bractwolider.org
-strona główna

Bractwo Liderów to szlacheckie stowarzyszenie o charakterze patriotycznym i międzynarodowym





GŁÓWNA IMPREZA BRACTWA LIDERÓW

Uroczystości patriotyczne Bractwa:

listopadowa rocznica zwycięskiej bitwy partyzanckiej

i rozstrzelania mieszkańców Kolonii Zbędowice 1942

między Kazimierzem Dolnym i Puławami

 

Relacja: 

 

   W sobotę 23 listopada 2019 roku w Powiecie Puławskim na Lubelszczyźnie odbyły się uroczystości patriotyzcne które składały się z trzech części:

  •  pierwsza - na cmentarzu wojennym w Kolonii Zbędowice
  •  druga - na cmentarzu w Kazimierzu Dolnym
  •  trzecia - w hotelu "Bochotnicka Grota" w Bochotnicy

Program uroczystości:

 

         Godz. 11:00-12:00 - cmentarz wojenny w Kolonii Zbędowice:

  • hymn narodowy i otwarcie
  • powitanie uczestników i sztandarów
  • okolicznościowe przemówienie - opis zdarzeń, które dokonały się tu w 1942 roku (Wielki Mistrz Bractwa Ryszard Murat - potomek jednej z polskich rodzin, rozstrzelanych tu przez Niemców)
  • apel poległych (prowadzi gen. bryg. BL Jan Rybak)
  • modlitwa za zabitych w tym miejscu polskich bohaterów (prowadzą: gen. bryg. BL Henryk Dziudek i ks. Łukasz Karol Uliasz)
  • złożenie kwiatów i zniczy  

        Godz. 12:30-13:00 - cmentarz w Kazimierzu Dolnym: przy grobie komendanta partyzanckiego por. Jana Płatka ps. "Kmicic" i przy znajdujących się nieopodal grobach mieszkańców Zbędowic poległych od niemieckich kul 21 listopada 1942 roku (dojazd autami do cmentarza od strony południowej - od miejscowości Męćmierz):

  • wojskowa uroczystość w wykonaniu 1 Pułku Strzelców Konnych im. Cesarza Napoleona z Garwolina (prowadzi dowódca tego Pułku st. chor. sztab. Janusz Bylinka-Nehrebecki)
  • złożenie zniczy pamięci 

         Godz. 14:00-16:00 - hotel "Bochotnicka Grota" w Bochotnicy: 

  • hymny i otwarcie
  • przedstawienie sztandarów i uczestników
  • uroczyste wręczenie nominacji na stopnie generalskie i oficerskie
  • uroczyste wręczenie prestiżowych odznaczeń - wśród nich Wojennego Medalu Pamiątkowego Kolonia Zbędowice 1942 
  • uroczysty obiad - w hotelowej restauracji.    
Znaczenie uroczystości dla świadomości patriotycznej

  

   Uroczystość patriotyczna 23 listopada 2019 roku jest najważniejszą z dorocznych imprez naszego Bractwa Liderów, związaną z walką i męczeństwem narodu polskiego. 

 

   Nasze Bractwo Liderów jest organizacją patriotyczną, a jego celem jest przede wszystkim wzmacnianie i utrwalanie świadomości patriotycznej. Na świadomość patriotyczną składa się głównie pamięć o przodkach i historii własnego narodu. Świadomość patriotyczna jest najważniejszą cechą, stanowiącą o istocie danego narodu i odróżniającą go od innych narodów. Wiąże się nie tylko z szacunkiem dla ojczystego kraju i własnego narodu, ale również z czynnym zaangażowaniem w upamiętnianie historycznych dla narodu polskiego wydarzeń.

 

   Jest to szczególnie ważne w dzisiejszych czasach, kiedy toczą się najbardziej groźne, bo zakulisowe i ukryte działania (trudno dostrzegalne dla wielu osób), mające na celu rozkład polskiego narodu i doprowadzenie do jego zaniku. 

 

   Uroczystość w Kolonii Zbędowice jest najbardziej odpowiednia do tego wzmacniania i utrwalania świadomości patriotycznej, ponieważ odbywa się w autentycznym miejscu wyjątkowej walki i męczeństwa narodu polskiego.

 

   Wojenne wydarzenia z Kolonii Zbędowice są bez wątpliwości historią polskiego narodu, choć o niewielkiej skali dla całego kraju, ale za to o ogromnym, symbolicznym wyrazie przekazu, ponieważ są najbardziej wzorcowym przykładem walki i męczeństwa narodu polskiego.

 

   Z jednej strony bowiem Polacy odnieśli tu jednego dnia (21 listopada 1942 roku) spektakularne zwycięstwo nad wrogiem w bitwie partyzanckiej (co ma wielkie znaczenie dla tradycji narodu polskiego, ukierunkowanej głównie na czczenie klęsk), a z drugiej strony sami w następnym dniu (22 listopada 1942 roku, kiedy to Niemcy z zemsty za klęskę rozstrzelali niemal wszystkich tutejszych mieszkańców) poświęcili dla Ojczyzny to, co najcenniejsze - życie własne i swoich rodzin.

  

   Świadomość patriotyczna ma większe znaczenie, niż cokolwiek innego, nawet niż wykształcenie i umiejętności zawodowe. Jeśli bowiem powtórzy się hekatomba z lat ostatniej wojny światowej, kiedy to naród polski poniósł najwyższe straty biologiczne wśród wszystkich narodów świata, ponieważ na każde tysiąc Polaków śmierć poniosło aż ponad 220 osób, to wszystko inne spada na dalszy plan, a najważniejszą kwestią jest przeżycie i przetrwanie narodu polskiego.

 

   Niech nikt z Polaków nie łudzi się, że obecnie naród polski jest już bezpieczny, że jego sytuacja jest pewna, a granice naszego kraju stabilne i wieczne (jak próbuje wmawiać naszemu narodowi wroga wobec niego propaganda).

 

   Przecież jeszcze nie tak dawno na strzępy rozerwane zostało tak stabilne państwo europejskie, jak Jugosławia, a w odniesieniu do Polski 70 lat temu (we wrześniu 1939 roku) dosłownie w ciągu kilku tygodni przestały istnieć wszelkie granice i nasze państwo polskie, a niby wieczne traktaty, układy i sojusze z największymi potęgami świata okazały się bez żadnej wartości, zaś naród polski - wierzący wówczas w te układy i traktaty - wystawiony został na poniżenie, poniewierkę i śmierć. Warto przy tym wspomnieć, że wręcz kilka dni temu Stany Zjednoczone, na sojuszu z którymi opiera swą obecną politykę nasze państwo kierowane przez znanych polityków, opuszczając Kurdów w Syrii ostentacyjnie okazały całemu światu, jak cenią sobie sojusze z tymi, którzy im zaufali.

 

   Tu, na uroczystości patriotycznej w Kolonii Zbędowice w sposób bezpośredni i namacalny zetknąć się można z autentyczną historią narodu polskiego, walką, bohaterstwem, poświęceniem i największymi ofiarami polskich bohaterów. 

 

   Uczestnicy przybyli zatem na tę uroczystość, aby w miejscu, gdzie polegli i są pogrzebani polscy bohaterowie, poczuć straszną atmosferę wojny, bezlitosnych zmagań ze zbrodniczym wrogiem: Niemcami - najbliższym sąsiadem (a przed wojną i obecnie - niby naszym najbliższym "partnerem"), i choć na chwilę zadumać się (i pomodlić się) nad zawsze najważniejszą kwestią, a mianowicie żeby takie wydarzenia, jak te z Kolonii Zbędowice, już nigdy się nie powtórzyły i aby już nigdy nie dotknęły naszego polskiego narodu. 

 

Krótki opis wydarzeń w Kolonii Zbędowice w 1942 roku:

 

   W sobotę 21 listopada 1942 roku operujący z Kolonii Zbędowice polski partyzancki oddział OW-KB (później Kedywu AK) pod dowództwem por. Jana Płatka ps. "Kmicic" stoczył tu zwycięską bitwę z wielką obławą niemiecką (uczestniczyło w niej 6 batalionów niemieckich). Siłami niemieckimi dowodził osławiony zbrodniarz i ulubieniec Himmlera SS-Obergruppenfuehrer (odpowiednik generała dywizji) Odilo Globocnik, dowódca SS i Policji w Dystrykcie Lubelskim Generalnej Guberni.

 

   W starciach zginęło ponad 100 niemieckich żołdaków i 3 partyzantów. Mogiły tych trzech partyzantów znajdują się na cmentarzu w Kolonii Zbędowice. Z kolei zabici Niemcy pogrzebani zostali w Lublinie (wyższej rangi) i Puławach (szeregowi), a później przeniesieni na rodzinne cmentarze w Niemczech i na wielki niemiecki cmentarz wojenny w miejscowości Polesie (między Puławami i Zwoleniem).

 

   W trakcie prezentacji filmowo-fotograficznej na zakończenie naszych uroczystości przedstawione zostaną fotografie partyzantów z Kolonii Zbędowice, ich niemieckich przeciwników oraz zabitych niemieckich żołdaków, także ich pogrzeby, ekshumacje i obecne miejsca spoczynku. 

 

   W czasie okupacji niemieckiej i partyzanckich bojów - ze względu na dysproporcje sił i uzbrojenia - ginęło zwykle kilku Niemców i kilkudziesięciu polskich partyzantów. Natomiast w bitwie pod Kolonią Zbędowice w 1942 roku, co jest unikalne, było dokładnie odwrotnie: w strzelaninie w niezwykłych urwiskach - pomimo ogromnej przewagi niemieckiej - zginęło ponad 100 Niemców i tylko trzech partyzantów.

 

   To dlatego w odwecie za tę niesłychaną kompromitację następnego dnia, w niedzielę 22 listopada 1942 roku te same niemieckie oddziały otoczyły Kolonię Zbędowice (traktując tę miejscowosć jako matecznik polskich partyzantów), a wydzielona 32-osobowa grupa niemieckich zbrodniarzy rozstrzelała niemal wszystkich (84 osoby) mieszkańców Kolonii Zbędowice, nawet niemowlęta, w ich mniemaniu "polskich bandytów" (niem. polnische Banditen). 

 

   Jedną z najważniejszym przyczyn klęski Niemców w bitwie pod Kolonią Zbędowice było ukształtowanie tutejszego terenu, wymarzone do działań partyzanckich. W związku z tym przedstawiamy garść informacji na ten temat:

    

    Miejsce opisanych wydarzeń to tak zwane Góry Zbędowickie, które zajmują obszar o bokach około 10x10 km w miejscu, gdzie Wisła najbardziej wygina swój bieg ku wschodowi, pomiędzy Puławami i Kazimierzem Dolnym. Góry te nie są wysokie (najwyższe miejsce leży obok cmentarza w Kolonii Zbędowice i ma 225 m n.p.m), ale są pocięte ogromną ilością wąwozów, urwisk i przepaści. Według przewodników turystycznych jest to region o największym nie tylko w Polsce, ale na całym świecie nasyceniu wąwozami i urwiskami (12 km na kilometr kwadratowy). Niewiele osób w Polsce wie, że mamy w naszym kraju tak unikatowe w skali świata krajobrazy, niezwykle atrakcyjne turystycznie, a przy tym z taką historią z lat wojny.

 

   Przedstawione ukształtowanie tutejszego terenu sprawiło, że w latach okupacji niemieckiej, a później okupacji sowieckiej w regionie tym obozowało, ćwiczyło i miało bazę wypadową wiele oddziałów partyzanckich.

 

   Nie przypadkiem też, oprócz bitwy pod Kolonią Zbędowice, która była najbardziej spektakularnym zwycięstwem polskich partyzantów (biorąc pod uwagę stosunek sił oraz strat) w okresie okupacji niemieckiej, właśnie w tym regionie odbyła się największa i również zwycięska bitwa polskich partyzantów w okresie okupacji sowieckiej.

 

   Konkretnie 24 maja 1945 roku polskie partyzanckie zgrupowanie ROAK (Ruchu Oporu Armii Krajowej, później WiN) pod dowództwem mjra Mariana Bernaciaka ps. "Orlik" dokonało tu pogromu i zagłady brygady NKWD oraz wspomagających ją oddziałów UB i MO. Była to 198. Samodzielna Brygada Wojsk Wewnętrznych NKWD, stacjonująca w Lublinie, złożona z funkcjonariuszy przeważnie o żydowskim pochodzeniu, którzy uprzednio zamordowali wielu polskich bohaterów, a także - jako tak zwana "brygada zaporowa" w czasie działań frontowych - wiele tysięcy żołnierzy Armii Czerwonej, przeważnie Rosjan. Bój ten określany jest nazwą: bitwa pod Lasem Stockim, a stoczony został niedaleko od cmentarza w Kolonii Zbędowice.

 

   W przyszłości zamieścimy tu szereg ilustracji dotyczących tej bitwy pod Lasem Stockim. Corocznie w maju nasze Bractwo Liderów organizuje dla zainteresowanych patriotyczną wycieczkę po miejscach tej bitwy, dla jej upamiętnienia. Warto też wspomnieć, że przyjacielem naszego Bractwa jest ostatni żyjący uczestnik tej bitwy pod Lasem Stockim, kpt. Józef Pobralski ps. "Puma", mieszkający obecnie w Łowiczu. W czasie tej bitwy, jak o tym świadczą fotografie, obsługiwał poniemiecki ręczny karabin maszynowy Sturmgewehr (przez Polaków nazywany potocznie "karabinem górskim").   

    

Informacje o uroczystościach ku pamięci wydarzeń w Kolonii Zbędowice

oraz bliższe informacje na temat tych wydarzeń 

 Kolonia Zbędowice

  Nasze Bractwo Liderów corocznie organizuje swoje główne uroczystości patriotyczne - w rocznicę bitwy partyzanckiej i rozstrzelania przez Niemców mieszkańców Kolonii Zbędowice 1942:

  • o godz. 11:00 – uroczystość patriotyczną na cmentarzu wojennym w miejscowości Kolonia Zbędowice 
  • o godz. 13:30 – uroczystość patriotyczną w hotelu "Bochotnicka Grota" w Bochotnicy.  

   Program uroczystości upamiętniających polskich bohaterów poległych w Kolonii Zbędowice - zgodnie z polską tradycją - składa się z kilku stałych części:

  • okolicznościowego przemówienia, przedstawiającego dane wydarzenie
  • apelu poległych, w trakcie którego wspominane są ich nazwiska
  • chwili zadumy (modlitwy za zmarłych) 
  • złożenia kwiatów i zniczy.  

Relacja telewizyjna   

 

   Uroczystość patriotyczną Bractwa, która odbyła się 25 listopada 2018 roku na cmentarzu wojennym w Kolonii Zbędowice, można nadal oglądać w Telewizji Internetowej "Studio Polaków".

 

   W celu obejrzenia tej relacji skopiuj i wklej do Google ten link: 

https://www.youtube.com/watch?v=Jouw83dRbh0 

 

   Z kolei uroczystość 23 listopada 2019 roku o godz. 11:00 obejrzeć można, kopiując i wklejając do Google ten link:

https://www.youtube.com/watch?v=_SLufASgw8g

  

     Serdecznie zapraszamy do obejrzenia tej relacji.

 

 Szwed
Dziudek

Gen. bryg. BL Edward Szwed herbu Szwed (od lewej) - w trakcie apelu poległych

i gen. bryg. BL Henryk Dziudek herbu Dziudek (od prawej)- także w trakcie apelu poległych

w czasie uroczystości patriotycznych na cmentarzu wojennym w Kolonii Zbędowice.  

 Pylak

    

   W trakcie uroczystości na cmentarzu wojennym w Kolonii Zbędowice odczytywane były listy - pozdrowienia i wyrazy błogosławieństwa od dwóch sławnych Metropolitów Seniorów Kościoła Katolickiego:

  • Metropolity Seniora Lubelskiego, Arcybiskupa prof. dra hab. Bolesława Pylaka (od lewej),
  • Metropolity Seniora Warszawskiego, Arcybiskupa prof. dra hab. Stanisława Wielgusa (od prawej).
 LWielgus

   Listy obu Arcybiskupów są krótkie i związane z patriotycznymi wydarzeniami, które miały tu miejsce w 1942 roku, oraz z patriotycznymi uroczystościami, organizowanymi przez nasze Bractwo ku ich pamięci. 

  

   Na przykład na uroczystości 25 listopada 2018 roku gen. bryg. BL Bogdan Tadeusz Pokrowski (b. dowódca jednostki wojskowej w Siedlcach, który wiele lat prowadził ceremonie wojskowe przy Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie) odczytał ich listy o następującej treści: 

  

   Pozdrawienia i wyrazy błogosławieństwa dla uczestników uroczystości od Metropolity Lubelskiego Seniora i wieloletniego Kanclerza Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, Arcybiskupa prof. dra hab. Bolesława Pylaka:

  

   Ukochani w Panu ! 

   Myślą i sercem jestem z Wami. Cofam się pamięcią do tych straszliwych czasów, w których zamordowano naszych Rodaków. Pamiętamy o nich w modlitwach. W ich intencji odprawiałem Msze święte w mojej kaplicy. Niech dobry Bóg będzie im nagrodą wieczną.

                                                                    Oddany w Panu Bolesław Pylak, Arcybiskup Lubelski Senior. 

 

   Pozdrowienia i wyrazy błogosławieństwa dla uczestników uroczystości od Metroplity Warszawskiego Seniora i wieloletniego Rektora Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, Arcybiskupa prof. dra hab. Stanisława Wielgusa:

 

   Ukochani w Panu Bracia i Siostry !

   Duchem i sercem jestem z Wami. Cieszę się, że pamiętacie o naszych rodakach, którzy oddali swe życie w obronie Ojczyzny. Łączymy się z nimi duchowo, wszak oni nadal żyją w Bożym świecie i wdzięczni są za pamięć i nasze modlitwy.

   Łącząc się z Wami, odprawię Mszę świętą w ich intencji. Wszystkim uczestnikom uroczystości z serca błogosławię !

 

                                                                                         Arcybiskup Stanisław Wielgus     

 

   Udział w uroczystościach na cmentarzu w Kolonii Zbędowice i w hotelu „Grota Bochotnicka” jest OTWARTY.

 

   Tylko udział w uroczystym obiedzie w restauracji hotelu "Bochotnicka Grota" ma charakter ZAMKNIĘTY, to znaczy uczestniczyć w nim mogą osoby, które zarezerwują miejsce. 


   Proponowany strój: mundur lub garnitur (jeśli ktoś nie posiada munduru), z odznaczeniami, a w przypadku jego posiadaczy płaszcz rycerski.

 

   Uroczystość na cmentarzu rozpoczyna się punktualnie o godz. 11:00. Wyrazem szacunku dla innych uczestników uroczystości jest przybycie znacznie wcześniej, aby zająć wskazane miejsce.  
 
   Osoby zamierzające uczcić pamięć polskich bohaterów poległych w Kolonii Zbędowice mogą przygotować do uroczystego złożenia przed pomnikiem kwiaty albo znicze. W takim przypadku należy to na miejscu od razu zgłosić organizatorowi uroczystości, aby dana osoba lub osoby zostały umieszczone w programie składania kwiatów i zniczy. Mogą być składane w imieniu środowisk, organizacji, komandorii albo pojedynczych osób.

   

   Kolonia Zbędowice to niewielka miejscowość leżąca na Lubelszczyźnie, między Puławami i Kazimierzem Dolnym, dokładnie w miejscu, gdzie Wisła najbardziej wygina bieg ku wschodowi.

 

   Trudno jednak do niej trafić, ponieważ leży w niewysokich, ale wyjątkowo urwistych górach (Górach Zbędowickich), pociętych niesamowitą plątaniną wąwozów, urwisk, wykrotów  i przepaści. Według przewodników turystycznych jest to rejon o największym na świecie zagęszczeniu wąwozów i przepaści (12 km na km²).

 

   Pośrodku tych gór, w ich najwyższym miejscu – 225 m n.p.m., w niewielkiej dolince na wierzchowinie położony jest malowniczy cmentarz wojenny, pomnik wyjątkowych wydarzeń historycznych z lat II wojny światowej – walki o wolność  i męczeństwa narodu polskiego. Spoczywa tu 88 bohaterów zabitych przez Niemców: 3 poległych partyzantów (każdy z nich zabił wcześniej w stoczonej tu bitwie po kilkunastu Niemców) i 84 mieszkańców Kolonii Zbędowice, rozstrzelanych przez niemieckich żołdaków z zemsty za przegraną przez nich bitwę, a ponadto jeden z partyzantów z wywiadu oddziału "Kmicica" (Wiktor Izot).

   Kolonia Zbędowice

Cmentarz wojenny w Kolonii Zbędowice jest niewielki. Spoczywają tu polscy partyzanci i osoby, które właśnie tu zostały rozstrzelane przez Niemców za walkę o wolność Polski. Wydarzenia w Kolonii Zbędowice są słynne jako idealny przykład walki o wolność Ojczyzny (zwycięskiej bitwy polskich partyzantów z Niemcami) i zarazem wstrząsającego męczeństwa narodu polskiego (w odwecie za klęskę Niemcy rozstrzelali mieszkańców tej miejscowości, wraz z rodzinami).

Członkowie kierownictwa Bractwa: dr Antonina Danuta Komorowska herbu Korczak, dr Maria Bożena

Mościcka-Wesołowska herbu Ślepowron i Ryszard Murat na cmentarzu wojennym w Kolonii Zbędowice.

 Murat

 

 

 

   Kiedyś w najbliższym sąsiedztwie tego cmentarza znajdowało się siedlisko rodziny Murat (przodków Wielkiego Mistrza Bractwa Ryszarda Murata), całkowicie spalone i zniszczone przez Niemców – została po nim tylko studnia.

  

   Tu bowiem jego dziadek Jan Murat (wraz z 12-ma innymi bohaterami wojennymi) otrzymał od Państwa Polskiego ziemię w nagrodę za zasługi w POW, w odzyskaniu niepodległości w 1918 roku i w wojnie w 1920 roku. Został wybrany przez pozostałych kolonistów wojennych sołtysem tej miejscowości Kolonii Zbędowice (podsołtysem Zbędowic) i był współorganizatorem pierwszego na ziemiach polskich oddziału partyzanckiego.  

 

 

 

 

 

 

Dziadek (Jan Murat 1899-1942) i babka (Balbina Murat 1900-1942) Ryszarda Murata w trakcie ślubu w 1925 roku. Oboje zostali rozstrzelani przez niemieckich żołnierzy w Kolonii Zbędowice wraz z dwojgiem dzieci: 10-letnim Stanisławem i 16-letnią Janiną. W chwili rozstrzelania Balbina Murat cudownie uratowała drugą córkę Mariannę (wówczas 8-letnią), przykrywając ją swym ciałem.

 Zbędowice

    

   Uroczystość na cmentarzu w Kolonii Zbędowice upamiętnia rzadko spotykane bohaterstwo i poświęcenie narodu polskiego w walce o wolność Ojczyzny – zwycięstwo (w bitwie partyzanckiej), ale równocześnie wielką tragedię (zagładę całej miejscowości i męczeństwo jej mieszkańców).

 

   Na początku lat 1920-tych w poprzecinanych urwistymi wąwozami Górach Zbędowickich 13-stu polskich bohaterów POW (Polskiej Organizacji Wojskowej) i wojennych - w nagrodę za zasługi w odzyskaniu niepodległości w 1918 roku i w wojnie 1920 roku  - oprócz ówczesnych odznaczeń otrzymało od Rzeczypospolitej Polskiej dodatkową nagrodę w postaci ziemi właśnie tu oraz wysokie pożyczki na zagospodarowanie się.

  

   W ten sposób powstało tu osiedle wojskowe, zwane Kolonią Zbędowice, a jej mieszkańców określano mianem kolonistów wojskowych.

 

    

   

 

 

 

 

Okładka jednej z publikacji

o wydarzeniach w Kolonii Zbędowice.

 Kmicic

 

 

 

   Pod koniec 1939 roku ci wojskowi koloniści zorganizowali pierwszy na ziemiach polskich oddział partyzancki organizacji OW-KB, podlegającej bezpośrednio gen. Władysławowi Sikorskiemu (ówczesnemu premierowi i Naczelnemu Wodzowi).

  

   Oddziałem tym dowodził por. Jan Płatek ps. „Kmicic” (ur. 1904), były żołnierz 1 Pułku Strzelców Konnych w Garwolinie, aktywny uczestnik walk w Warszawie w czasie przewrotu majowego w 1926 roku (jego 1 PSK wystąpił po stronie Marszałka Józefa Piłsudskiego) i absolwent słynnego Centrum Wyszkolenia Piechoty w Rembertowie (znanego później jako Akademia Sztabu Generalnego, Akademia Obrony Narodowej i Akademia Sztuki Wojennej).  

 

    

 

 

Późniejszy komendant oddziału partyzanckiego

z Kolonii Zbędowice Jan Płatek ps. „Kmicic”

jako żołnierz 1 Pułku Strzelców Konnych

w Centrum Wyszkolenia Piechoty

w Rembertowie w 1927 roku 

 

   Oddział ten pod dowództwem "Kmicica" przeprowadził wielką liczbę akcji zbrojnych przeciwko okupantowi niemieckiemu, głównie na terenie Powiatu Puławskiego, ale również w Lublinie, Dęblinie, Garwolinie i Warszawie.

 

   Na kanwie tych wydarzeń i działań „Kmicica”, który wiele akcji wykonał w mundurze niemieckiego oficera – filmowego Hansa Klossa z placówki Abwehry (wywiadu wojskowego) w Kazimierzu Dolnym, napisano scenariusz wielu odcinków słynnego serialu „Stawka większa niż życie”.  

 Stawka

  

 

 

 

 

Kadr z kultowego serialu

„Stawka większa niż życie”, przedstawiający Polaka w mundurze oficera Abwehry Hansa Klossa

(jego pierwowzorem był "Kmicic")

i jego niemieckiego przeciwnika Hermanna Brunnera, którego pierwowzorem był komendant Gestapo w Kazimierzu Dolnym (placówka Gestapo mieściła się w kompleksie budynków obecnego klasztoru).  

 aktorzy

   

Słynni aktorzy z serialu "Stawka większa

niż życie": Stanisław Mikulski grający rolę

Hansa Klossa, polskiego agenta w szeregach Abwehry; i Emil Karewicz, grający rolę jego przeciwnika Hermanna Brunnera, oficera Gestapo, oraz Henryk Leopold Jerzy Książę Kalinowski, który na uroczystości w Kolonii Zbędowice wręcza odznaczenia i wyróżnienia.

 

Spotkanie w siedzibie Związku Kombatantów Rzeczypospolitej Polskiej i Byłych Więźniów Politycznych w Warszawie w dniu

15 listopada 2013 roku.

Kowalik

Jeden z partyzantów "Kmicica", Antoni Kowalik ps. „Jastrząb” z polskim karabinem maszynowym Browning wz. 1928.

Uczestnik walk w II wojnie światowej od początku do końca: kampanii wrześniowej 1939 roku, potem partyzant

w Kolonii Zbędowice, a w końcu uczestnik szturmu Berlina 1945, kiedy został ciężko ranny. Uczestniczył w prawie wszystkich akcjach zbrojnych „Kmicica”, także w bitwie pod Kolonią Zbędowice. Jest przykładem wyjątkowej

waleczności i poświęcenia dla Ojczyzny. Odznaczony Krzyżem Walecznych i Orderem VIRTUTI MILITARI.

 

   Na polecenie szefa Policji Rzeszy Heinricha Himmlera, w listopadzie 1942 roku siły niemieckie pod dowództwem szefa Policji w Dystrykcie Lubelskim, znanego zbrodniarza SS-Obergruppenführera (odpowiednika gen. dyw.) Odilo Globocnika rozpoczęły wielką akcję likwidacji partyzanckiego oddziału "Kmicica".

 

 Wehrmacht

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Przegląd niemieckich oddziałów

przed akcją przeciwpartyzancką.

   Najpierw w środę 18 listopada 1942 roku niemieccy oprawcy aresztowali w okolicznych miejscowościach kilkuset członków konspiracji „Kmicica”. Wielu z nich od razu rozstrzelali (w Bochotnicy, Parchatce i Włostowicach) lub zastrzelili w czasie aresztowań (głównie w Kazimierzu Dolnym i Janowcu), a pozostałych (np. 40-tu mężczyzn z Pożoga czy 30-tu mężczyzn z Parchatki) zamęczyli później w różnych katowniach (głównie w aresztach w Puławach i w klasztorze w Kazimierzu Dolnym, a także na Zamku w Lublinie i w obozach koncentracyjnych na Majdanku i w Oświęcimiu). Dzień ten w Regionie Puławskim znany jest jako „Krwawa Środa”.

 

   W sobotę 21 listopada 1942 roku siły niemieckie liczące ponad 6 tysięcy doskonale uzbrojonych żołdaków: trzy bataliony Wehrmachtu (stacjonujące w położonych w centrum Puław koszarach polskiego pułku sprzed wojny), dwa bataliony żandarmerii polowej SS (stacjonujące w barakach obok Starostwa Powiatowego w Puławach - obecnie na ich miejscu znajduje się Szkoła Podstawowa i osiedle bloków) i Ostlegion nr 791 (stacjonujący w koszarach obok stacji kolejowej w Puławach), wsparte funkcjonariuszami Gestapo, Kripo, Orpo, Schupo i SD z całego Dystryktu Lubelskiego, a ponadto grupy kolonistów niemieckich z wiosek między Puławami i Zwoleniem (wyróżniające się największym okrucieństwem i fanatyczną nienawiścią do Polaków), otoczyły Góry Zbędowickie z zamiarem bezpośredniej likwidacji oddziału „Kmicica”.

 

   Żołdacy z niemieckich batalionów uzbrojeni byli w 5-strzałowe karabinki Mauser 98k (szeregowcy) i 32-strzałowe pistolety maszynowe MP-40 (podoficerowie) oraz granaty (Handgranate), zaś oficerowie w pistolety Parabellum i Walther, a ponadto - zgodnie z regulaminami batalionowymi - dysponowali dużą ilością uniwersalnych karabinów maszynowych MG-34 (pełniącymi rolę lekkich karabinów maszynowych - na dwójnogu lub ciężkich karabinów maszynowych - na trójnogu), granatnikami, moździerzami, armatami polowymi (te zostały ustawione przy linii kolejowej Puławy-Lublin na przewidywanej drodze ucieczki polskich partyzantów w kompleksy leśne na północ i wschód od Puław) oraz ciężarówkami, autami osobowymi (dla dowódców) i motocyklami.

 

   W trakcie bitwy 21 listopada 1942 roku Niemcy w wielu strategicznych miejscach (zwykle na najwyższych, zwanych przez miejscowych mieszkańców popularnie "górami") w Górach Zbędowickich ustawili swoje karabiny maszynowe MG-34, a także granatniki i moździerze. Z relacji, jaką złożyła Ryszardowi Murat Helena Saran (nosząca partyzantom "Kmicica" granaty w koszyku pod jajkami i serami), która wówczas miała 12 lat i mieszkała w nieistniejącym już (spalonym przez Niemców następnego dnia) domu na prawo od obecnego cmentarza, wynika, że niemieccy żołdacy niezwykle celnie strzelali z tych karabinów. Świadczy o tym na przykład fakt, że - według Heleny Saran - gdy w trakcie bitwy szła wierzchowiną (polem) od strony obecnego cmentarza do swego domu, to długo ostrzeliwana była ponad wąwozami i zaroślami seriami z niemieckiego karabinu maszynowego, który był ustawiony na jednej z "gór" w odległości aż 1 km. Żołdak strzelał jednak do niej nie po to, aby ją zabić, lecz raczej dla rozrywki lub udowodnienia innym Niemcom (prawdopodobnie dowódcom), jakie posiada umiejętności. Wielokrotnie bowiem krótkie serie pod jej stopy powodowały, że musiała podskakiwać, co z zewnątrz można było uznać za makabryczny "taniec".

 

   Zresztą również następnego dnia (22 listopada 1942 roku), w trakcie spędzania polskich mieszkańców na rozstrzelanie w rejon obecnego pomnika przed cmentarzem, niemieccy żołdacy urządzili sobie podobną makabryczną "zabawę". Wokół tego terenu także ustawionych zostało wtedy kilkanaście niemieckich karabinów maszynowych MG-34, zaś po obu stronach drogi, jaką jedzie się od strony Zbędowic do obecnego cmentarza, ustawiło się w szeregach kilkuset esesmanów z osławionego I Zmotoryzowanego Batalionu Żandarmerii Polowej SS, którym dowodził znany austriacki zbrodniarz mjr Erwin Schwieger (zlikwidowany w 1944 roku przez partyzantów białoruskich koło Mińska). Między tymi szeregami szedł drogą na rozstrzelanie w stronę obecnego pomnika mieszkający niedaleko 17-letni Jan Antas. Dla "zabawy" kilkuset pijanych niemieckich żołdaków, ustawionych z obu stron drogi z odległości kilku metrów strzelało mu w stopy z karabinków Mauser 98k, wskutek czego ku uciesze rechotających zbrodniarzy musiał ciągle podskakiwać - według Niemców "tańczyć". Trafiony wieloma kulami w stopy Jan Antas upadł między tymi szeregami kilkanaście metrów od obecnego pomnika przed cmentarzem, a później został dobity przez hitlerowskich morderców, zawiedzionych, że ta "zabawa" zbyt szybko się zakończyła.

 

   Wracając jednak do bitwy w dniu 21 listopada 1942 roku: Całodzienne nieskoordynowane i chaotyczne starcia w niespotykanych w innych regionach urwistych wąwozach i wykrotach zakończyły się wielką kompromitacją Niemców, zwłaszcza że większość z nich - w przeciwieństwie do polskich partyzantów - była niemal kompletnie pijana (przed akcją dla "animuszu" otrzymali przydział po dwie butelki wódki "kontyngentowej", które nosili w kieszeniach mundurów, a jeszcze je uzupełniali w przeszukiwanych w trakcie bitwy polskich gospodarstwach w Zbędowicach, Kolonii Zbędowice i Lesie Stockim).

 

   Wskutek pijaństwa, nadmiernej w stosunku do potrzeb liczby Niemców z różnych jednostek (dodatkowo rozmaicie umundurowanych), a także licznych wąwozów (do których żołdakom niemieckim nie chciało się wchodzić, więc ograniczali się do ich chaotycznego ostrzeliwania i obrzucania granatami - przez co oficerowie nie mogli zorientować się, gdzie faktycznie dochodzi do starć z polskimi partyzantami), niemieckie tyraliery i oddziały pomieszały się tak mocno, że pomimo wrodzonego zamiłowania do porządku niemieccy dowódcy przestali panować nad tymi oddziałami i ich zachowaniem.

 

   Nic więc dziwnego, ze rezultat tej bitwy był kompromitujący dla Niemców. Pomimo tak ogromnej przewagi nie tylko nie zniszczyli oddziału "Kmicica" (jak planowało i było tego pewne ich dowództwo), ale ponieśli wielkie straty. Konsternację niemieckich dowódców zwiększał fakt, że nie do końca wiedzieli, czy straty te w ich szeregach spowodowali rzeczywiście polscy partyzanci "Kmicica", czy też doszło do nich wskutek pomyłkowego wzajemnego ostrzeliwania się przez poszczególne niemieckie oddziały (gdyż i do tego dochodziło w bitewnym zamieszaniu).

 

  W starciach pod Kolonią Zbędowice, a zwłaszcza w trzech przygotowanych zasadzkach partyzanci „Kmicica” (w dużej części ubrani w zdobyte we wcześniejszych akcjach mundury niemieckie, co utrudniało ich rozpoznanie) wyeliminowali wielu Niemców, sami tracąc zaledwie trzech poległych (którzy zresztą świadomie poświęcili swe życie, aby zabić jak najwięcej najeźdźców).

 

   Jako przykład takiego poświęcenia można podać zachowanie jednego z tych partyzantów (jego mogiła znajduje się na cmentarzu w Kolonii Zbędowice). Przyczaił się w wykrocie w pobliżu obecnego cmentarza, a gdy nadeszła idąca chaotycznie i popijająca z butelek wódkę oraz pewna siebie wielka grupa niemieckich żołdaków, nagle wyskoczył z krzaków wprost w środek tej grupy i dzierżąc w rękach ręczny karabin maszynowy strzelał dookoła w Niemców, uśmiercając niemało z nich, zanim sam został zabity. 

 

    Niedaleko od tego miejsca doszło do innego niecodziennego zdarzenia. W krzakach na skraju jednego z wąwozów zaczaiła się niewielka grupa partyzantów "Kmicica", która znienacka skutecznie ostrzelała grupę zbliżających się wierzchowiną niemieckich żołdaków. Jednak pomimo dużych strat, dowodzący tą grupą oficerowie byli profesjonalistami i pod kulami szybko doprowadzili do uporządkowania szyków tej grupy, po czym zarządzili atak na pozycje polskich partyzantów. Wtedy pierwszemu biegnącemu na pozycje partyzanckie żołdakowi niemieckiemu celna seria z polskiego karabinu maszynowego (obsługiwał go ukazany wcześniej na fotografii Antoni Kowalik ps. "Jastrząb", zamieszkały we Włostowicach - obecnie osiedle w Puławach, dokładnie przy ul. Włostowickiej 217, gdzie nadal mieszka jego syn Janusz Kowalik; przy trasie z Puław do Parchatki, którą jedzie się do Kolonii Zbędowice) dosłownie ucięła głowę.

 

   Głowa ta, w hełmie z paskiem pod brodą, potoczyła się do tego wąwozu. Tymczasem żołdak ów, już bez głowy, biegł jeszcze kilkanaście metrów z automatem w rękach (z którego w międzyczasie strzelał) w stronę partyzantów, aż padł na oczach całego niemieckiego oddziału. Zrobiło to tak fatalne wrażenie na pozostałych Niemcach, że choć pijani zrozumieli sytuację i wycofali się z tego miejsca, co pozwoliło polskim partyzantom na odskok w inny rejon, gdzie znów powtórzyli ten manewr w stosunku do kolejnej niemieckiej grupy.

 

   Głowa ta wpadła w kupę uschniętych liści w tym wąwozie tak, że nie można jej było później odnaleźć. Bezskutecznie poszukiwali ją potem Niemcy, a nawet oskarżali mieszkańców Kolonii Zbędowice, że jako "polscy bandyci" umyślnie ją schowali, aby pohańbić Niemców. Głowa ta (a raczej czaszka), tkwiąca nadal w niemieckim hełmie, znaleziona została w tym wąwozie obok obecnego cmentarza już po wojnie (przez jednego z mieszkańców, który żyje do dziś).    

 

   Zabici i zmarli później z ran niemieccy żołdacy (ponad 100) leżą obecnie - po ekshumacji - głównie na wielkim niemieckim cmentarzu wojennym w miejscowości Polesie między Puławami i Zwoleniem, a trzej polscy partyzanci spoczywają na cmentarzu w Kolonii Zbędowice (z rozstrzelanymi mieszkańcami).

 

   Aby unaocznić wielkość niemieckich strat w bitwie pod Kolonią Zbędowice, należy podać, że ciała swoich zabitych tu żołdaków Niemcy zwozili ciężarówkami do słynnego budynku muzealnego w Puławach, określanego nazwą: Świątynia Sybilli, w którym naprędce urządzili kostnicę, jako że urzędowo przeznaczone do tego celu budynki w Puławach nie mogły pomieścić zwłok.

 

    Jeszcze większa była liczba rannych niemieckich żołdaków (niemało z nich zmarło później z ran). W ciągu całego dnia 21 listopada 1942 roku przywożeni byli do szpitala miejskiego w Puławach (który znajdował się wtedy w budynkach obok Pałacu Czartoryskich). Szpital ten nie był jednak w stanie pomieścić aż tylu rannych. W związku z tym niemiecki Starosta Powiatowy (Kreishauptmann) dr Alfred Brandt szybko zarządził, aby kolejnych rannych niemieckich żołdaków umieszczać w licznych pomieszczeniach wielkiego gmachu obecnego Liceum Czartoryskiego, który przekształcony został wtedy w prowizoryczny szpital.  

  

 Niemiec  Polesie

Od lewej: jeden z zabitych niemieckich żołdaków; od prawej: wyryty w kamieniu plan

wielkiego niemieckiego cmentarza w Polesiu koło Puław, gdzie leżą polegli niemieccy żołdacy. 

 

   Aby „wyrównać” w raportach do przełożonych kompromitujące straty, następnego dnia, w niedzielę 22 listopada 1942 roku te same niemieckie bataliony otoczyły osadę Kolonia Zbędowice, a wyznaczona grupa 32 niemieckich zabójców rozstrzelała tu niemal wszystkich mieszkańców (84 osoby). Niemieccy oprawcy (koloniści, którzy jeszcze przed wojną osiedlili się w kilku wioskach między Puławami i Zwoleniem) pod kierownictwem oficerów z placówki Gestapo w Kazimierzu Dolnym mordowali wszystkich bez względu na płeć i wiek, nawet dzieci poniżej jednego roku.

 

   Na miejsce mordu dwaj oficerowie Gestapo (jeden - komendant placówki w Kazimierzu Dolnym, pierwowzór filmowego Hermanna Brunnera oraz drugi z Lublina - zastępca szefa Gestapo na Dystrykt Lubelski) wybrali stok dolinki, gdzie obecnie znajdują się schody cmentarza, tuż przed domem Jana Murata (znajdującym się po przeciwnej stronie drogi), który pełnił funkcję sołtysa osiedla Kolonia Zbędowice.       

     

 

 

 

 

Rozstrzeliwanie odbywało się

w typowo niemiecki planowy

i systematyczny sposób. Oprawcy mordowali Polaków systematycznie,

po cztery osoby. Czterech niemieckich zbrodniarzy strzelało czterem Polakom w plecy i tył głowy z odległości

1-2 metrów, używając do tego 

dwóch karabinów Mauser 98k

(po pięć naboi) i dwóch pistoletów maszynowych MP-40

  (po 32 pociski w serii).  

 Rozstrzeliwanie

   Stok dolinki pokrył się stosem zmasakrowanych kulami zwłok, a spływająca krew stworzyła kilkucentymetrową zastygłą maź. Jednak pomimo strzelania z tak bliskiej odległości, cechującej Niemców wprawy w strzelaniu i użycia wielu pocisków - trojga polskich dzieci zbrodniarze nie mogli zabić.

 

   Niemowlę, liczący niespełna 1 rok Czesław Bieniek nie miał żadnego ubranka, ponieważ Niemcy zabrali go wraz z matką (liczącą niewiele ponad 20 lat) z domu w Kolonii Zbędowice w trakcie kąpieli. Idąc na rozstrzelanie wraz z trzema innymi osobami, matka niosła go na rękach, zawiniętego w chustę. Gdy zabita upadła wraz z nim, mały Czesław nadal żył, nawet niedraśnięty. Niemiecki zbrodniarz, zdumiony, że z odległości 1 metra wystrzelił do niego i jego matki aż 32 pociski z MP-40, stanął wówczas ciężkim wojskowym butem na piersi niemowlęcia i w ten sposób zadusił je.

 

   8-letnia dziewczynka Danuta Sykut szła na rozstrzelanie z matką Stefanią z domu Murat (krewną Ryszarda Murata; młodszą siostrą jego rozstrzelanego dziadka) i dwiema siostrami, młodszą i starszą, trzymając się za ręce. Strzelający 5 razy w jej plecy z odległości 1 metra niemiecki oprawca nie mógł jej zabić, choć upadła wraz z matką i siostrami, które z kolei mordowali trzej inni niemieccy zbrodniarze. Wtedy rozwścieczony rozbił główkę 8-letniej Danuty Sykut kilkoma uderzeniami kolbą karabinu Mauser 98k.

 Murat
   Z masakry w cudowny sposób ocalała inna 8-letnia dziewczynka, Marianna Murat, młodsza siostra ojca Ryszarda Murata.

  

   W trakcie rozstrzelania jego babka, a jej matka Balbina Murat (mająca wówczas 42 lata), upadając po trafieniu pięcioma kulami z karabinu Mauser 98k przykryła ją ciałem, chroniąc ją w ten sposób przed kulami kolejnego niemieckiego oprawcy, który z odległości metra wystrzelił do dziewczynki 32 pociski z automatu MP-40.

   

   Marianna Murat żyje do dziś i uczestniczy w naszych  uroczystościach, osobiście świadcząc o niemieckich zbrodniach.

    

       

Marianna Murat (po mężu Próchniak) 

oraz polski bohater wojenny -

Prezes Stowarzyszenia Kawalerów

Orderu Wojennego VIRTUTI MILITARI 

i prezes Zarządu Głównego Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych Henryk Leopold Jerzy 

Książę Kalinowski na uroczystości

w Kolonii Zbędowice. 

 

   Wśród stosu zwłok i pod ciałem matki 8-letnią Mariannę Murat odnalazł partyzant z wywiadu oddziału „Kmicica”, 21-letni wtedy Aleksander Przewłoka, w owym czasie mieszkaniec Zbędowic (później miejscowości Witowice koło Końskowoli, gdzie był sołtysem i prezesem Ochotnicznej Straży Pożarnej). Jako pierwszy pojawił się na miejscu masakry kilkanaście minut po odjeździe niemieckich zbrodniarzy (już po zapadnięciu zmroku i przy łunach palących się jeszcze wokół budynków).

 

   Ppłk BL Aleksander Przewłoka do śmierci (zmarł niedawno w wieku 97 lat) także bywał na organizowanych przez nas uroczystościach w Kolonii Zbędowice.

 

    Jako wstrząsającą ciekawostkę (ilustrującą straszne realia okupacji, kiedy to jedni Polacy byli bohaterami i poświęcali dla polskiego narodu swoje życie, a inni byli zdrajcami i nawet zbrodniarzami) podać można, że odnalezienie 8-letniej Marianny Murat pod zwłokami matki niby przypadkowo obserwował sąsiad Aleksandra Przewłoki ze Zbędowic, Feliks Maciąg, który pełnił wówczas funkcję sołtysa Zbędowic. Jako sołtysowi Zbędowic Niemcy nakazali mu, aby asystował przy rozstrzeliwaniu mieszkańców Kolonii Zbędowice (taką wersję oficjalnie rozpowszechniał).

 

   Jednak zadania Feliksa Maciąga, zlecone mu przez niemieckich mocodawców (był bowiem niemieckim agentem, prowadzonym przez funkcjonariuszy Gestapo z placówki w Kazimierzu Dolnym), były szersze: miał również obserwować, co się będzie działo później na miejscu zbrodni, a także miał zorganizować pogrzebanie zabitych Polaków tak, aby nie pozostało śladu po niemieckiej zbrodni.    

 

   Gdy więc Aleksander Przewłoka wydobył dziewczynkę Mariannę Murat spod ciała jej matki, sołtys Feliks Maciąg pojawił się natychmiast wśród stosu zwłok i kategorycznie oświadczył, że trzeba ją zabić, ponieważ przez Niemców została przecież wraz z innymi mieszkańcami Kolonii Zbędowice skazana na śmierć za "bandytyzm", a to, że ocałała, to skutek niedopatrzenia "niemieckich panów". 

 

    Trzymający na rękach uratowaną dziewczynkę Aleksander Przewłoka oświadczył mu wtedy (jego relacja znajduje się w posiadaniu organizatora uroczystości Ryszarda Murata):

   - Sołtysie, jeśli ona umrze, to ty umrzesz jeszcze tego samego dnia, a wraz z tobą cała twoja rodzina. W związku z tym ty jesteś teraz odpowiedzialny za to, aby żyła.

 

    Sołtys Feliks Maciąg dobrze wiedział, że nie są to czcze słowa, rzucone na wiatr, gdyż w okolicy słynne były akcje partyzantów "Kmicica", którzy niezwykle sprawnie likwidowali niemieckich konfidentów.

 

   Na przykład sam "Kmicic" dla dania przykładu okolicznej społeczności jeszcze przed zagładą Kolonii Zbędowice osobiście zastrzelił publicznie przed mleczarnią w Pożogu (na oczach kilkudziesięciu rolników, którzy przywieźli mleko do tej mleczarni, co było ich obowiązkiem kontyngentowym) nawet swojego szwagra Jana Chmielewskiego (męża siostry swej żony, mieszkającego wtedy w Pożogu), każąc mu najpierw uklęknąć przed zebranymi, wyznać winę, po czym zabił go na klęczkach strzałem z pistoletu w głowę. W ten niezwykle bezwzględny sposób "Kmicic" uświadomił całemu polskiemu społeczeństwu w regionie, że nikt ze zdrajców nie może liczyć na litość, skoro jest w stanie zabić nawet swojego bliskiego krewnego. Grób zdrajcy Jana Chmielewskiego znajduje się na Cmentarzu Włostowickim w Puławach.

 

   W związku z tym, świadomy, że może zostać zlikwidowany przez polskich partyzantów, sołtys Feliks Maciąg doprowadził do tego, że zakrwawiona 8-letnia Marianna Murat natychmiast trafiła pod opiekę jednej z rodzin w Zbędowicach, a następnie (już po kilku godzinach, co jest zdumiewające w tamtych okolicznościach i odległościach między miejscowościami) powiadomił o tym jej rodzinę, mieszkającą wtedy w miejscowości Stara Wieś koło Końskowoli. W związku z tym w nocy ciotka Chabora przyszła do Zbędowic (pokonując odległość około 10 km), zabrała dziewczynkę i prowadząc ją w śniegu (w nocy po zagładzie spadł pierwszy w 1942 roku śnieg) w szmatach, którymi prowizorycznie owinięto jej stopy, ponieważ w trakcie rozstrzeliwania miała na nogach sandałki, i przechodząc znów obok zakrwawionego miejsca zbrodni, zaprowadziła do swego domu. Następnie dziewczynka ta mieszkała do końca okupacji niemieckiej u członków swej rodziny w różnych miejscowościach (głównie w Płonkach i Młynkach).

 

   Zadziwiające jest, że choć miejsce jej przebywania doskonale znane było polskim zdrajcom - niemieckim konfidentom, a także ich niemieckim mocodawcom, zwłaszcza z placówki Gestapo w Kazimierzu Dolnym, to bali się aresztować ją i ukrywające ją osoby. Fakt ten świadczy, że tylko obawa przed własną nieuchronną śmiercią powstrzymuje oprawców przed kolejnymi zbrodniami

 

   Na podstawie bezspornych faktów i poszlak mieszkańcy Zbędowic powszechnie uważali, że ich sołtys Feliks Maciąg jest niemieckim konfidentem, a nawet nadali mu ksywę "Herszt". Nie został on zlikwidowany przez polskich partyzantów tylko dlatego, że rozpowszechniał informacje, iż w takim przypadku wszyscy mieszkańcy Zbędowic zostaną zabici przez Niemców w podobny sposób, jak mieszkańcy Kolonii Zbędowice. W związku z tym "Kmicic", który czuł się moralnie odpowiedzialny za zagładę Kolonii Zbędowice, a potem jego zastępca i następca kpt. Stanisław Piecyk ps. "Babinicz" (jeden z dowódców partyzanckich grup w bitwie pod Kolonią Zbędowice, a potem dowódca jednego z oddziałów w słynnym zgrupowaniu AK Hieronima Dekutowskiego ps. "Zapora"), tolerowali Feliksa Maciąga, choć otoczyli go siatką swoich agentów.

   

   Domniemanie, że Feliks Maciąg był agentem niemieckim, zostało niedawno potwierdzone w sposób niepodważalny. Jeden z działaczy naszego Bractwa Liderów, architekt, malarz i dziennikarz Tadeusz Strzępek (komandor Komandorii Kazimierz Dolny Bractwa), penetrując archiwa IPN w Lublinie przypadkowo odnalazł dokumenty sprzed kilkudziesięciu lat - wykaz niemieckich agentów na Lubelszczyźnie. W tym niesławnym gronie zdrajców widnieje także sołtys Zbędowic Feliks Maciąg.

 

   Tuż po wojnie Feliks Maciąg, który w międzyczasie zmienił (jak to się działo prawie zawsze w podobnych przypadkach) swych mocodawców z Gestapo na UB (Urząd Bezpieczeństwa), dla uniknięcia kul polskich partyzantów, wyjechał z rodziną na wieś na Ziemie Odzyskane, w rejon Krzyża Wielkopolskiego.     

 

 Zbędowice

 

Polski bohater wojenny (uczestnik Powstania Warszawskiego 1944, wyzwolenia Warszawy 1945, wkopywania słupów granicznych nad Odrą i wreszcie szturmu Berlina) - 94-letni Henryk Leopold Jerzy Książę Kalinowski

oraz Marianna Murat (po mężu Próchniak),

która w wieku 8 lat cudownie przeżyła rozstrzelanie w Kolonii Zbędowice, przykryta ciałem przez umierającą matkę Balbinę Murat;

a także 95-letni płk BL Aleksander Przewłoka, służący w wywiadzie partyzanckiego oddziału "Kmicica", który jako pierwszy pojawił się

na miejscu zagłady i odnalazł Mariannę pod ciałem jej matki (w miejscu, gdzie stoją).

  

 

Uroczystość na cmentarzu wojennym

w Kolonii Zbędowice.

   Polscy partyzanci zlikwidowali niemieckich zbrodniarzy, uczestników i sprawców masakry w Kolonii Zbędowice.

   

   Na przykład „Kmicic” osobiście zastrzelił dwóch oficerów Gestapo, którzy dowodzili akcją rozstrzeliwania polskich bohaterów w Kolonii Zbędowice:

  1. zastępcę szefa Gestapo na Dystrykt Lubelski – w czerwcu 1943 roku w zasadzce na szosie pod Wierzchoniowem (do dziś w tym miejscu przy szosie znajdują się resztki białej ściany - pomnika, postawionego jednak przez władze PRL dla upamiętnienia innego wydarzenia: wspomnianej wcześniej bitwy pod Lasem Stockim w 1945 roku) oraz 
  2. szefa placówki Gestapo w Kazimierzu Dolnym (pierwowzór filmowego Hermanna Brunnera) w jego gabinecie w obecnym klasztorze. Gabinet ten znajdował się na pierwszym piętrze istniejącego do dziś budynku klasztornego, z oknami wychodzącymi na południe - na ogród, w stronę cmentarza w Kazimierzu Dolnym.

   Do zastrzelenia szefa Gestapo w Kazimierzu Dolnym doszło w spektakularny sposób. Do dobrze strzeżonej przez uzbrojonych strażników (narodowości ukraińskiej) placówki Gestapo w kompleksie klasztornym "Kmicic" przyjechał w biały dzień autem, zarekwirowanym na szosie lubelskiej (Lublin-Warszawa) jednemu z niemieckich oficerów. Sam przebrany był w mundur oficera Abwehry, a towarzyszyło mu jako asysta trzech jego partyzantów (Józef Lewtak, Stefan Lalak i Antoni Kowalik), także umundurowanych i uzbrojonych na wzór niemiecki. 

 

   Okoliczności tego zdarzenia ujawniło dopiero po latach dwóch uczestników tej akcji (obok "Kmicica" brało w niej udział jeszcze trzech jego partyzantów, z których jeden Józef Lewtak ps. "Śmigły" z Pożoga zginął w 1943 roku w akcji pod Nasutowem, ale dwaj pozostali żyli jeszcze kilkadziesiąt lat po wojnie w Puławach). 

 

   Ukraińscy strażnicy bez przeszkód wpuścili auto z niemieckim oficerem na teren klasztoru, a "Kmicic" udał się wprost do gabinetu szefa tej placówki Gestapo (filmowego pierwowzoru Hermanna Brunnera) i zastrzelił go kilkoma strzałami z Parabellum. Następnie nie zatrzymywany wyjechał ze swą asystą tą samą drogą.

 

    W tej sytuacji niemieccy zwierzchnicy nie bardzo mogli ustalić, co się stało i kto faktycznie zastrzelił szefa Gestapo w Kazimierzu Dolnym. Ostatecznie - na podstawie poszlak, tworzonych umyślnie przez "Kmicica" - przyjęto, że zginął on wskutek niemieckich porachunków wewnętrznych na tle kryminalnym. Kwestia ta stała się kanwą jednego z odcinków serialu "Stawka większa niż życie".

 

   Tak przeprowadzona likwidacja niemieckiego zbrodniarza była wręcz wzorcowa, ponieważ uniemożliwiała Niemcom działania odwetowe wobec polskiej ludności (według niemieckich przepisów za każdego zabitego Niemca należało w tym okresie zgładzić co najmniej stu Polaków).  

 

   Zresztą niemal wszystkie akcje likwidowania niemieckich zbrodniarzy partyzanci "Kmicica" przeprowadzali w taki sposób, aby nie dawać Niemcom pretekstu do odwetowego zabijania za to Polaków. Np. w samych tylko Puławach (choć akcje takie prowadzili także w innych miejscowościach, zwłaszcza w Dęblinie i Lublinie) uprowadzili łącznie kilkudziesięciu Niemców, których zabito i pogrzebano bez śladu po nocach w okolicznych lasach, zwykle w rejonie obecnej stacji kolejowej Puławy Miasto.

 

   Schemat tych działań był podobny, jak w przypadku jednego z niemieckich oficerów, który mieszkał w Puławach przy ul. Polnej (w nieistniejącym już budynku obok miejsca, gdzie obecnie mieszka jeden z polskich kombatantów i działaczy naszego Bractwa - gen. bryg. BL Zygmunt Dzięgiel). Najpierw polscy partyzanci wykopali w okolicznych zaroślach (za obecną stacją kolejową Puławy Miasto) grób dla zbrodniarza (aby nie tracić później cennego czasu), następnie w nocy grupa partyzantów w niemieckich mundurach (ubezpieczana po drodze przez szereg innych grup) weszła do jego mieszkania właśnie przy ul. Polnej, rozbroiła go (zabierając mu automat MP-40 i kilka pistoletów), zaprowadziła w miejsce, gdzie znajdował się wykopany dla niego grób, po czym zabito go i w ciągu kilku minut pogrzebano oraz zamaskowano to miejsce gałęziami i mchem tak, że było już nie do rozpoznania.  

 

    W międzyczasie przy świetle latarek niemiecki zbrodniarz musiał własnoręcznie napisać podyktowane mu teksty na kilku pocztówkach do znajomych i członków rodziny. Były to zwykle krótkie teksty, typu: "Pozdrawiam z Gdańska. Teraz tu przebywam od paru dni. Nie martwcie się o mnie." 

 

    Później umyślnie wysłany kurier wrzucał do skrzynki pocztowej w Gdańsku (lub w innych miejscowościach) te pocztówki, które przez adresatów przekazywane były do Gestapo, prowadzące dochodzenie w sprawie tajemniczego zniknięcia zbrodniarza. Wydarzenie to także stało się kanwą jednego z odcinków serialu "Stawka większa niż życie".

 

   Jak bezspornie świadczą fakty, pomimo skrupulatnie - jak przystało na Niemców - prowadzonych śledztw, w świetle tak niepodważalnych dowodów (pocztówek, własnoręcznego pisma i stempli pocztowych, które były sprawdzane) Niemcy uznawali, że zabity przez polskich partyzantów niemiecki zbrodniarz nadal żyje, tylko z jakichś przyczyn, zwykle kryminalnych (w czasie II wojny światowej na wielką skalę rozpowszechniła się kryminalna działalność nawet wśród dostojników niemieckich, zwykle na tle rabowania i podziału "łupów" po zamordowanych Żydach), ukrywa się gdzieś. Nigdy też w takich sytuacjach Niemcy nie wyciągnęli przewidzianych swoim "prawem" konsekwencji w postaci uśmiercania 100 Polaków.

 

    Jeden z tych partyzantów, uczestniczący w akcjach likwidowania Niemców, zmarły niedawno w Puławach, przekazał organizatorowi uroczystości w Koloni Zbędowice Ryszardowi Murat nie tylko dokładne informacje, jak one się odbywały, ale także wskazał miejsca, gdzie do dziś znajdują się zakopane w lasach zwłoki niemieckich zbrodniarzy. 

 

 willa Kuncewiczów  willa Kuncewiczów

 Kloss

W Kazimierzu Dolnym znajduje się

willa Kuncewiczów (obecnie muzeum pisarki

Marii Kuncewicz; na fotografiach u góry),

w której w latach wojny mieściła się placówka niemieckiego wywiadu wojskowego – Abwehry.

 

 Dowódca partyzanckiego oddziału

z Kolonii Zbędowice - por. Jan Płatek

ps. „Kmicic” (którego postać była pierwowzorem słynnego filmowego Hansa Klossa) wykonał wiele akcji, przebierając się

w mundur oficera Wehrmachtu - komendanta tej placówki Abwehry, co było podstawą scenariusza serialu „Stawka większa niż życie”.

 

 

Obok: kadr z serialu "Stawka większa

niż życie". Przedstawia oficera Abwehry Hansa Klossa z komendantem placówki Gestapo Brunnerem w jego gabinecie (pierwowzorem postaci Hermanna Brunnera był komendant placówki Gestapo, mieszczącej się

w budynkach obecnego klasztoru

w Kazimierzu Dolnym).

   Te wyczyny „Kmicica” możliwe były dzięki stałemu podsłuchiwaniu przez polskich partyzantów z Kolonii Zbędowice rozmów telefonicznych, prowadzonych przez komendanta placówki Abwehry z Kazimierza Dolnego z komendantem miejscowej placówki Gestapo (pierwowzorem filmowego Brunnera) oraz z ich przełożonymi z Puław i Lublina.

 

   W miejscowości Parchatka, z której skręca się na Zbędowice, polscy partyzanci (sam Jan Płatek ps. "Kmicic" służąc w 1 Pułku Strzelców Konnych specjalizował się w łączności) podłączyli się bowiem pod biegnącą tam z Kazimierza Dolnego do Puław linię telefoniczną (istniejącą do dziś) i zakopany w ziemi kabel poprowadzili do swej bazy w Kolonii Zbędowice. W miejscu tym, przy drodze z Puław do Kazimierza Dolnego, Niemcy 18 listopada 1942 roku rozstrzelali ponad 20-tu Polaków - członków oddziału "Kmicica", którzy uczestniczyli w tej akcji podłączenia się pod linię telefoniczną, a obecnie w tym miejscu znajduje się pomnik upamiętniający ich rozstrzelanie 18 listopada 1942 roku.

 

   O zaciekłości w wymierzaniu sprawiedliwości zbrodniarzom świadczy także fakt, że w celu zabicia jednego z rozstrzeliwujących mieszkańców Kolonii Zbędowice niemieckich oprawców Johanna Luciusa z Góry Puławskiej (to on miał zadusić butem niemowlę Czesława Bieńka, o czym była mowa wcześniej), który w nagrodę został mianowany niemieckim burmistrzem miasta Zwoleń, w lutym 1944 roku 82-osobowy oddział Kedywu AK Rejonu Kazimierz Dolny pod dowództwem wspomnianego już kpt. Stanisława Piecyka ps. „Babinicz” (zastępcy i następcy „Kmicica” na stanowisku komendanta oddziału partyzanckiego) zaatakował miasto Zwoleń i w trwającej długo strzelaninie (oprawca bronił się w istniejącym do dziś murowanym młynie, ostrzeliwując się z automatu MP-40, tego samego, którym zabijał mieszkańców Kolonii Zbędowice) zlikwidował Luciusa, choć stracił w niej dwóch partyzantów.

 

   Polscy partyzanci zlikwidowali też wielu polskich zdrajców z okolicy, którzy jako konfidenci niemieccy rozpracowywali polskich partyzantów i byli współodpowiedzialni za śmierć mieszkańców Kolonii Zbędowice. Tylko jednego dnia w ciągu godziny w 1943 roku dwaj polscy partyzanci (jak ujawnił zmarły w zeszłym roku przyjaciel Ryszarda Murata płk Jan Kowalik ps. „Zawisza”) zlikwidowali w miejscowości Końskowola kolejno trzech niemieckich konfidentów.

 

   Innego odpowiedzialnego za zagładę Kolonii Zbędowice konfidenta Józefa Wójcickiego z Końskowoli, dwaj polscy partyzanci (wśród nich jego zięć Stanisław Ziółek ps. „Golf”) w 1943 roku dopadli między Męćmierzem i Podgórzem i tu - w zaroślach nad Wisłą - po strasznych torturach, w trakcie których przyznał się do czynów, o jakich nawet nie wiedzieli partyzanci - obdarli nożem ze skóry, po czym zmasakrowane zwłoki wrzucili w nurty Wisły. Jak ważną dla Niemców rolę odgrywał ten konfident (odpowiedzialny za śmierć łącznie około tysiąca Polaków z regionu puławskiego) świadczy fakt, że Niemcy wyłowili jego zwłoki pod Dęblinem, a następnie urządzili mu - jako jedynemu Polakowi w czasie okupacji - uroczysty pogrzeb z salwami kompanii honorowej na cmentarzu w Końskowoli. Przed kilku laty jego grób został na tym cmentarzu zlikwidowany, a jego nagrobek wyrzucony na śmietnik. 

 

   Do dziś w okolicy żyje niemało krewnych tych niemieckich konfidentów, którym z oczywistych przyczyn nie podobają się nasze uroczystości i którzy usiłują zatrzeć lub przynajmniej zniekształcić prawdziwy obraz wojennych wydarzeń w Regionie Puławskim. Między innymi to z ich inicjatywy i ich popleczników przed cmentarzem w Kolonii Zbędowice ustawiono „tablicę turystyczną” ze skandalicznymi „informacjami”, w których półprawdę pomieszano z nieprawdą, polskich partyzantów i patriotów nazwano "bandytami" (zgodnie z okupacyjną propagandą niemiecką), a niemiecką akcję wymordowania mieszkańców Kolonii Zbędowice - „uspokojeniem” regionu (tak, jak przedstawiała to niemiecka, hitlerowska propaganda).

    

   Odkryte w ostatnim czasie w archiwach kolejne dokumenty potwierdzają wcześniejsze informacje, że niemieckimi konfidentami (głównie Gestapo) było blisko stu polskich zdrajców w rejonie Kazimierza Dolnego, między innymi wspomniany ówczesny sołtys miejscowości Zbędowice Feliks Maciąg.
    
   Partyzanckiego komendanta „Kmicica” zamordował podstępnie, strzelając znienacka z pistoletu w plecy w 1943 roku w miejscowości Stanisławka, kolejny zakamuflowany niemiecki konfident (agent Gestapo z placówki w Kazimierzu Dolnym), pełniący rolę jego adiutanta, Kazimierz Łaszanowski ps. „Róg” z Kazimierza Dolnego.

  

   Świadkiem tego zdarzenia był 13-letni wtedy por. Tadeusz Kazanowski, który także bywa na naszych uroczystościach.

  

 Kazanowski  Kazanowski

  Por. Tadeusz Kazanowski, lat 86, z miejscowości Stanisławka, rolnik emeryt, w wieku 13 lat był świadkiem

śmierci komendanta oddziału partyzanckiego Jana Płatka ps. „Kmicic”, zastrzelonego niedaleko domu rodzinnego

 Tadeusza Kazanowskiego skrytobójczo dwoma strzałami w plecy przez agenta Gestapo z Kazimierza Dolnego. 

Na fotografii otrzymuje wyróżnienie na uroczystości naszego Bractwa z rąk gen. bryg. BL Henryka Czerkasa,

prezesa Zarządu Wojewódzkiego Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych w Lublinie. 

  

   Już dwa tygodnie później partyzanci „Kmicica” pod dowództwem jego następcy kpt. Stanisława Piecyka ps. „Babinicz” (wspomnianego wcześniej) pojmali zdrajcę Łaszanowskiego i rozstrzelali go dokładnie w miejscu, gdzie dokonał zbrodni, zaś „Kmicicowi” urządzili uroczysty pogrzeb z salwami honorowymi na cmentarzu w Kazimierzu Dolnym.  

 

    Jako ciekawostkę, dobrze ilustrującą realia okupacyjne, warto podać, że ciało zastrzelanego w Stanisławce przez partyzantów zabójcę "Kmicica" Niemcy przywieźli furmanką do Kazimierza Dolnego i złożyli w istniejącym do dziś budynku żydowskiej synagogi (ul. Lubelska 4). Przybyła na miejsce matka zdrajcy Kazimierza Łaszanowskiego rozpoznała zwłoki swego syna, które następnie Niemcy pogrzebali na miejscowym cmentarzu.   

 

 Przewłoka  Przewłoka

 Anna Przewłoka, zamieszkała w Puławach, prawnuczka komendanta oddziału partyzanckiego Jana Płatka ps. „Kmicic”.

Pamiątkowy dyplom Komisji Historycznej Zarządu Głównego Związku Kombatantów Rzeczypospolitej Polskiej
i Byłych Więźniów Politycznych wręcza jej gen. bryg. BL Henryk Czerkas, prezes Zarządu Wojewódzkiego w Lublinie

i członek Prezydium Zarządu Głównego Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych w Warszawie.

   

   W trakcie masakry 22 listopada 1942 roku Niemcy zniszczyli osadę Kolonia Zbędowice, zagrabili wartościowy dobytek mieszkańców i spalili doszczętnie zabudowania. Na przykład po siedzibie Jana Murata (dziadka Ryszarda Murata) została tylko studnia.

 

   Zagładę Kolonii Zbędowice przeżyło siedmiu kilkunastoletnich chłopców, których w trakcie rozstrzeliwania i palenia zabudowań Niemcy użyli do trzymania zrabowanych i przerażonych koni ich rodziców. Jednym z ocalonych w ten sposób był ojciec Ryszarda Murata, 14-letni wtedy Józef Murat, którego Niemcy zabrali do budynku Starostwa w Puławach (mieściło się w nim dowództwo niemieckiej operacji przeciwko partyzantom  „Kmicica”).

 

   Przez 2 tygodnie trzymali go z przeznaczeniem na śmierć w celi, w której obecnie znajduje się siedziba kombatantów BCh Oddział Puławy i Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych, zawsze uczestniczących w naszych uroczystościach. Wykupiony został za wielką łapówkę dla niemieckich dygnitarzy, którą zorganizował Władysław Murat (młodszy brat rozstrzelanego dziadka Ryszarda Murata, kierownik Szkoły Powszechnej w Końskowoli i późniejszy Powiatowy Inspektor Oświaty). Pieniądze na tę łapówkę pochodziły z przeprowadzonej wcześniej głośnej akcji partyzantów „Kmicica” na niemiecki bank (KKO) w Puławach.

 

   Po wojnie w miejscu pogrzebania rozstrzelanych mieszkańców Kolonii Zbędowice, z inicjatywy wspomnianego Władysława Murata urządzono cmentarz wojenny, który znajduje się pod opieką państwa jako miejsce walki i męczeństwa narodu polskiego. Z tego względu przed nim i dokładnie w miejscu rozstrzeliwania mieszkańców zawsze powiewają dwie polskie flagi.

 

   Najpierw na cmentarzu postawiono pomnik w kształcie krzyża, wzorowany na rodzinnym pomniku z mogiły rodziny Murat na cmentarzu w Końskowoli, z charakterystycznym orłem, który otrzymał przodek Ryszarda Murata o imieniu Murat od Władysława Jagiełły. Obecnie pomnik ten znajduje się w dole cmentarza, przy mogiłach rozstrzelanych.

 

 Kolonia Zbędowice

 

 

 

 

 

Wielki Mistrz Bractwa Ryszard Murat

pokazuje dr Antoninie Danucie Komorowskiej

i dr Marii Bożenie Mościckiej-Wesołowskiej pomnik na cmentarzu w Kolonii Zbędowice,

który wzorowany był na nagrobku

z rodzinnego grobu jego rodziny Murat.

 

Widoczny na tym pomniku wizerunek orła

nadany został przez króla Władysława Jagiełłę (jako uzupełnienie rodowego tatarskiego herbu - tamgi) jego przodkowi o imieniu Murat

z cesarskiego rodu Czyngis-chana, który

przybył wówczas do Polski ze Złotej Ordy.

  

Na tym historycznym wizerunku orła

wzorowany jest herb Bractwa. 

 

 Zbędowice

 

 

 

Orzeł w herbie Bractwa

wzorowany jest 

na historycznym wizerunku orła,

który widoczny jest

na pomniku znajdującym się

na cmentarzu
bohaterów wojennych

w Kolonii Zbędowice.

 

   W 1980 roku przed cmentarzem w Kolonii Zbędowice (tuż przed nieistniejącym od 1942 roku domem dziadka Ryszarda Murata) postawiono monumentalny pomnik, a na jego cokole wyryto nazwiska i imiona zamordowanych osób.

  

   Pomnik ten w symboliczny sposób przedstawia rodzinę Murat (przodków Ryszarda Murata) jako przykładową rodzinę idącą na rozstrzelanie: jego dziadka 43-letniego Jana Murata, babkę 42-letnią Balbinę Murat i ich 16-letnią córkę Janinę Murat. Z kolei czwartą osobę, 8-letnią Mariannę Murat autor tego pomnika przedstawił umyślnie - jak twierdził - w postaci wklęsłej, aby w ten sposób podkreślić, że w cudowny sposób przeżyła swe rozstrzelanie.

    

Kolonia Zbędowice

Członkowie kierownictwa Bractwa: dr Antonina Danuta Komorowska, dr Maria Bożena Mościcka-Wesołowska

 i Ryszard Murat przed cmentarzem wojennym w Kolonii Zbędowice. Widoczny pomnik ukazuje rozstrzelanych

przez Niemców członków rodziny Murat: dziadka i babkę Ryszarda Murata oraz dwoje ich dzieci. Wklęsła

postać dziecka na tym pomniku przedstawia Mariannę Murat (młodszą siostrę ojca Ryszarda Murata), która

w wieku 8 lat cudownie przeżyła to rozstrzelanie, przykryta ciałem przez swą matkę (babkę Ryszarda Murata).

 

   Twórcą tego pomnika był słynny artysta rzeźbiarz z Nałęczowa (zmarły niedawno w wieku 95 lat) Stanisław Strzyżyński, który na uroczystości w Kolonii Zbędowice otrzymał za to prestiżowe odznaczenie kombatanckie oraz maleńką statuetkę - miniaturkę swego pomnika.

 Strzyżyński  

    

   

Statuetkę pomnika w Kolonii Zbędowice otrzymuje Stanisław Strzyżyński lat 90 (Nałęczów),

słynny artysta rzeźbiarz, twórca

tego monumentalnego pomnika.

   
Od lewej płk Aleksander Przewłoka

(lat 95), członek wywiadu oddziału partyzanckiego "Kmicica", który jako pierwszy pojawił się na miejscu rozstrzelania w Kolonii Zbędowice 

i odnalazł 8-letnią Mariannę Murat

pod ciałem jej rozstrzelanej matki.

 

 

 

    

Uroczystość na cmentarzu

wojennym w Kolonii Zbędowice.

Arcybiskup prof. dr hab. Stanisław

Wielgus w trakcie mszy św. polowej.

 Zbędowice
 Zbędowice  Zbędowice

 

   Ewenementem, wartym podkreślenia, jest zgodny udział w uroczystościach w Kolonii Zbędowice kombatantów z konkurencyjnych ugrupowań partyzanckich, od skrajnie prawej do skrajnie lewej strony: NSZ – Narodowych Sił Zbrojnych, WiN – Zrzeszenia Oficerów i Żołnierzy Oddziałów Partyzanckich RP "Wolność i Niezawisłość",  AK – Armii Krajowej, BCh – Batalionów Chłopskich, AL – Armii Ludowej.

  

   Różnią się poglądami, a w przeszłosci nawet zwalczali się z bronią w ręku, ale w tej uroczystości uczestniczą zgodnie, zjednoczeni patriotyczną myślą o pomyślności Ojczyzny i pamięcią o mających tu miejsce wyjątkowo tragicznych wydarzeniach – walce o wolność i męczeństwie narodu polskiego.

 

   Ten solidaryzm i pojednanie partyzanckich kombatantów na naszej uroczystości są godne podkreślenia i stanowią wzór do naśladowania przez polskie społeczeństwo, które także dziś jest podzielone poglądami, ale powinno być zjednoczone troską o dobro Ojczyzny.

 

 Zbędowice

   Oto wiersz, który wygłosiła na Uroczystości na wojennym cmentarzu w Kolonii Zbędowice polska poetka patriotyczna Elżbieta Zimecka (radca prawny, zamieszkała w Lublinie).

   Zadedykowała go Wielkiemu Mistrzowi Bractwa, którego ojciec uratował się w Kolonii Zbędowice.

 

                       Generałowi Ryszardowi Murat

 

Zbędowicka Prawda

 

         Czy są jeszcze niepodległe serca
         Co chcą bronić Polski swoim ciałem
         I uparcie iść do zwycięstwa
         Jak Twój Dziadek... Generale?

         - Ty Jego nie znałeś.

Zimecka

 

A prawda Zbędowicka wciąż boli
I świeża jest ciągle jak otwarta rana
Bo takiego piekła zapomnieć nie można
I uwierzyć trudno w to dzieło szatana.

 

 

 

Czarny orzeł od rana bestialsko morduje
Z rozpaczy i trwogi struchlałą
Pełną rodzin wieś całą.
Z jej płaczów, jęków, krwi
Bezlitośnie drwi.

 Zimecka

 

Twój ojciec z siostrą cudem ocaleni.
On czternaście miał lat
I w piękne życie wierzył
Ona duszę anioła w bieli.

 

 

 

Dzisiaj stoimy na tej świętej ziemi
Okupionej męczeństwem jej dzieci
I składamy w hołdzie z pokorą
Męczennikom nieludzkich wyroków
Wieniec prawdy tamtych dni
           ... i tylko cisza trwa.

 

                       Elżbieta Zimecka

   Na rocznicowych uroczystościach upamiętniających walkę i męczeństwo narodu polskiego w Kolonii Zbędowice wręczane są najbardziej odpowiednie szczególne wyróżniania - miniaturowe statuetki pomnika Bitwy Partyzanckiej i Zagłady Kolonii Zbędowice 1942.

 

 Kolonia Zbędowice  Kolonia Zbędowice

Od lewej: miniaturowa statuetka pomnika Bitwy Partyzanckiej i Zagłady Kolonii Zbędowice 1942, wręczana

na uroczystości. Od prawej: ten sam pomnik w oryginale - przed cmentarzem wojennym w Kolonii Zbędowice.

Przy tym niecodziennym pomniku wyjątkowej walki i męczeństwa narodu polskiego z inicjatywy

władz państwowych zawsze, przez cały rok wiszą flagi narodowe.  

 Przewłoka

 

 

         W naszych uroczystościach 

statuetki te na prośbę

Wielkiego Mistrza Bractwa Ryszarda Murata wręczał 95-letni płk Aleksander Przewłoka, członek wywiadu oddziału partyzanckiego „Kmicica”, który jako pierwszy pojawił się na miejscu rozstrzelania i odnalazł 8-letnią Mariannę Murat pod ciałem jej matki.

 

 

Statuetki te wręczał

wraz z nim Wielki Mistrz Ryszard Murat, jako bezpośredni potomek rodziny, przedstawionej na tym pomniku.

        Na przykład na uroczystości w 2015 roku tą symboliczną pamiątką wyróżnieni zostali między innymi:

  1. mecenas Elżbieta Zimecka z Lublina, autorka wierszy o tematyce patriotycznej, która swymi wierszami upamiętnia wydarzenia w Kolonii Zbędowice;
  2. gen. bryg. BL Henryk Czerkas z Lublina, bohater walk z UPA, prezes Zarządu Wojewódzkiego w Lublinie i członek Prezydium Zarządu Głównego Związku Kombatantów Rzeczypospolitej Polskiej i Byłych Więźniów Politycznych;
  3. gen. bryg. BL Stanisław Jan Maciąga herbu Maciąga z Puław, „dziecko Zamojszczyzny”, prezes Zarządu Powiatowego w Puławach Związku Kombatantów Rzeczypospolitej Polskiej i Byłych Więźniów Politycznych i Zarządu Powiatowego Związku Inwalidów Wojennych RP w Puławach; 
  4. Tadeusz Strzępek z Męćmierza, architekt i malarz, zasłużony w organizacji opisywanych uroczystości;
  5. Kazimierz Józef Węgrzyn z Istebnej, poeta i wieszcz narodowy, który swymi wierszami upamiętnia wydarzenia w Kolonii Zbędowice.

   Ze względu na to, że ta niecodzienna pamiątka symbolizuje osoby rozstrzelane, które zginęły od kul wrogów narodu polskiego tak samo, jak żołnierze w bitwach, wręczenie poprzedzone jest wojennymi werblami, jakie w polskiej tradycji przysługują osobom poległym w walce o wolność.

  

   Osoby w Kolonii Zbędowice zginęły od kul wroga za wolność Polski i dlatego uważane są za bohaterów wojennych bez względu na ich wiek. Ofiara z życia i męczeństwo osób, które zginęły tu w wieku 8 czy 10 lat, a nawet jednego roku, są przecież nie mniej ważne, a nawet bardziej wstrząsające, jak śmierć w bojach żołnierzy i partyzantów w wieku 20 czy 40 lat.


   Przejmujące dźwięki wojennych werbli i pochylone sztandary wyciskają łzy z oczu wielu uczestnikom, nawet wiekowym kombatantom, którzy przeżyli wiele okropieństw wojennych i nie raz patrzyli śmierci w oczy.

 

 Wichniewicz  Obara Stępień   Chu  Kula

 

 Zimecka

 

 

Statuetkę pomnika Bitwy Partyzanckiej

i Zagłady Kolonii Zbędowice 1942 odbiera mecenas Elżbieta Zimecka z

 Lublina, autorka

wierszy o tematyce patriotycznej, która swymi wierszami upamiętnia wydarzenia

w Kolonii Zbędowice. 

 Zimecka
 Czerkas

   

Statuetkę pomnika

Bitwy Partyzanckiej

i Zagłady Kolonii Zbędowice 1942 odbiera gen. Henryk Czerkas z Lublina, bohater walk z UPA, prezes Zarządu Wojewódzkiego

w Lublinie i członek Prezydium Zarządu Głównego Związku Kombatantów RP

i Byłych Więźniów Politycznych.

Czerkas 
 Maciąga

   

Statuetkę pomnika

Bitwy Partyzanckiej

i Zagłady Kolonii Zbędowice 1942 odbiera gen. Stanisław Jan Maciąga herbu Maciąga z Puław, „dziecko Zamojszczyzny”, prezes Koła w Puławach Związku Kombatantów RP

 i Byłych Więźniów Politycznych i Zarządu Związku Inwalidów Wojennych RP

w Puławach. 

Maciąga 
 Strzępek

 

 

 

Statuetkę pomnika Bitwy Partyzanckiej

i Zagłady Kolonii Zbędowice 1942 odbiera Tadeusz Strzępek z Męćmierza, architekt i malarz, zasłużony

organizacji

  opisywanych   

  uroczystości. 

 Strzępek
 Węgrzyn

 

 

Statuetkę

pomnika Bitwy Partyzanckiej

i Zagłady Kolonii Zbędowice 1942 odbiera Kazimierz Józef Węgrzyn

z Istebnej, poeta

i wieszcz narodowy, który swymi wierszami upamiętnia wydarzenia w Kolonii Zbędowice. 

 Węgrzyn

Kolonia Zbędowice

   

Odznaczenie: Partyzancki Krzyż Zbędowicki

 

   Na uroczystościach Bractwa wręczane jest również prestiżowe pamiątkowe odznaczenie kombatanckie, pod nazwą: Partyzancki Zbędowicki Krzyż Pamięci 1942, upamiętniający partyzantów i zamordowanych mieszkańców Kolonii Zbędowice.  

 

Wojenny Medal Pamiątkowy Kolonia Zbędowice 1942

 

   Na uroczystości w sobotę 23 listopada 2019 roku wręczono kilkadziesiąt egzemplarzy prestiżowego odznaczenia: Wojenny Medal Pamiątkowy Kolonia Zbędowice 1942

 

   Inicjatorem i autorem tego odznaczenia jest gen. bryg. Marek Osiejewski (wiceprzewodniczący Zarządu Głównego Związku Zawodowego Policjantów przy Komendzie Głównej Policji w Warszawie), który też wręczał to odznaczenie.

 

   Medal ma tradycyjny okrągły kształt o średnicy 4,2 cm, wykonany w barwie antycznego srebra, na wstążce w kolorach czerwono-niebiesko-żółtych.

 

   Na medalu widnieje w postaci trójwymiarowej pomnik, stojący przed cmentarzem wojennym w Kolonii Zbędowice w miejscu, gdzie Niemcy rozstrzeliwali Polaków. Pomnik ten przedstawia polską rodzinę jako symboliczny przykład rozstrzelanych tu polskich rodzin. 

 

   Po drugiej stronie medalu widnieje orzeł, wyryty na drugim pomniku, ustawionym obok mogił poległych partyzantów i rozstrzelanych mieszkańców na cmentarzu wojennym w Kolonii Zbędowice. 

 

    Odznaczenie upamiętnia polskich bohaterów - mieszkańców Kolonii Zbędowice, którzy zostali masowo rozstrzelani przez niemieckich hitlerowskich zbrodniarzy w 1942 roku za działalność partyzancką (według Niemców za "działalność bandycką") - za współpracę z oddziałem partyzanckim por. Jana Płatka ps. "Kmicic".

 

   Odznaczenie to przyznawane jest nie za zasługi, lecz ma charakter pamiątkowy. Osoba posiadająca to odznaczenie wyraża w ten sposób szacunek dla najwyższego poświęcenia w obronie polskiego narodu, które okazali mieszkańcy Kolonii Zbędowice (poświęcenia życia własnego i swoich rodzin).

 

   Z tego względu otrzymać je może każda osoba, która docenia to poświęcenie. W związku z tym i Ty oraz rekomendowane przez Ciebie osoby mogą je otrzymać. Należy to zgłosić do organizatora uroczystości: Ryszard Murat, tel. 795 143 378, e-mail: ryszard.murat@gmail.com

 

   Serdecznie zapraszamy zainteresowanych. 

   

Miejsca uroczystości i dojazd do nich:

 

Cmentarz w Kolonii Zbędowice 

 

   Cmentarz wojenny w Kolonii Zbędowice znajduje się w centrum i w najwyżej położonym miejscu Gór Zbędowickich (225 m n.p.m.), leżących na Lubelszczyźnie, nad prawym brzegiem Wisły między Puławami i Kazimierzem Dolnym.


   Dojazd autem: z Puław szosą w kierunku Kazimierza Dolnego, a w miejscowości Parchatka (zaraz za Puławami) skręcić w lewo – w miejscu, gdzie po prawej stronie drogi widnieje zielony znak drogowy z napisem: ZBĘDOWICE 1 KM.

  

   Następnie krętym wąwozem (będącym przykładem tutejszego krajobrazu, wymarzonego do działań partyzanckich) należy jechać pod górę 1 km, a po wyjeździe na wierzchowinę Gór Zbędowickich skręcić w lewo, aby po przejechaniu kolejnego 1 km dojechać do cmentarza.

  

   Już sama droga tym krętym wąwozem daje wyobrażenie krajobrazu tutejszych gór. Jadąc tą drogą można zrozumieć, dlaczego sytuacja niemieckich żołnierzy w bitwie z miejscowymi partyzantami była beznadziejna i dlaczego ponieśli tu tak duże straty. Ta droga w Góry Zbędowickie została przebita przez polskich saperów dopiero w latach 1970-tych, przy użyciu materiałów wybuchowych i ciężkiego sprzętu wojskowego. Droga ta, jako wytwór ostatnich czasów (nieistniejący w latach wojny), stanowi tylko przedsmak niesamowitych naturalnych krajobrazów (wykrotów i urwisk porośniętych lasem i zaroślami) tutejszych gór, będących matecznikiem polskich partyzantów.

 

   Dojazd komunikacją publiczną: z Puław (np. sprzed dworca PKP i z centrum miasta) autobusem MZK linii 12 dojechać do miejscowości Parchatka, wysiąść obok wspomnianego znaku drogowego i piechotą dojść opisanym wąwozem do cmentarza (przejście tą drogą, liczącą 2 km, ale pod górę, zajmuje co najmniej 30 minut).

 

Cmentarz w Kazimierzu Dolnym

 

   Druga część uroczystości odbyła w godz. 12:30-13:00 na cmentarzu w Kazimierzu Dolnym - przy grobie komendanta partyzanckiego por. Jana Płatka ps. "Kmicic" i przy położonych niedaleko grobach kilku mieszkańców Zbędowic poległych od niemieckich kul 21 listopada 1942 roku.

 

   Dojazd na miejsce pod właściwą część cmentarza: autami od strony południowej - od miejscowości Męćmierz. Droga ta jest trudna do znalezienia, w związku z tym przejazd odbywa się w kolumnie aut spod cmentarza w Kolonii Zbędowice.

 

   Odbyła się tu wojskowa uroczystość w wykonaniu 1 Pułku Strzelców Konnych im. Cesarza Napoleona z Garwolina. Późniejszy partyzancki komendant, por. Jan Płatek ps. "Kmicic" w 1927 roku uznany został bowiem za najlepszego żołnierza 1 Pułku Strzelców Konnych w Garwolinie, w którym służył, i w nagrodę skierowany do Centrum Wyszkolenia Piechoty w Rembertowie. 

 

   W listopadzie przypadają również dwie najważniejsze rocznice tego pułku: ponad dwustuletnia rocznica wkroczenia tego pułku na teren Polski w 1806 roku za czasów Napoleona, a także stuletnia rocznica odtworzenia tego pułku po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku. 

 

   Obok grobu "Kmicica" znajdują się groby kilku mieszkańców Zbędowic, poległych od niemieckich kul w trakcie bitwy 21 listopada 1942 roku. Na ich grobach również złożono znicze.

 

Hotel "Bochotnicka Grota" w Bochotnicy 

 

   Trzecia część uroczystości odbywa się w hotelu „Grota Bochotnicka”. Znajduje się w sąsiedniej miejscowości Bochotnica, przy ul. Puławskiej 6.


   Po zjeździe z Gór Zbędowickich, w wymienionej wcześniej miejscowości Parchatka należy skręcić w lewo, w kierunku Kazimierza Dolnego. Najbliższa miejscowość to właśnie Bochotnica, a wspomniany hotel zlokalizowany jest i widoczny przy tej samej trasie – przy drodze z Puław do Kazimierza Dolnego.

  
   Nazwa hotelu „Grota Bochotnicka” pochodzi od groty – jaskini, która znajduje się obok, w kredowych skałach pod Górami Zbędowickimi. W tym hotelu jako główny motyw artystyczny wystroju użyty jest kształt tej jaskini, a dokładnie jej korytarzy.

 

   Szereg osób - uczestników uroczystości w hotelu tym spędza nocleg z piątku na sobotę. Zainteresowani mogą zamówić miejsce w „Grocie Bochotnickiej”, w pokojach 2 i 3-osobowych. W celu zamówienia miejsca należy zadzwonić do właścicielki hotelu: Monika Wiak, tel. 603 777 446.

 

   W trakcie uroczystości w "Bochotnickiej Grocie" wręczane są nominacje i odznaczenia.

 

   Na uroczystości 23 listopada 2019 roku wręczone zostały nominacje na stopień generała brygady - dla:

  • prof. płka Kazimierza Liszcza z Lublina (artysty muzyka - skrzypacza oraz kompozytora, pisarza i poety) 
  • dra płka pil. Ryszarda Nosińskiego z Warszawy (pilota i lekarza).

   a także nomniacje na wyższy oficerski stopień kapitana dla:

  • Jana Mieczysława Romaniuka z Lubartowa (wiceprezesa Koła w Lubartowie Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych)
  • Czesława Walczaka z Lublina (wiceprezesa Zarządu Wojewódzkiego w Lublinie Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych).   

   Wręczonych zostało także kilkadziesiąt egzemplarzy omówionego wcześniej prestiżowego odznaczenia: Wojenny Medal Pamiątkowy Kolonia Zbędowice 1942. Odznaczenie to zostało przygotowane z inicjatywy gen. bryg. Marka Osiejewskiego (wiceprzewodniczącego Zarządu Głównego Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Policjantów przy Komendzie Głównej Policji w Warszawie), który też je wręczał na uroczystości 23 listopada 2019 roku. 

 

   Lista osób odznaczonych tym medalem podana jest do wiadomości publicznej na naszej stronie w artykule pt: WYKAZ ODZNACZONYCH PRESTIŻOWYM Wojennym Medalem Pamiątkowym Kolonia Zbędowice 1942.

  

Kolejne uroczystości - sobota 26 września 2010 roku

 

   Kolejne uroczystości - w 2020 roku na cmentarzu wojennym w Kolonii Zbędowice i w hotelu "Bochotnicka Grota" odbędą się w sobotę 26 września 2010 roku.

 

    To przeniesienie terminu uroczystości na wrzesień jest realizacją słusznych postulatów uczestników, którzy wskazują, że uroczystość na cmentarzu pod koniec listopada jest bardzo uciążliwa dla starszych wiekiem kombatantów i skutkuje zagrożeniami dla ich zdrowia, wynikającymi z ewentualnych przeziębień. W końcu listopada jest bowiem bardzo zimno, a duża wilgotność powietrza jeszcze potęguje to zimno.

 

   W związku z tym organizator uroczystości podjął decyzję, że nie można narażać na utratę zdrowia zasłużonych kombatantów, zwłaszcza na takiej uroczystości na cmentarzu wojennym, gdzie chcą oni uczcić pamięć poległych Polaków.

 

   Jeśli więc uroczystość ta odbędzie się we wrześniu, gdy pogoda z początku jesieni jest jeszcze sprzyjająca, to w niczym nie zakłóci to istoty uroczystości, która i tak przecież ma wymiar symboliczny. Dla pamięci Polaków poległych w Kolonii Zbędowice najważniejszy jest bowiem fakt, że uroczystości takie odbywają się i że nikt w miejscu tym nie będzie narażony na ewentualną utratę zdrowia.

 

   Program tych uroczystości w sobotę 26 września 2020 roku będzie taki sam, jak dotychczas. 

 

   Serdecznie zapraszamy wszystkich zainteresowanych na omówione tu uroczystości patriotyczne - na cmentarzu wojennym w Kolonii Zbędowice i w hotelu "Bochotnicka Grota" w Bochotnicy w sobotę 26 września 2020 roku.

 




Użyte tu fotografie i teksty należą do właściciela tej strony.
Kopiowanie lub wykorzystywanie jakichkolwiek fotografii
lub fragmentów tekstu bez pisemnej zgody właściciela strony jest zabronione.
Naruszenie tych praw w razie ujawnienia grozi odpowiedzialnością cywilną i karną.
Odwiedzin:
588750