciwników zarówno w bitwie, jak podczas ich ucieczki, celnymi strzałami z łuków, co można w dużym uproszczeniu porównać do działania późniejszych karabinów maszynowych.
Według sprawozdań krzyżackich oraz historiografii niemieckiej to właśnie Tatarzy wybili pod Grunwaldem
tysiące ich doskonale uzbrojonych rycerzy, przy czym niemal wszystkich celnymi strzałami z łuków.
Kronikarze krzyżaccy, a także historiografia niemiecka jednoznacznie za swą klęskę pod Grunwaldem obarczają właśnie „pogańskich” wojowników tatarskich.
To także Tatarzy uśmiercili głównodowodzącego wrogich sił, Ulricha von Jungingen.
|
Według źródeł tatarskich oraz krzyżackich
w bitwie pod Grunwaldem Ulrich von Jungingen został przez wojowników tatarskich ściągnięty arkanem (tatarskim lassem) za szyję z konia, rzucony na kolana i uduszony - na wyraźny rozkaz Jagiełły - cięciwą łuku, i to przez wspomnianego przodka Wielkiego Mistrza Bractwa, który zapoczątkował w Polsce rodzinę Murat.
Obok: fragment obrazu Jana Matejki "Bitwa pod Grunwaldem", na którym jest ukazany moment ściągnięcia Jungingena z konia przez wojowników tatarskich arkanem za szyję.
|
|
Kiedyś na jednej z uroczystości Bractwa (8 sierpnia 2020 roku w Warszawie) Wielki Mistrz Ryszard Murat zaprezentował, jak się to wydarzyło, gdyż praktycznie w Polsce (w przeciwieństwie do innych krajów) nikt nie wie, jak zginął wielki mistrz Jungingen, choć na jego ciele nie znaleziono żadnych śladów zadania mu śmierci.
Jest to stary tatarski sposób uśmiercania osób dobrze urodzonych, nie pozostawiający obrażeń i bez śladów przelewanej krwi.
Po założeniu cięciwy na gardło i jej napięciu, ulokowany za plecami ofiary łuk skręca się, co powoduje samoistne zaciśnięcie się cięciwy wokół szyi i szybką śmierć wskutek uduszenia (bez potrzeby wkładania w to jakiegokolwiek wysiłku).
|
|
Miejsce śmierci Jungingena
jest dokładnie oznaczone na polu bitwy
pod Grunwaldem wielkim kamieniem,
na którym w 1411 roku Krzyżacy po niemiecku napisali, jak on zginął, ale Polacy po objęciu tych terenów w 1945 roku skuli ów niemiecki napis i po polsku wykuli kolejny, informujący, że właśnie tu znajduje się "miejsce śmierci wielkiego mistrza Ulryka Jungingena"
(niem. Ulrich von Jungingen).
|
|
Metalowy odlew postaci wielkiego mistrza krzyżackiego von Jungingena po uśmierceniu go przez Tatarów w bitwie pod Grunwaldem
na Pomniku Grunwaldzkim, który ufundował
w 1910 roku w Krakowie wielki polski patriota Ignacy Paderewski.
|
Dla uczczenia bitwy pod Grunwaldem przygotowywane jest prestiżowe odznaczenia pod nazwą: Tatarski Order Zwycięstwa pod Grunwaldem.
Na odznaczenie to można składać zamówienia, poprzez wpłatę na ręce Skarbnika Bractwa płka Tomasza Sulika hebu Asztom kwoty 150 zł na pokrycie jego kosztów. Już piętnaście osób zapisało się na to odznaczenie. Gdy zainteresowanych tym odznaczeniem będzie ponad 20, wtedy uruchomiona zostanie jego produkcja,i tym samym wręczanie.
Wspomniany Tatarski Order Grunwaldu nie będzie przyznawany za zasługi (jako że przecież już dawno pomarli zasłużeni uczestnicy bitwy pod Grunwaldem), lecz ma charakter pamiątkowy. Osoba posiadająca to odznaczenie wyraża w ten sposób szacunek dla męstwa i bohaterstwa, wykazanego przez uczestników bitwy pod Grunwaldem, walczących z krzyżackim wrogiem, który zamierzał wymordować naród polski.
Z tego względu Order ten otrzymać może osoba, która docenia to poświęcenie, także działacze Bractwa oraz rekomendowane przez nich osoby.
Odnośnie zaś bitwy pod Grunwaldem dodać warto jeszcze istotną informację, z której znaczenia nie każdy sprawę sobie zdaje.
Bitwa pod Grunwaldem nie przyniosła co prawda Polsce żadnych zdobyczy terytorialnych ani nawet nie doprowadziła do zdobycia stolicy Zakonu Krzyżackiego Malborka. Ale spełniła ona coś ważniejszego, a mianowicie zapobiegła wymordowaniu narodu polskiego (i przy okazji narodów sąsiednich, zwłaszcza litewskiego i ruskiego) przez odwiecznych niemieckich wrogów.
Bo Niemcy już w tamtym czasie, w XV wieku, zamierzali wymordować nasz naród i to całkowicie, co też próbowali uczynić później podczas II wojny światowej.
Gdyby więc pod Grunwaldem nasza strona poniosła klęskę, to już dawno nie byłoby ani narodu polskiego, ani języka polskiego, a na pewno i nas i opisywanej uroczystości.
Przed obliczem wezwanych, niczym na apel wojenny, generałów, dla symbolicznego uczczenia uczestników zwycięstwa pod Grunwaldem odtworzono dedykowany im oraz obecnym utwór muzyczny - pieśń „Zaszum nam Polsko”, która jest wierszem o tym samym tytule działacza Bractwa, znakomitego polskiego poety narodowego Kazimierza Józefa Węgrzyna herbu Węgrzyn.
Pieśń ta zaczyna się starodawnym polskim hymnem bojowym „Bogurodzica”, który wojska polskie śpiewały zawsze przed bitwą, także przed bitwą pod Grunwaldem, tuż przed rozpoczęciem swej szarży na szeregi krzyżackie.
Później na cześć wojowników tatarskich, biorących udział w bitwie pod Grunwaldem, odtworzono tatarski marsz wojenny z XIII wieku, nazywany „Marszem Emira Nogaja” (tatars. Nogay marşi).
Laudację tę odebrał Wielki Mistrz Ryszard Murat o pochodzeniu tatarskim (jego nazwisko w języku tatarskim znaczy „marzenie”, który też przetłumaczył obecnym słowa wymienionej pieśni na język polski), a wraz z nim kmdr Tomasz Kurzydło herbu Kur z buńczukiem tatarskim i płk pil. Ryszard Szułakiewicz herbu Szułakiewicz z wojenną chorągwią tatarską.
|
Emir Nogaj, o którym wspomniano, poległ w bitwie w 1299 roku, i był sławnym tatarskim wodzem imperium Złotej Ordy, zawsze zwycięskim w trakcie niezliczonych wypraw, zaś jego władzę uznawały nawet państwa bałkańskie, jak Bułgaria i Serbia, a nawet Cesarstwo Bizantyjskie.
Marsz Nogaja to prastara pieśń tatarska, zagrzewająca do walki, której melodia odzwierciedla jazdę konną i strzelanie z łuków. Choć pieśń ta jest wykonana w języku tatarskim, to jej pierwsze słowo „kara”, czyli „czarny”, na pewno zna każdy Polak. Polskie słowo kary, oznaczające czarnego konia, pochodzi bowiem z języka tatarskiego.
Marsz ten to dość osobliwy marsz, bo zwykle marsz kojarzy się z maszerowaniem piechoty, zaś ten marsz, jak na marsz tatarski przystało, jest marszem koni, a dokładniej jazdy wojowników na koniach.
Obok: emir Nogaj.
|
Następnie odbyła się laudacja Vietcongu, bohaterskiej partyzantki wietnamskiej, która pokonała najsilniejszą armię świata – wojska USA. Laudację tę odebrali Wietnamczycy: Nguyen Thi Kim Dung, Cao Hoang Vinh, dr La Duc Trung, Thang Long Do i Baron Truong Anh Tuan herbu Truong (w języku wietnamskim „łuk”).
Skoro na uroczystości dokonano laudacji polskich i tatarskich osiągnięć militarnych pod Grunwaldem, to – aby udowodnić, że na historię w Bractwie nie patrzymy szowinistycznie jedynie przez pryzmat naszego kraju i nie uważamy naszego kraju za pępek świata – przypomniano, ale także jako przykład, osiągnięcia militarne odległego od nas narodu z Dalekiego Wschodu, wietnamskiego.
Jak wiadomo, naród wietnamski posiada w Azji podobne tradycje wojenne, a zwłaszcza partyzanckie, jak naród polski w Europie. To właśnie dzięki działaniom partyzanckim naród wietnamski pokonał kolejno aż trzy armie największych potęg światowych: najpierw Japonii podczas II wojny światowej, później Francji, a w końcu Stanów Zjednoczonych.
W związku z tym odtworzono unikalny marsz wojenny, można powiedzieć marsz wietnamskiej partyzantki o nazwie Vietcong.
Jest to zarazem marsz zwycięstwa, bowiem walnie przyczynił się w zakresie podnoszenia ducha walki do wielkiego zwycięstwa wietnamskiej partyzantki Vietcongu nad najsilniejszą armią świata, amerykańską, zwłaszcza w 1975 roku.
Wtenczas, o czym mało kto wie, oddziały Vietcongu, czterokrotnie mniej liczne (około 450 tysięcy w stosunku do ponad 2 milionów przeciwników: ponad 500 tysięcy żołnierzy USA i ponad 1,5 miliona ich kolaborantów - żołnierzy Wietnamu Południowego) od wojsk amerykańskich i ich wietnamskich kolaborantów, rozniosły je dosłownie w pył, choć były mniej liczne i słabiej uzbrojone, ale bardziej zmotywowane do walki, bo walczyły nie dla pieniędzy czy w celu okupowania obcych terytoriów, ale o życie, wolność i bezpieczeństwo swojego narodu.
Wydarzenia z wojny wietnamskiej, a zwłaszcza z 1975 roku, są kolejnym dowodem na to, że wojska okupacyjne, bez względu na ich liczbę i potęgę uzbrojenia, zawsze ponoszą klęskę, czego dowodem są choćby ostatnie wydarzenia z Iraku czy Afganistanu, skąd okupacyjne wojska amerykańskie (jaki to zbieg okoliczności), podobnie jak z Wietnamu, uciekły samolotami latem ubiegłego roku dosłownie w jedną noc i to tak szybko, że fakt ten ich miejscowi afgańscy kolaboranci ((wspomagający żołnierzy amerykańskich dla pieniędzy i korzyści) odkryli dopiero rano.
W części towarzyskiej zainteresowani mogli przejrzeć album pod tytułem „Wojna wietnamska”, który kilka lat temu w trzech jezykach: po polsku, angielsku i wietnamsku opublikował Wielki Mistrz Bractwa Ryszard Murat, jako że miał okazję zwiedzać miejsca, gdzie toczyły się walki podczas wojny wietnamskiej, także słynne partyzanckie podziemne tunele w Cu Chi koło Sajgonu.
Ku chwale narodu wietnamskiego oraz jego waleczności i bohaterstwa, ale też słuszności i sprawiedliwości dziejowej, odtworzono unikalny marsz wojenny, który uskrzydlał wietnamskich partyzantów w walce ze zbrodniczymi amerykańskimi okupantami - „Marsz zwycięstwa Vietcongu”.
Na zakończenie Wielki Mistrz Ryszard Murat zaprosił obecnych (i osoby przez nich rekomendowane) na następne uroczystości patriotyczne Bractwa w Warszawie - w soboty:
- 20 sierpnia,
- 22 października,
- 17 grudnia 2022 roku.
Wymienione uroczystości Bractwa połączone będą z wręczeniem nominacji na stopnie, patentów szlacheckich, a także innych wyróżnień i odznaczeń.
|
Zaprosił także wszystkich członków Bractwa i inne zainteresowane osoby na uroczystość patriotyczną (połączoną z wręczaniem nominacji i odznaczeń), która odbędzie się w sobotę 24 września br. o godz. 12 na cmentarzu wojennym w miejscowości Kolonia Zbędowice między Kazimierzem Dolnym a Puławami.
Obok: jedna z uroczystości patriotycznych
na cmentarzu wojennym w Kolonii Zbędowice.
|
|
Uroczystość ta poświęcona jest pamięci bitwy partyzanckiej stoczonej tu przez oddział Kedywu AK por. Jana Płatka ps. „Kmicic” i w odwecie rozstrzelania przez Niemców 84 mieszkańców tej miejscowości (wśród nich dziadka i babkę Ryszarda Murata).
Pomnik w miejscu rozstrzelania polskich mieszkańców Kolonii Zbędowice, ukazujący zabitych na przykładzie rodziny Murat
(dziadka i babkę Ryszarda Murata oraz
ich dwie córki: 16-letnią Janinę i 8-letnią Mariannę, przedstawioną w postaci wklęsłej
na znak, że w cudowny sposób ocalała
z masakry, przykryta ciałem przez matkę.
|
Potem, o godz. 15:30 w pobliskim hoteliku, znajdującym się w gospodarstwie agroturystycznym „Dworek Różany” w miejscowości Stok-Zażuk dla zainteresowanych uczestników uroczystości w Kolonii Zbędowice odbędzie się uroczysty obiad, i następnie kolacja z grillem, zaś ci, którzy będą tego chcieli, mogą zamówić nocleg w tym hoteliku.
"Dworek Różany" w miejscowości Stok-Zażuk, położonym niedaleko cmentarza wojennego w Kolonii Zbędowice.
Następnego dnia, to jest w niedzielę 25 września dla zainteresowanych uczestników odbędzie się wyjazd do pobliskich miejscowości Wąwolnica i Kębło, i tam odwiedziny cudownego źródła (według wierzeń obmycie się w jego wodzie leczy z chorób i pomaga w realizacji różnych intencji), a także odwiedziny słynnego sanktuarium Matki Boskiej Kębelskiej, gdzie podczas bitwy w 1278 roku nastąpiło objawienie się Matki Boskiej, jak również obejrzenie historycznego kamienia z tego wydarzenia, z odciśniętymi w nim śladami stóp Matki Boskiej.
Słynne sanktuarium w miejscowości Kęble koło Wąwolnicy oraz obraz przedstawiający stoczoną tam
w 1278 roku bitwę, w trakci ektórej na kamieniu ukazała się Matka Boska.
|
Słynny kamień z odciśniętymi w nim stopami Matki Boskiej, co miało stać się podczas jej objawienia w trakcie bitwy w 1278 roku.
|
Sceny z Wąwolnickiej Strzelnicy Bojowej w Kęble.
Ponadto odwiedzona zostanie znajdująca się w pobliżu Wąwolnicka Strzelnica Bojowa, którą prowadzi działacz naszego Bractwa Sylweriusz Kruk herbu Kruk, a w niej każdy będzie miał możliwość strzelać z różnych pistoletów i karabinów, także historycznych z lat II wojny światowej.
Uczestnicy opisywanej uroczystości otrzymali pisemną informację i zaproszenie na te imprezy oraz prospekt wspomnianego „Dworka Różanego”.
Następnie Wielki Mistrz Ryszard Murat poinformował, że ustanowione zostało wyjątkowe odznaczenie o nazwie: Pamięć Pogromcom i Ofiarom Hitleryzmu i Banderyzmu. Jest to odznaczenie pamiątkowe, upamiętniające ważne, a może najważniejsze dla istnienia naszego narodu polskiego wydarzenia z lat II wojny światowej.
Nosi kapitalną nazwę: Pamięć Pogromcom i Ofiarom hitleryzmu i banderyzmu, która aktywnym w naszym kraju zwolennikom banderyzmu niejako wytrąca broń z ręki, gdyż nazwie takiej nie mogą niczego zarzucić, a w nazwie tej banderowcy zrównani są, zresztą w stu procentach zgodnie z prawdą historyczną, z równie zbrodniczymi hitlerowcami.
Ma ono, właśnie pod taką nazwą, szczególną wymowę obecnie, w okresie, kiedy to aktualne władze naszego kraju bratają się ze spadkobiercami zwłaszcza zbrodniarzy banderowskich, którzy bestialsko wymordowali kilkaset tysięcy Polaków na Kresach wschodnich.
Owi spadkobiercy banderowców nie tylko uniemożliwiają ekshumacje zwłok pomordowanych Polaków i godne ich pogrzebanie na cmentarzach, ale ponadto stawiają pomniki tym zbrodniarzom na Ukrainie i nawet w Polsce, a ponadto wynoszą tych zbrodniarzy, zwłaszcza ich przywódcę Banderę (wyjątkowego zbrodniarza i nikczemnika) na najwyższe piedestały i traktują jako „największego bohatera” Ukrainy i „ojca” tego nieszczęsnego kraju.
Najlepiej świadczy o tym złowieszcza piosenka, śpiewana obecnie na Ukrainie jako najważniejsza nie tylko przez dorosłych spadkobierców banderowców, ale i przyuczane do tego już w przedszkolach najmłodsze wiekiem ukraińskie dzieci, a nawet przez duchownych cerkwi unickiej, czyli prawosławnej, ale podporządkowanej władzy papieża rzymsko-katolickiego.
Piosenka ta - dla Polaków najbardziej złowroga - zaczyna się słowami o najgorszych dla nas skojarzeniach: „Batko nasz Bandera, Ukraina maty, my za Ukrainu budiem wojiwaty”, czyli w tłumaczeniu: „Ojciec nasz Bandera, Ukraina matka, my za Ukrainę będziemy wojować”, co należy rozumieć jako powtórne mordowanie Polaków (a przy okazji innych, zwłaszcza Rosjan i Żydów), gdyż jak wiadomo, zbrodniarze banderowscy jedynie w mordowaniu bezbronnej ludności mieli osiągnięcia i to tak ogromne, że nawet zadziwiali tym niemieckich zbrodniarzy hitlerowskich.
Odznaczenie Pamięć Pogromcom i Ofiarom hitleryzmu i banderyzmu będzie zatem miało określoną wymowę historyczną i będzie dowodem, że naród polski wcale nie zapomniał o tych mordach, rzeziach i zbrodniach hitlerowskich oraz banderowskich, które różni kombinatorzy (ukraińscy i polsko-języczni) dla korzyści próbują wyprzeć i usunąć z polskiej świadomości.
Na odznaczenie to można składać zamówienia, poprzez wpłatę na ręce płka Tomasza Sulika herbu Asztom (komandora Szóstej Komandorii Warszawa i Wielkiego Skarbnika Bractwa) kwoty 150 zł na pokrycie jego kosztów. Gdy zainteresowanych tym odznaczeniem będzie ponad 20, wtedy uruchomiona zostanie jego produkcja i rozpocznie się jego wręczanie.
Ryszard Murat potwierdził, że jako pierwsza odznaczenie to otrzyma - na jej prośbę - gen. Elżbieta Sadzyńska (która złożyła już na nie zamówienie), między innymi z tego powodu, że ukraińscy zbrodniarze banderowscy w bestialski sposób wymordowali rodzinę (9 osób) jej męża kmdra prof. Józefa Czerwińskiego, żołnierza słynnej 27 Wołyńskiej Dywizji AK i uczestnika zwycięskiego szturmu Berlina w 1945 roku.
Potem, już po zakończeniu uroczystej części imprezy, z uwagi na to, że wiele osób żywo interesuje się konfliktem na Ukrainie, podejmuje tę kwestię w rozmowach i dyskusjach, a także snuje szereg rozmaitych teorii na ten temat, z inicjatywy Wielkiego Mistrza Ryszarda Murata nikektórzy obecni (Ryszard Murat, Bogdan Tadeusz Pokrowski i Elżbieta Sadzyńska) w krótkich wypowiedziach zaprezentowali swoje stanowiska – wiedzę i prognozy na temat aktualnego konfliktu ukraińsko-rosyjskiego oraz rozwoju związanej z tym konfliktem sytuacji na Ukrainie, w Polsce i na całym świecie.
Później odbył się catering i część towarzyska, przeznaczone na integrowanie się uczestników.
Wówczas też zainteresowani mogli obejrzeć wystawę złożoną z 50 unikalnych książek na temat zbrodni na Polakach, popełnionych przez ukraińskich banderowców.