bractwolider.org
-strona główna

Bractwo Liderów to szlacheckie stowarzyszenie o charakterze patriotycznym i międzynarodowym





 

Pogrzeb Admirała Henryka Kalinowskiego

 

4 stycznia 2021 roku, Warszawa

Kalinowski

      

 

Pogrzeb 

admirała Henryka Kalinowskiego odbył się 4 stycznia 2021 roku

na Cmentarzu Prawosławnym przy ul. Wolskiej 138/140

w Warszawie.

           

 

Fotografia od lewej: Henryk Kalinowski wiosną 1944 roku został dowódcą plutonu w 6. Warszawskim Samodzielnym Zmotoryzowanym Batalionie 

Pontonowo-Mostowym. 

Kalinowski

   Zamieszczone tu fotografie z pogrzebu wykonali: 1. gen. bryg. BL Marek Roman Osiejewski (komandor Komandorii Osa Warszawa i wiceprzewodniczący Zarządu Głównego NSZZ Policjantów); 2. ppłk Krystian Herncisz (komandor Pierwszej Komandorii Otwock i przewodniczący Głównej Komisji Rewizyjnej Bractwa).

   Fotografie archiwalne Henryka Kalinowskiego przygotował Jego przyjaciel gen. dyw. BL Ryszard Murza Murat (Wielki Mistrz Bractwa Liderów). 

 

Kalinowski 

 

   Uroczystości pogrzebowe odbyły się przy grobie (w kwaterze nr 67), który jeszcze za życia admirał Kalinowski wzniósł dla siebie i swojej rodziny. 

 

   Pomimo czasów pandemicznych i dodatkowych obostrzeń wprowadzonych przez rozporządzenie Rady Ministrów z 21 grudnia 2020 roku, na uroczystości pogrzebowej zgromadziło się wiele osób, które chciały oddać ostatni hołd zmarłemu admirałowi Kalinowskiemu. Odnośnie pogrzebów, rozporządzenie to nie przewiduje ograniczenia liczby uczestników na cmentarzu (ale na uroczystościach pogrzebowych w świątyniach tak – jedna osoba na 15 m²), jednak całkowicie zakazuje organizowania konsolacji.  

 

KalinowskiUczestnicy (Rodzina, przyjaciele, znajomi, przedstawiciele różnych instytucji i organizacji, sztandary – chodzi o poczty sztandarowe i chorążych) zebrali się przy grobie

przed godz. 14:30. 

 

Kalinowski 

 

   O tej porze na cmentarz przyjechał karawan z trumną Zmarłego. Następnie prowadzona przez czterech kapłanów trumna, eskortowana przez asystę honorową Pułku Reprezentacyjnego Wojska Polskiego, z wnukiem Zmarłego Jakubem Kalinowskim i jego żoną, przy dźwiękach wojennych werbli i śpiewach kapłanów przybyła do grobu, przy którym zgromadzeni byli uczestnicy ceremonii pogrzebowej.  

 

KalinowskiKapłani i asysta honorowa Pułku Reprezentacyjnego Wojska Polskiego prowadzą trumnę do grobu.

 

Kalinowski 

 

   Przy grobie ustawione były liczne sztandary, chorągwie i buńczuki. W honorowym miejscu stał poczet sztandarowy Zarządu Głównego Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych, którego Zmarły był prezesem. Obok wyeksponowana była polska flaga narodowa, przekazana nam kiedyś z inicjatywy Premiera RP Mateusza Morawieckiego.  

 

Kalinowski 

 

   Z uwagi na ograniczenia pandemiczne z jednym sztandarem stała zwykle tylko jedna osoba (chorąży), a nie jak tradycyjnie przyjęto 3-osobowy poczet sztandarowy (ten wyjątek zastosowano wobec pocztu Związku Kombatantów). Pomiędzy chorążymi ze sztandarami zachowana była przepisowa odległość 1,5 metra. 

 

   Pocztami sztandarowymi dowodził z szablą w ręku gen. dyw. BL Bogdan Tadeusz Pokrowski (b. dowódca jednostki wojskowej w Siedlcach, który prowadził ceremonie przy Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie). 

 

KalinowskiPocztami sztandarowymi dowodził gen. dyw. BL Bogdan Tadeusz Pokrowski (od prawej).

Na pierwszym planie Żona Zmarłego Janina Kalinowska oraz Jego Syn Lech Kalinowski z Żoną.

Od lewej płk BL Marek Chałupka z tatarskim buńczukiem Ryszarda Murzy Murata. Za rodziną Zmarłego

stoi płk dr Marta Bolesława Kościelecka (komandor Pierwszej Komandorii Konstancin Bractwa). 

 

   Ze względu na ograniczenia pandemiczne obecni nosili przepisowe maseczki zasłaniające usta i nos oraz starali się zachowywać wymaganą odległość od innych osób.


  Wcześniej za duszę admirała Kalinowskiego odbyły się trzy msze święte, odprawione przez Jego przyjaciół: dwie katolickie (odprawili je: ks. Grzegorz Badziąg OFMCap. i ks. prałat Józef Roman Maj z naszego Bractwa Liderów) oraz nabożeństwo prawosławne.

 

Kalinowski 

 

   W ceremoniach religijnych na cmentarzu uczestniczyło czterech duchownych. Byli to dwaj kapłani katoliccy: wspomniany ks. Grzegorz Badziąg OFMCap. i ks. kmdr Janusz Bąk (kapelan środowiska kombatanckiego z parafii katedralnej Wojska Polskiego) oraz ks. Łukasz Karol Uliasz z Kościoła Starokatolickiego w RP.

 

Kalinowski  

Kalinowski 

   W uroczystości udział wziął także duchowny prawosławny ks. mgr Dawid Romanowicz - przedstawiciel Metropolity Sawy, zwierzchnika Kościoła Prawosławnego w Polsce. Po modlitwach złożył na ręce Rodziny Zmarłego wyrazy współczucia od Jego Eminencji, Wielce Błogosławionego Sawy, Prawosławnego Metropolity Warszawskiego i Całej Polski; od Jego Ekscelencji Najprzewielebniejszego Pawła (Tokajuka), Prawosławnego Biskupa Hajnowskiego oraz od proboszcza miejscowej parafii i zwierzchnika Cmentarza Prawosławnego ks. mitrata dra Adama Misijuka.

 

MaksymowiczWiceprezes Związku Kombatantów RP i BWP por. Janusz Maksymowicz wygłasza przemówienie nad trumną Zmarłego. 

 

   Po ceremoniach religijnych głos zabrał Janusz Maksymowicz, wiceprezes Zarządu Głównego Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych i zastępca zmarłego admirała Kalinowskiego. Ciepłymi słowami pożegnał Zmarłego w imieniu tego Związku i środowiska kombatanckiego. Treść jego przemówienia podana jest dalej.  

     

Następnie głos zabrał 

gen. dyw. BL Ryszard Murza Murat, prowadzący uroczystość pogrzebową

z upoważnienia admirała Kalinowskiego (który podjął taką decyzję przed śmiercią)

i Jego Rodziny. W przemówieniu, którego treść zatwierdził jeszcze przed śmiercią Zmarły, przedstawił Jego drogę życiową.  

 

Ryszard Murza Murat (od prawej)

i wnuk Zmarłego Jakub Kalinowski. 

Murat

   Zwrócił też uwagę, że admirał Kalinowski na wybudowanym dla Niego grobowcu polecił wyryć nie tylko swój herb z książęcą koroną, ale także napisy, nawiązujące do najważniejszych wydarzeń z Jego drogi wojennej: Warszawa 1944-1945, Czelin 27 II 1945, Berlin 1945.

 

KalinowskiWyryte na polecenie admirała Kalinowskiego na Jego grobowcu: Jego herb Kalinowa z książęcą koroną, a także napisy, nawiązujące do najważniejszych wydarzeń z Jego drogi wojennej: Warszawa 1944-1945, Czelin 27 II 1945, Berlin 1945.

Przy grobie poczet sztandarowy Zarządu Głównego Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych

oraz por. Arkadiusz Wiewiórowski z polską flagą narodową. 


   Treść tego przemówienia Ryszarda Murata przedstawiamy w drugiej części artykułu, wraz z archiwalnymi fotografiami, ilustrującymi poruszane w nim wątki.


   Po tym przemówieniu odtworzono dla Zmarłego dwie pieśni patriotyczne, które odzwierciedlają Jego postawę wojenną i życiową: „Zaszum nam Polsko” Kazimierza Józefa Barona Węgrzyna i „Gdy Polska da nam rozkaz” Adama Zwierza (treść obu tych pieśni przedstawiona jest dalej), a także przejmujący utwór muzyczny „Cisza”.


   Następnie sekretarz generalny Zarządu Głównego Związku Kombatantów RP i BWP gen. bryg. pds Elżbieta Sadzyńska wygłosiła wiersz (jego treść przedstawiona jest dalej), który ku pamięci Zmarłego napisał współczesny polski wieszcz narodowy, wspomniany Kazimierz Józef Baron Węgrzyn

 

SadzyńskaSekretarz generalny Związku Kombatantów RP i BWP gen. bryg. Elżbieta Sadzyńska wygłasza wiersz

Kazimierza Józefa Węgrzyna poświęcony pamięci Henryka Kalinowskiego. 


   Później przedstawiciele Przeoratu Mazowieckiego Orderu Świętego Stanisława na ręce żony Zmarłego przekazali Medal Roku Świętego Jana Pawła II, przyznany pośmiertnie Zmarłemu.

 

KalinowskiZdjęcie z trumny Zmarłego wstęgi Orderu Wojennego Virtuti Militari.


   Potem asysta honorowa Pułku Reprezentacyjnego Wojska Polskiego (pod dowództwem Rafała Dziędzielewicza) zdjęła z trumny wstęgę Orderu Wojennego Virtuti Militari, po czym - w trakcie złożenia trumny do grobu - oddała trzy salwy honorowe i zagrała na trąbce utwór wojskowy "Śpij kolego".

 

Kalinowski Salwy honorowe asysty honorowej Pułku Reprezentacyjnego Wojska Polskiego na pogrzebie admirała Kalinowskiego. 


   Następnie na grobie Zmarłego przy dźwiękach wojennych werbli złożono wieńce i kwiaty. W pierwszej kolejności złożony został wieniec od Rodziny Zmarłego, potem od Zarządu Głównego, Zarządu Okręgu Mazowieckiego i Zarządu Okręgu Śląskiego Związku Kombatantów RP i BWP, następnie od Prezydenta Miasta Stołecznego Warszawy Rafała Trzaskowskiego, a później od pozostałych organizacji i osób. 

 

Kalinowski Kalinowski

Od lewej: z wieńcem od Rodziny wnuk Zmarłego Jakub Kalinowski. Od prawej: wieniec od Rodziny

składają wnuk Zmarłego Jakub Kalinowski i Jego syn Lech Kalinowski.

 

KalinowskiWieniec składają przedstawiciele Zarządu Głównego Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych.

 

KalinowskiWieniec od Rafała Trzaskowskiego - Prezydenta Miasta Stołecznego Warszawy.

 

Kalinowski 

 

   Wieniec od Bractwa Liderów (ufundowany przez ppłka Aleksandra Nowaka, komandora Pierwszej Komandorii Wrocław) złożyli: gen. dyw. BL Ryszard Murat (Wielki Mistrz Bractwa) i płk Marek Chałupka (komandor Drugiej Komandorii Piastów Bractwa, który odpowiadał za nagłośnienie na uroczystości).

 

Kalinowski Jako ostatni wieniec od Bractwa Liderów złożyli: gen. dyw. BL Ryszard Murza Murat i płk Marek Chałupka.

 

   Później głos zabrał wnuk Zmarłego Jakub Kalinowski. W imieniu Rodziny podziękował obecnym za oddanie ostatniego hołdu dziadkowi (Henrykowi Kalinowskiemu) i przeprosił, że z uwagi na zakaz rządowy związany z pandemią Rodzina nie może zaprosić ich na tradycyjną konsolację.  

 

  Na zakończenie uroczystości, odchodząc, zgromadzone sztandary i chorągwie, pod dowództwem gen. dyw. BL Bogdana Tadeusza Pokrowskiego kolejno oddawały ostatni hołd Zmarłemu, poprzez ich tradycyjne pochylenie w stronę miejsca Jego spoczynku.

 

Kalinowski Kalinowski

Kalinowski 

Kalinowski 

Kalinowski 

 

   Spośród działaczy Bractwa Liderów obecni byli między innymi: 

  1. kpt. Andrzej Baracz (komandor Pierwszej Komandorii Józefów), 
  2. ppłk Daniel Bogusz (komandor Pierwszej Komandorii Łowicz), 
  3. płk Marek Franciszek Chałupka (komandor Drugiej Komandorii Piastów), 
  4. ppłk Mieczysław Cybulski (prezes Stowarzyszenia Twórców Fotoklub RP), 
  5. Artur Denisiuk
  6. ppłk Krystian Herncisz (komandor Pierwszej Komandorii Otwock i przewodniczący Głównej Komisji Rewizyjnej Bractwa), 
  7. ppłk dr Antonina Danuta Komorowska (komandor Czwartej Komandorii Warszawa i członek Kapituły Głównej - Zarządu Bractwa), 
  8. płk dr Wiesław Franciszek Korga (komandor Jedenastej Komandorii Warszawa i prezes Związku Weteranów i Rezerwistów Wojska Polskiego), 
  9. płk dr Marta Bolesława Kościelecka (komandor Pierwszej Komandorii Konstancin), 
  10. gen. bryg. BL Zygmunt Wacław Kowalczyk (komandor Pierwszej Komandorii Warszawa Wilanów), 
  11. ppor. Mariusz Marcin Kowalski (komandor Pierwszej Komandorii Gryfice), 
  12. kmdr Tomasz Zdzisław Kurzydło (sekretarz Klubu Kombatantów 1. DP im. T. Kościuszki) 
  13. dr Nabil al-Malazi (z Syrii), 
  14. gen. bryg. BL Andrzej Malinowski (komandor Komandorii Pokoju Warszawa i komendant Fundacji Korpus Pokoju), 
  15. gen. dyw. BL Antoni Robert Miśta (komandor Trzynastej Komandorii Warszawa), 
  16. gen. dyw. BL Ryszard Murza Murat (komandor Wielkiej Komandorii Warszawa i Wielki Mistrz Bractwa), 
  17. gen. bryg. BL Marek Roman Osiejewski (komandor Komandorii Osa Warszawa i wiceprzewodniczący Zarządu Głównego NSZZ Policjantów), 
  18. ppłk Andrzej Pachowski (komandor Elitarnej Komandorii Warszawa), 
  19. gen. dyw. BL Bogdan Tadeusz Pokrowski (komandor Siedleckiej Komandorii Bractwa),
  20. kontradmirał BL Bogdan Puczyński (komandor Pierwszej Komandorii Skierniewice), 
  21. dr Wojciech Niemira Rycerz; 
  22. Paweł Rębecki
  23. płk Tomasz Sulik (komandor Szóstej Komandorii Warszawa),
  24. ppłk Baron Truong Anh Tuan (komandor Tajsko-Wietnamskiej Komandorii Warszawa i przewodniczący Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Wietnamczyków w Polsce), 
  25. ks. Łukasz Karol Uliasz (komandor Komandorii Kozienickiej i prezes Polskiego Czarnego Krzyża), 
  26. ppłk Antoni Konrad Urbanek (komandor Trzeciej Komandorii Warszawa), 
  27. gen. bryg. BL Dariusz Krzysztof Wichniewicz (komandor Pierwszej Komandorii Warszawa Radość)
  28. por. Arkadiusz Wiewiórowski (komandor Komandorii Wielkiej Lechii Warszawa).

  

Kilka informacji o Cmentarzu Prawosławnym

Reduta Wolska

   Cmentarz Prawosławny w Warszawie funkcjonuje od 1834 roku, ustanowiony decyzją cara Rosji nawiązującą do pogrzebania na Reducie Wolskiej wielu uczestników jej krwawego szturmu 6 września 1831 roku w czasie powstania listopadowego. Pogrzebani tu zostali zarówno żołnierze rosyjscy, atakujący to umocnienie, jak i polscy, którzy go bronili.

   Także w czasach współczesnych, oprócz osób wyznania prawosławnego na Cmentarzu tym grzebani mogą być również inni zmarli, zwłaszcza wyznania katolickiego, jak admirał Henryk Kalinowski.

   Cmentarz ulokowany jest na słynnym umocnieniu ziemnym, zwanym Redutą Wolską, będącym od kilku stuleci (od XVII wieku) główną i najsilniejszą fortecą, broniącą Warszawy od najbardziej newralgicznego kierunku zachodniego. 

 

 

 

Na ilustracji od lewej: plan Cmentarza Prawosławnego na Reducie Wolskiej. Zaznaczone kolorem brązowym wały i fosy dają wyobrażenie, jak imponująca i potężna była to forteca. Grób admirała Kalinowskiego usytuowany jest w kwaterze 67, to jest w środkowej części Reduty od strony zachodniej. W tym rejonie stały armaty gen. Józefa Sowińskiego.  

   O Redutę Wolską toczyły się zacięte walki wojsk polskich ze szwedzkimi podczas potopu szwedzkiego w XVII wieku, z wojskami pruskimi podczas powstania kościuszkowskiego w 1794 roku, z wojskami rosyjskimi podczas powstania  listopadowego w 1831 roku i z wojskami niemieckimi w czasie obrony Warszawy we wrześniu 1939 roku.

 

   Rejon, gdzie znajduje się grób H. Kalinowskiego i gdzie odbył się pogrzeb, uwieczniony został w wierszu Adama Mickiewicza „Reduta Ordona”, gdyż tu 6 września 1831 roku stały polskie armaty i stąd gen. Sowiński z innymi oficerami obserwował przez lunety szturm przez rosyjskie oddziały pobliskiego niewielkiego fortu o nazwie Reduta Ordona. Po opanowaniu około godz. 7 rano tego fortu wojska rosyjskie (w liczbie kilkunastu tysięcy żołnierzy i stu armat) przypuściły około godz. 9 zmasowany atak na Redutę Wolską, bronioną przez trzy bataliony polskich żołnierzy pod dowództwem gen. Józefa Sowińskiego, któremu na pomoc przyszedł jeszcze jeden batalion z 10. pułku piechoty na czele z majorem Piotrem Wysockim.

   Po całkowitym wyczerpaniu się amunicji po stronie polskiej, wielokrotnie liczniejsze doborowe oddziały rosyjskie wdarły się na szańce (wały) Reduty i w niezwykle zaciekłej walce na bagnety zdobyły ją szturmem około godz. 10:30, a gen. Sowiński poległ w walce (niedaleko znajduje się jego grób i mogiły zarówno obrońców, jak atakujących). O szturmie tym i śmierci gen. Sowińskiego traktuje z kolei wiersz Juliusza Słowackiego "Sowiński w okopach Woli".

 

Sowiński

"Gen. Sowiński na szańcach Woli" - znany obraz olejny Wojciecha Kossaka (1856-1942) z 1922 roku,

przedstawiający jego wizję opisywanych wydarzeń. Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie.   

 

   Z kolei 9 września 1939 roku kompania piechoty (8. kompania por. Zdzisława Pacaka) żołnierzy polskich (groby tych żołnierzy również się tu znajdują) skutecznie powstrzymała w tym miejscu najgroźniejszy szturm Warszawy przez pancerny zagon niemiecki (4. Dywizję Pancerną pod dowództwem gen. Georga Hansa Reinharda).

   Doszło wtedy do wydarzenia, które było najbardziej spektakularnym polskim zwycięstwem w kampanii 1939 roku, a nawet wielką bitwą pancerną, choć po stronie polskiej nie wystąpił ani jeden czołg czy inny pojazd, zaś Niemcy ponieśli tu nieprawdopodobne straty. 

   Przed starciem polscy żołnierze wytoczyli z pobliskiej fabryki chemicznej "Dobrolin" ponad sto beczek z terpentyną, które ulokowali na przedpolu, a następnie podpalili strzałami w chwili ataku niemieckiego. W ciągu kilkunastu minut spaliło się wtedy ponad 100 niemieckich czołgów i innych pojazdów pancernych wraz z załogami. Por. Pacak tak wspominał to wydarzenie:

   "Niespodziewanie zapalają się wytoczone przez nas na przedpole beczki z terpentyną. Strzelają płomienie w czołgach i samochodach pancernych. Rzadkie początkowo płomienie zaczynają łączyć się w jęzory ognia, piąć się wszerz i wzwyż, aż całe skupisko unieruchomionych pancernych wozów zalewa czerwona lawina. Płomienie huczą. Widzimy, jak pożogą ogarniani są zabici i ranni. Niemcy nie mają czasu wyskoczyć z otwieranych w panice włazów, w pół skoku dosięga ich płomień. Coraz głośniejsze są wołania o pomoc. Płomienie nie znają litości. Siekają też bez przerwy polskie kule.

   Rosnący żar płomieni i siła wybuchów artyleryjskich wyrzuca w górę beczki z terpentyną, które zwalając się na ziemię strzelają słupami nowych ogni. Już od rozlewającego się morza terpentyny zajęły się wozy amunicyjne wroga. Huk wylatujących w powietrze samochodów zagłusza nasz ogień...

   Wróg zaprzestał natarcia. Przerażony, ogłuszony szukał już tylko ocalenia... Machina atakująca straciła rozpęd. Rozbitym czołem kolumny rządził jeden rozkaz: ratować własne życie."

 

Wola Reduta Wolska
Czołgi niemieckie na Woli przed atakiem na Redutę Wolską.   Tablica upamiętniająca opisywane wydarzenia.

 

   Pod wrażeniem tej niesłychanej klęski (a wielkiego zwycięstwa polskiego, mało znanego, być może z powodu jego makabrycznego charakteru) sam Hitler - z obawy przed podobnymi incydentami - zakazał swym wojskom dalszych szturmów Warszawy, decydując się już tylko na jej blokadę i bombardowanie.

 

 
 
 
Przemówienie na cmentarzu
Janusza Maksymowicza


Tekst przemówienia

por. Janusza Maksymowicza,

wiceprezesa Związku Kombatantów RP

i Byłych Więźniów Politycznych, 

                   wygłoszonego na pogrzebie

                   w dniu 4 stycznia 2021 roku. 

 

 

 

 

 

   Szanowna Rodzino, Drodzy Zebrani na tej smutnej uroczystości.

   W świąteczne dni Bożego Narodzenia odszedł na Wieczną Wartę nasz Kolega i Przyjaciel, komandor Henryk Leopold Kalinowski, prezes Zarządu Głównego Związku Kombatantów Rzeczypospolitej Polskiej i Byłych Więźniów Politycznych, kawaler Orderu Wojennego Virtuti Militari, wielce zasłużony działacz polskiego ruchu kombatanckiego.  

Maksymowicz

    Henryk urodził się w 1925 roku w Krzemieńcu, w rodzinie szlacheckiej Józefa i Heleny z d. Jastrzębskiej. W młodości był słuchaczem kursu dla małoletnich Korpusu Ochrony Pogranicza. Po 17 września 1939 roku znalazł się na terenach zajętych przez ZSRR i pod okupacją sowiecką działał w partyzantce na Wołyniu i Polesiu. 12 marca 1944 roku wstąpił, jako ochotnik, do 1 Armii Wojska Polskiego uzyskując przydział do formowanego w Lebiedynie koło Sum 6. Samodzielnego Zmotoryzowanego Batalionu Pontonowo-Mostowego, w składzie którego przeszedł cały swój szlak bojowy, zakończony walkami w Berlinie. 

   We wrześniu 1944 roku, w końcowym okresie Powstania Warszawskiego brał udział, w składzie 3. Dywizji Piechoty, w forsowaniu Wisły z Saskiej Kępy na Solec.

   W czasie dramatycznych walk o utrzymanie przyczółków na Odrze, w rejonie Czelina, razem z grupą kolegów, Kresowian, był inicjatorem postawienia pierwszego, biało-czerwonego słupa granicznego nad Odrą oraz opracowania "Aktu Czelińskiego", którego oryginał znajduje się w Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie.

   Po zakończeniu wojny ukończył Oficerską Szkołę Saperów w Lublinie i jako żołnierz zawodowy, w latach 1947-1950 brał udział w rozminowywaniu kraju.

   Przeniesiony do Sztabu Generalnego Wojska Polskiego pracował na różnych stanowiskach dowódczych. Był szefem wydziału rozpoznawczego w Dowództwie Marynarki Wojennej, a następnie szefem sztabu bazy Marynarki Wojennej w Świnoujściu.   

   Henryk był absolwentem dwóch Akademii Wojskowych - radzieckiej i polskiej. Do czasu przejścia, w 1980 roku, na emeryturę, pracował w pionie naukowo-dydaktycznym Wyższej Szkoły Marynarki Wojennej, a następnie jako kierownik Katedry Taktyki i Sztuki Operacyjnej w Akademii Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. 

   Po przejściu na emeryturę komandor Kalinowski zajął się bardzo aktywnie działalnością kombatancką, najpierw w Związku Bojowników o Wolność i Demokrację, a po jego rozwiązaniu w Związku Kombatantów Rzeczypospolitej Polskiej i Byłych Więźniów Politycznych. Przez wiele lat był przewodniczącym Komisji Historycznej Związku Kombatantów, przewodniczącym Rady Krajowej Żołnierzy Wojska Polskiego, kanclerzem Związkowej Kapituły Odznaczeń, sekretarzem generalnym Stowarzyszenia Kawalerów Orderu Wojennego Krzyża Grunwaldu. 

   Był we władzach wielu ogólnopolskich stowarzyszeń, między innymi Wielkim Admirałem Stowarzyszenia Bractwa Liderów, Wielkim Ambasadorem Orderu Świętego Stanisława Biskupa-Męczennika, wiceprezesem Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Misja Pojednania.

   Zaprojektował wiele honorowych i pamiątkowych odznaczeń związkowych, w tym dwa związane ze stuleciem odzyskania przez Polskę niepodległości.

   W uznaniu wielkich zasług i osiągnięć w działalności związkowej wybrany został wiceprezesem, a na siódmym Kongresie, w maju 2019 roku, prezesem Zarządu Głównego Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych.

   Żegnam Cię Drogi Prezesie, Drogi Przyjacielu, w imieniu Zarządu Głównego, w imieniu 40 tysięcy kombatantów, podopiecznych, w imieniu wszystkich współpracowników i naszych przyjaciół, którzy Ciebie szanowali i byli pełni uznania za Twój dorobek i pracowite życie. Pamięć o Tobie, o Twoich dokonaniach, walce o zapewnienie kombatantom godnych warunków bytowych i zachowanie w pamięci pokoleń zbrojnego wysiłku polskiego żołnierza pozostanie na zawsze w naszych sercach, w historii i tradycjach Związku.

   Rodzinie i wszystkim bliskim Zmarłego składam wyrazy najgłębszego współczucia, cały Związek łączy się z Państwem w bólu.

   Niech ta polska ziemia, którą tak kochałeś i o którą walczyłeś lekką Ci będzie. 

   Odszedłeś na wieczną wartę w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku wobec Ojczyzny.  

 

 

Przemówienie na cmentarzu Ryszarda Murata

Tekst przemówienia gen. dyw. BL Ryszarda Murzy Murata,

prowadzącego uroczystość pogrzebową Henryka Kalinowskiego, 

wygłoszonego na pogrzebie w dniu 4 stycznia 2021 roku.

Zawiera treść, uzgodnioną z admirałem Kalinowskim (za Jego życia),

uzupełnioną archiwalnymi fotografiami, ilustrującymi poruszane w nim wątki,

a także wybranymi ciekawostkami na ich temat, które opowiedział Ryszardowi Muratowi.

Te dodatkowe informacje odróżnione są od tekstu przemówienia mniejszą czcionką. 

 

MuratPrzemówienie gen. dyw. BL Ryszarda Murzy Murata, prowadzącego uroczystość pogrzebową.

 

 

Zmarły

admirał Henryk Leopold Jerzy Książę Kalinowski herbu Kalinowa,

urodził się w 1925 roku w Krzemieńcu na Kresach Wschodnich

    (miejscu urodzenia wieszcza Juliusza Słowackiego).     

 

Pochodził ze szlacheckiego i magnackiego rodu Kalinowskich,

który zapoczątkował Jędrzej Kalinowski (zm. 1531), posiadającego wiele włości

na Ukrainie i utrzymującego własną prywatną armię. Jeden z przedstawicieli tego

rodu, Marcin Kalinowski (1605-52), wojewoda czernihowski i hetman polny koronny, brał udział w wielu zwycięskich i przegranych bitwach z Kozakami i Tatarami.

W 1652 roku jako naczelny wódz armii koronnej dowodził nią w nieszczęśliwej

bitwie z armią kozacko-tatarską pod Batohem, w której poległ. 

 

Kalinowa

   H. Kalinowski opowiadał, że z tego powodu miał poważne kłopoty w 1944 roku, kiedy wstępował do 1. Armii Wojska Polskiego. W ankiecie nieopatrznie ujawnił, że zna język francuski i że nauczył się go w domu. Nawiązując do tego żydowski oficer NKWD domagał się wtedy aresztowania go i zesłania na Sybir, zarzucając mu niewłaściwe pochodzenie i wspomagając się wydaną w Związku Sowieckim "Encyklopedią", z której przytaczał zapis, że rodzina Kalinowskich w I. Rzeczypospolitej "uciskała lud ukraiński".  

 

   Henryk Kalinowski był bohaterem wojennym i słynął z dzielności i wyjątkowej postawy patriotycznej. Całe życie związany był z Wojskiem Polskim. 


   Już przed wybuchem II wojny światowej wstąpił do wojska jako kadet Korpusu Ochrony Pogranicza, chroniącego wschodnią granicę Rzeczypospolitej. W latach okupacji niemieckiej służył jako partyzant w Armii Krajowej i oddziałach Polskiej Samoobrony na Kresach Wschodnich. Jak wspominał, z rozkazu kierownictwa AK wykonywał wtedy zamachy na miejscowych niemieckich dygnitarzy i bronił skupisk polskiej ludności przed atakami banderowskich zbrodniarzy ukraińskich.


   Miał do tego uzasadnione powody, ponieważ banderowcy zamordowali w okrutny sposób aż 17 osób z jego najbliższej rodziny, wśród nich obu jego sędziwych już wtedy dziadków, z których jednego utopili w studni, a drugiego spalili żywcem w domu.  


   Później, po przesunięciu się frontu, wstąpił do 1. Armii Wojska Polskiego i ze swym batalionem saperów pod nazwą 6. Warszawski Samodzielny Zmotoryzowany Batalion Pontonowo-Mostowy uczestniczył w najbardziej krwawych bojach z Niemcami, które wtedy toczono – przy czym jako saper i dowódca plutonu saperów szedł zawsze do boju jako pierwszy, rozpoznając pole walki, usuwając pod ogniem nieprzyjaciela miny i zasieki, budując mosty i przeprawy, torując drogę własnym oddziałom i czołgom oraz przewożąc je przez rzeki i kanały: 

  • w walkach nad Wisłą w sierpniu 1944 roku, 
  • w walkach o Pragę i w desantach na pomoc powstańcom warszawskim we wrześniu 1944 roku, 
  • potem w wyzwoleniu Warszawy w styczniu 1945 roku, 
  • w walkach nad Odrą w lutym i marcu 1945 roku, 
  • i w końcu w krwawym szturmie stolicy wroga Berlina.

SaperzyPrzewożenie pod ogniem nieprzyjaciela przez saperów polskich żołnierzy przez przeszkody wodne.

Płaskorzeźba z Pomnika Chwała Saperom, który projektował Henryk Kalinowski (zobacz dalej). 

  

saperzySaperzy jako pierwsi szli do boju i ponosili największe straty.

Fragment płaskorzeźby z Pomnika Chwała Saperom, który projektował Henryk Kalinowski (zobacz dalej). 

 

Realia wojny i Bóg Stalin

 

   6. Warszawski Samodzielny Zmotoryzowany Batalion Pontonowo-Mostowy sformowany został w kwietniu 1944 roku w miasteczku Lebiedin koło miasta Sumy na północnej Ukrainie, zaraz po przesunięciu się frontu wschodniego na te obszary.

   Po intensywnym podwójnym przeszkoleniu (ogólnowojskowym i specjalistycznym saperskim) oddział ten skierowany został na front, który w lipcu 1944 roku stał nad rzekami Bug, a potem Wisła, aby umożliwiać jednostkom frontowym forsowanie tych przeszkód wodnych. W trakcie trwającego kilka tygodni transportu (koleją, samochodami i pieszo) nadal trwało doszkalanie jego żołnierzy.

     H. Kalinowski wspominał, że on sam, choć miał wtedy zaledwie 19 lat, od razu został mianowany dowódcą plutonu (w stopniu plutonowego), ponieważ jako jedyny w tym oddziale posiadał wykształcenie, zaś pozostali żołnierze pochodzili z różnych wiosek i nierzadko w życiu nie widzieli auta, traktora czy większego miasta. 

   Jednak ze względu na jego podejrzane pochodzenie (ze szlacheckiej rodziny Kalinowskich - zobacz wcześniej), jego pluton, a szczególnie on jako dowódca, otrzymali sprawdzonego sowieckiego "opiekuna". Był to Ukrainiec z pochodzenia, o imieniu Wasyl, ale w wieku około 70 lat, co na warunki żołnierskie było dość dziwne (chyba jednak - przypuszczał Kalinowski - chodziło o to, że sowieckim zwierzchnikom szkoda było dawać Polakom młodszego specjalistę).

  Z racji wieku ów Wasyl - oprócz rozmów i pogadanek politycznych oraz obserwowania polskich żołnierzy z plutonu Kalinowskiego - zajmował się kuchnią polową i gotował im posiłki, zwykle grochówki. Szybko zaskarbił sobie wdzięczność Polaków, gdyż naprawdę umiał to czynić i nie oszukiwał żołnierzy, jak inni kucharze. 

   W innych bowiem plutonach - jak wspominał Kalinowski - kucharzami byli niemal zawsze sowieccy Żydzi, którzy funkcje te obejmowali po to, aby nie być wysyłani na niebezpieczne akcje bojowe. Także do ich obowiązków należała "opieka" nad danym oddziałem w postaci obserwacji i podsłuchiwania żołnierzy oraz donoszenia o tym oficerom NKWD, również pochodzącym z narodu wybranego. Kucharze ci nie mieli żadnych umiejętności kucharskich, gdyż wcześniej zajmowali się jakimiś swoimi zawodami, z reguły handlem czy "polityką". Nie dość, że nie potrafili gotować tych grochówek, to jeszcze nagminnie oszukiwali żołnierzy, ponieważ przewidziany "wkład mięsny" sprzedawali lub zjadali sami wraz ze swymi towarzyszami z NKWD, którzy z tej racji często kręcili się koło kuchni polowych (choć - co powszechnie znane było żołnierzom - głównie w celu odbierania od tych "kucharzy" donosów o nastrojach w oddziale).

   - Bardzo się więc w moim plutonie - wspominał Kalinowski - cieszyliśmy z tego Wasyla. Bo i kucharz dobry, i nie oszukiwał na mięsie, i za bardzo nie był namolny w tej swojej "politycznej robocie". 

   A Wasyl był to - jak sam twierdził - bolszewik zawzięty. Podobno członkiem partii był już przed rewolucją w 1917 roku i widział na własne oczy samego Lenina. Przeżył też wielki "hołodomor" na wschodniej Ukrainie (był to głód, podczas którego zmarło kilka milionów ludzi; zgotowany narodowi ukraińskiemu przez bolszewików) i zaliczył kilka lat łagrów za kołem polarnym. Był zatem, jak wtedy mówiono, w pełni sprawdzonym komunistą.

   Oczywiście pogadanki polityczne, które codziennie przeprowadzał polskim żołnierzom, wykorzystując do tego - ku ich zadowoleniu - wydawany przez siebie posiłek, miały ten sam standardowy charakter, jak w całej Armii Czerwonej i w 1. Armii Wojska Polskiego: że Armia Czerwona jest najsilniejsza i pokona wrażych faszystów; że komunizm jest jedyną przyszłością ludzkości, a Związek Sowiecki pod przewodem wielkiego Stalina jest krainą szczęśliwości. Wywody te na naszych saperach większego wrażenia nie robiły, bowiem znali dobrze realia i zdawali sobie sprawę, że muszą ich wysłuchiwać i nawet przytakiwać na pytania, czy rozumieją przekazywane im wiadomości. 

   Dużo czasu, przygotowując posiłki, ów bolszewik Wasyl poświęcał na rozmowy uświadamiające z dowódcą plutonu Kalinowskim. Pewnego razu, przy wspólnym obieraniu kartofli, zauważył na szyi Kalinowskiego polski medalik katolicki. Z tej okazji przeprowadził mu obszerny wykład, który w wielkim skrócie sprowadzał się do takich treści:

   - Boga nie ma, a religia jest wymysłem ludzi, jak zauważył sam twórca komunizmu genialny Marks. Nie ma więc sensu modlić się do Boga czy Chrystusa, ani nosić jakieś medaliki. Teraz rolę Boga pełni Lenin wiecznie żywy, a rolę Chrystusa pełni wielki Stalin, który prowadzi proletariat ku świetlanej przyszłości. Dlatego ja - tu Wasyl wskazywał na swą pierś - noszę na sercu gwiazdę z jego podobizną, a nie jakiś medalik w postaci krzyżyka i to z ukrzyżowanym Chrystusem. 

   Rozmowa ta odbyła się w trakcie krótkiego postoju oddziału. W tym momencie obozujący batalion zaatakowało znienacka kilka niemieckich Stukasów, czyli samolotów szturmowych, które dla zwiększenia strachu pikowały z góry z bombami i z przerażającym rykiem syren.

   - Sołdaty, job wasza mat! W kusty! (dosł. w krzaki!) - krzyknęli służący w batalionie sowieccy oficerowie zgodnie z regulaminem Armii Czerwonej, który właśnie takie zachowanie przewidywał w sytuacji takiego nalotu.    

   Polscy żołnierze batalionu, skupieni w swych plutonach, upadli więc na ziemię i kryli się pod dostępnymi krzaczkami, także Kalinowski.  

   Jedynie Wasyl podjął bohaterską walkę z wrogiem. Chwycił pepeszę i wystrzelił z niej - choć i tak pożytku to przynieść nie mogło - do atakujących samolotów cały magazynek, a potem to samo uczynił z leżącą obok pepeszą Kalinowskiego. Następnie wzniósł obie pięści w górę wygrażając nimi hitlerowskim lotnikom, a przeklinał przy tym tak siarczyście, jak tylko prawdziwy bolszewik potrafił. Kalinowski wspominał, że w czasie wojny miał okazję słyszeć przeróżne przekleństwa z ust sowieckich żołnierzy, ale tak okropnych wyrażeń, jakie Wasyl wtedy wznosił ku niebu, nie słyszał nawet od oficerów NKWD. 

 

Na ilustracji obok: niemieckie samoloty szturmowe Stukasy. Przez cały okres wojny siały przerażenie, śmierć i spustoszenie w oddziałach wszystkich armii, walczących z Niemcami.  

Stukasy

   Przy tej okazji, ponieważ Wasyl zauważył, że niemieckie samoloty mają wymalowane na skrzydłach krzyże, powiązał ich atak z religią chrześcijańską i Chrystusem, który przecież z krzyżem się kojarzy. Jeszcze cięższe przekleństwa zaczął więc rzucać pod adresem tego krzyża i Chrystusa. Kalinowski i żołnierze z jego plutonu, leżący obok, aż uszy zatykali rękami, i to bardziej przed tymi przekleństwami, niż ogłuszającymi wybuchami bomb.  

    Po kilku dniach sytuacja ta powtórzyła się. Znów na postoju i w trakcie gotowania grochówki polskich saperów zaatakowały niemieckie Stukasy. Komunista Wasyl znowu wystrzelił do nich magazynki z pepeszy swojej i Kalinowskiego, wrzeszcząc:

   - Za Stalina! Za Rodinu! 

po czym wygrażając pięściami zaczął okropnie przeklinać faszystów, ich samoloty z krzyżami i Chrystusa, który kojarzył mu się z tymi krzyżami. 

   W tym momencie niemiecka bomba trafiła dokładnie w stojącą obok niego kuchnię. Wyleciała w powietrze i nic z niej nie zostało, a gorące krople grochówki spadły na plecy leżących niedaleko saperów z plutonu Kalinowskiego. Ten był pewny, że walczący z faszystami przy tej kuchni Wasyl na pewno zginął.

   Jednak po pewnym czasie, gdy nadal trwał atak niemieckich samolotów, a dookoła upadały bomby, z leja po kuchni wypełzł na czworakach komunista Wasyl, cały czarny od wybuchu, ze spalonymi włosami i strzępami ubrania, po czym uklęknął, wzniósł ręce do góry i zaczął głośno modlić się do Chrystusa, wołając: Kryste pomyłuj! Kryste pomyłuj!, kłaniać się i bez przerwy żegnać w rycie prawosławnym. Polscy saperzy patrzyli na to z wielkim zdziwieniem i byli pewni, że Wasyl na pewno od tej eksplozji bomby zwariował.   


Typowa sowiecka kuchnia polowa w czasie wojny. Kucharze gotują w niej nie zwracając zupełnie uwagi

na płonący obok budynek. Podobnie wyglądała kuchnia

i jej kucharz, opisywani przez H. Kalinowskiego. 

Kuchnia

   Następnego dnia, gdy sytuacja już dojrzała do takiej rozmowy, na kolejnym postoju Kalinowski pyta Wasyla:

   - Wasyl, czemu ty, taki zaciekły bolszewik i komunista, tak mocno wcześniej złorzeczyłeś Chrystusowi, a wczoraj z kolei tak żarliwie się do niego modliłeś?

  - Gienrik - odpowiedział Wasyl - ty etawo nie pajmiosz. Ty maładyj i żyzni nie znajesz. No jesli na etoj wajnie mnoho uwidisz, to możet byt i eto pajmiosz. A widieł kto, kak ja moliłsja? (tłumaczenie mniej więcej: Henryk, ty tego nie zrozumiesz. Młody jesteś i życia jeszcze nie znasz. Ale jak na tej wojnie dużo sytuacji przeżyjesz, to może to zrozumiesz. A widział kto, że ja się modliłem?)

   - Niet, tolko ja.

   - Eto dobre - stwierdził uspokojony Wasyl w języku sowieckim - Ty nikamu ob etom nie gawari. (tłumaczenie mniej więcej: To dobrze. To ty nikomu o tym nie mów.)

   Wasylowi chodziło o to, aby informacja o tym nie dotarła do oficerów NKWD, bo znów doszliby do wniosku, że modli się do Chrystusa zamiast do Stalina i dlatego mógłby po raz kolejny pojechać pod biegun.  

 

   Objaśnienie: tak zwani ludzie sowieccy, czyli żyjący w Związku Sowieckim, a wywodzący się z przeróżnych narodów, posługiwali się, także w Armii Czerwonej i w 1. Armii Wojska Polskiego, tak zwanym językiem sowieckim. Była to oryginalna mieszanka słów, składni i gramatyki, bazująca na języku rosyjskim, ale pochodząca także z innych języków słowiańskich: ukraińskiego i białoruskiego, a nawet polskiego, z natężeniem uzależnionym od pochodzenia wypowiadającego się. Choć roiło się w niej od nieprawdopodobnych błędów językowych, to jednak nikt nie zwracał na nie uwagi i traktował je jako rzecz naturalną i oczywistą.

   Ten język sowiecki był pod tym względem podobny do współczesnego języka amerykańskiego, używanego w Stanach Zjednoczonych. On z kolei bazuje na języku angielskim, ale może zawierać - w zależności od rozmówcy i jego pochodzenia - znaczne naleciałości z innych języków, zwłaszcza jeśli wypowiadający się jest Latynosem, Włochem, Polakiem czy Chińczykiem. W USA także nikt błędów tych nie uznaje za rażące ani nawet nie zwraca na to uwagi.  

  Magnuszew

Przewożenie żołnierzy polskich przez Wisłę pod ogniem niemieckich armat i bomb lotniczych w sierpniu 1944 roku. 

 

Pojedynek na Wiśle w sierpniu 1944 roku

 

   W końcu lipca 1944 roku batalion saperów, w którym służył H. Kalinowski, dotarł do Wisły i w rejonie Dęblina i Puław prowadził rozpoznanie inżynieryjne możliwości przeprawy przez rzekę. Następnie, wraz z pozostałymi jednostkami 1. Armii Wojska Polskiego przemieścił się na północ, w rejon zdobytego już przez oddziały sowieckie (ale zaciekle atakowanego przez Niemców) Przyczółka Magnuszewskiego. Tu od 8 do 19 sierpnia w rejonie wsi Holendry na północ od Wilgi brał udział w przeprawianiu polskich żołnierzy przez Wisłę i budowie mostu pontonowego (najdłuższego w Europie mostu drewnianego - dwukrotnie niszczonego przez niemieckie lotnictwo; gotowego na 16 sierpnia, przez który przejechało ponad 200 dział i ponad 2 tys. samochodów oraz przeszło ponad 10 tysięcy polskich żołnierzy).

   H. Kalinowski opowiadał, jak podczas tego przewożenia polskich żołnierzy przez Wisłę Niemcy tak mocno ostrzeliwali z armat i bombardowali ten odcinek rzeki, że łodzie i amfibie polskie były szybko niszczone wraz z ich obsadą. W pewnym momencie bitwy zauważył, że ostatnia z kilku amfibii, którymi dysponował jego pluton saperów (był to bowiem Batalion Zmotoryzowany i z tego powodu wyposażony był między innymi w amfibie - właściwa nazwa: transportery pływające BAW), dryfuje po rzece, ponieważ niemieckie samoloty seriami karabinów maszynowych wybiły zaokrętowanych na nią kilkudziesięciu żołnierzy i nawet jej kierowcę. Błyskawicznie dostał się na ten pojazd i zaczął kierować nim w stronę prawego brzegu, aby tu załadować kolejną grupę żołnierzy. 

 

AmfibiaAmfibia, o której tu mowa, w Skansenie Bojowym 1. Armii Wojska Polskiego w Mniszewie.

 

amfibiaOpis tego pojazdu w tym Skansenie.

 

   Była to jednak w tym rejonie ostatnia amfibia na rzece, więc od razu zaatakowała go z ogłuszającym wyciem syren grupa niemieckich samolotów (Stukasów). Szczególnie uwziął się na nią jeden z nich, którego lotnik kilkakrotnie pikował w nią z góry i bardzo precyzyjnie zrzucał bomby. H. Kalinowski płynąc tą amfibią z maksymalną dla niej prędkością umiejętnie jednak unikał trafienia, w ostatniej chwili kierując ją w lewo lub w prawo, wskutek czego bomby wybuchały w rzece kilka metrów obok.

   Widząc, że niemiecki lotnik jest nadzwyczaj doświadczony i nie odpuści, H. Kalinowski skierował płynącą z pełną prędkością amfibię wprost na lewy brzeg Wisły, gdzie znajdował się Przyczółek Magnuszewski, na który przewożono polskich żołnierzy. Wiedział, że amfibia nie uderzy w brzeg, lecz zatrzyma się przed nim, ponieważ w tym miejscu przy brzegu znajdowało się kilkanaście metrów błota, niewidocznego jednak z góry, gdyż przykrywała je warstwa wody. 

   Niemiecki lotnik znów zapikował swym Stukasem i tak precyzyjnie zrzucił bombę, że wybuchła ona przy brzegu dokładnie w miejscu i w tej sekundzie, kiedy powinna - według wszelkich zasad - znaleźć się tam amfibia Kalinowskiego. Znów nie udało mu się jednak zniszczyć jej, gdyż zatrzymała się ona w tym błocie kilka metrów przed wybuchającą bombą.

   H. Kalinowski wspominał, że niemiecki lotnik był honorowy, ponieważ zawrócił i dla uznania tego czynu kilkakrotnie w charakterystyczny sposób "zakołysał" skrzydłami, po czym nie atakując już dalej (a dysponował jeszcze karabinami maszynowymi) odleciał na zachód.

 

 

Amfibia ta, zakonserwowana,

stoi do dziś w Skansenie Bojowym 1. Armii

Wojska Polskiego w miejscowości Mniszew 

w Gminie Magnuszew (skansenem tym

opiekuje się działacz Bractwa Liderów,

gen. bryg. pil. Marek Drapała,

Wójt Gminy Magnuszew,

zresztą znajomy H. Kalinowskiego).  

 

 


Na ilustracji obok:

kabina kierowcy tej amfibii.  

 amfibia

   

Zdobywanie przyczółka pod PWPW w Warszawie w styczniu 1945 roku

 

   H. Kalinowski opowiedział też o innym ciekawym i jeżącym włosy na głowie przypadku, który go spotkał w okresie wojny, kiedy to wyzwalał Warszawę, a dokładnie w dniu 16 stycznia 1945 roku.

   Wielu pseudo-historyków obecnie twierdzi - oburzał się - że Warszawę w styczniu 1945 roku wyzwolili nie żołnierze polscy, tylko Armia Czerwona, a inni, że uczynili to żołnierze polscy, ale walk w stolicy żadnych nie było, gdyż Niemcy wcześniej się z niej wycofali.

   To skąd w takim razie - pytał retorycznie - wzięło się aż 275 poległych w czasie wyzwalania Warszawy polskich żołnierzy, w tym 60-ciu od min (wśród nich saperów z jego plutonu), i wielokrotnie więcej ciężko rannych? 

   Tymczasem - zapewniał H. Kalinowski - w styczniu 1945 roku w Warszawie nie było ani jednego żołnierza sowieckiego, a stolicę wyzwolili samodzielnie żołnierze polscy. Oczywiście umożliwiła to Armia Czerwona, która nagłym i zmasowanym atakiem 14 stycznia 1945 roku przerwała front niemiecki w różnych miejscach, między innymi daleko na północ i na południe od Warszawy, a następnie wokół wojsk niemieckich zacisnęła kilka pierścieni okrążenia: jeden pod Błoniem, inny pod Sochaczewem, kolejny pod Kutnem itd. 

   Jednak w Warszawie, przekształconej przez Niemców w twierdzę (niem. Festung Warschau) znajdowała się silna i doskonale przygotowana do obrony, wyposażona w najlepszy sprzęt niemiecka Dywizja Forteczna Warszawa w liczbie ponad 14 tysięcy doborowych żołnierzy (dla porównania - mniej więcej tyle liczyły siły polskich powstańców w czasie Powstania Warszawskiego, trwającego przecież aż 2 miesiące). Niemiecką Dywizję Forteczną Warszawa wspierały ponadto: 26. Dywizja Piechoty w rejonie Włoch i 46. Korpus Pancerny na zachód od miasta.

 

 Warszawa  Warszawa

Ruiny Warszawy w trakcie wielkich mrozów w styczniu 1945 roku. Nasza stolica była wtedy przez Niemców

doszczętnie zniszczona, ale w takich ruiny żołnierze mogli się bardzo łatwo i nadzwyczaj skutecznie bronić.

 

   Warszawę zdobyć miała 1. Armia Wojska Polskiego, wówczas licząca 91 tysięcy żołnierzy. Zaplanowano trzy kierunki uderzenia na Warszawę: od południa - po przekroczeniu Wisły w rejonie Góry Kalwarii, od północy - po przekroczeniu Wisły w rejonie Jabłonnej oraz centralnie - od strony Pragi w kierunku Śródmieścia. Naturalnie ten trzeci kierunek był najtrudniejszy, gdyż właśnie tu niemieckie oddziały przygotowały najsilniejsze umocnienia - prawdziwe bunkry, zwłaszcza w piwnicach zrujnowanych budynków, najeżone armatami i karabinami maszynowymi.

   Batalion saperów, w którym służył H. Kalinowski, działający w ramach 3. Brygady Pontonowo-Mostowej, otrzymał zadanie zbudowania mostu pontonowego, zdolnego do przewozu czołgów i armat, poniżej Cytadeli Warszawskiej. Most ten miał biec od terenu ZOO na Pradze do miejsca na lewym brzegu Wisły, gdzie do rzeki dochodzi ul. Sanguszki. Gdyby udało się zbudować ten most, to przejeżdżające nim Wisłę czołgi mogłyby od razu ul. Sanguszki ruszyć w górę i wprost do centrum stolicy.

   Ale nad miejscem tym wznosił się potężny betonowy gmach PWPW (Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych). Ten strategicznie położony gmach stanowił jedną z najważniejszych fortec powstańczych w czasie Powstania Warszawskiego. Powstańcy skutecznie bronili się tu przez cały sierpień, a jednym z ich dowódców był kpt. Edmund Osiejewski ps. "Osa", krewny działacza naszego Bractwa Liderów i wiceprzewodniczącego NSZZ Policjantów gen. bryg. BL Marka Osiejewskiego, autora prezentowanych w tym artykule fotografii z pogrzebu H. Kalinowskiego. 

   Ten betonowy gmach PWPW żołnierze niemieccy przekształcili w olbrzymi bunkier, najeżony armatami i karabinami maszynowymi, na których brak, jak też amunicji do nich - w przeciwieństwie do powstańców - nie narzekali. Spodziewali się też, że właśnie w tym rejonie może nastąpić atak wojsk polskich w styczniu 1945 roku.  

 

PWPWPotężny betonowy gmach PWPW, który był powstańczą twierdzą w sierpniu 1944 roku,

a potem niemiecką w styczniu 1945 roku.

 

   I faktycznie atak taki nastąpił w dniu 16 stycznia 1945 roku. Jako pierwszy rzucony został do niego pluton saperów dowodzony przez H. Kalinowskiego. Miał za zadanie przebiec zamarzniętą Wisłę po lodzie (panowały wtedy kilkunastostopniowe mrozy, które skuły rzekę) i zdobyć przyczółek po drugiej stronie, właśnie w rejonie ul. Sanguszki, tuż pod gmachem PWPW.   

   Zgodnie z rozkazem H. Kalinowski uformował swój pluton w kilka tyralier, które biegiem ruszyły po lodzie w stronę lewego brzegu rzeki. Wtedy rozpętało się piekło. Niemcy, ulokowani w gmachu PWPW i w jego okolicach, pokryli rzekę ogniem armat, moździerzy i karabinów maszynowych. Co i rusz w rzece wybuchały pociski armatnie, wyrywając w lodzie ogromne przeręble, które żołnierze H. Kalinowskiego - o ile nie zostali trafieni - musieli dodatkowo omijać, zaś niemieckie karabiny maszynowe przygważdżały ich do lodu, zwykle na wieczność. 

   Gdy pierwsza tyraliera polskich saperów dobiegła do warszawskiego brzegu Wisły, pozostało z niej zaledwie trzech żołnierzy: w środku plutonowy Kalinowski i dwóch saperów po jego bokach. W ostatniej chwili - wspomniał H. Kalinowski - jakby pod wpływem jakiejś niewytłumaczalnej intuicji, gdy już miał stawiać nogę na brzegu, cofnął się i to tak mocno, że aż upadł na plecy. Uratowało mu to życie. W tym momencie ujrzał, że dwóch jego kolegów, którzy z obu boków wskoczyli na brzeg, wyleciało w powietrze na niemieckich minach. Gdy ich ciała upadły, zobaczył, że jeden z nich miał urwane obie stopy (w kostkach), a drugi nogi w stawach biodrowych. Stracili przytomność i nie dawali znaków życia.  

 

Warszawa

Polscy żołnierze (z karabinkami Mosin) w styczniu 1945 roku przeprawiają się przez skutą lodem Wisłę

w rejonie zniszczonego wcześniej (13 września 1944 roku) przez Niemców Mostu Kierbedzia (obecnie

Mostu Śląsko-Dąbrowskiego) w Warszawie, u stóp Zamku Królewskiego, nieco na południe od miejsca,

w którym Wisłę próbowali przekraczać saperzy z plutonu H. Kalinowskiego.

 

   H. Kalinowski zlustrował dokładniej brzeg i zauważył, że ze śniegu (o wysokości ponad pół metra) wystaje wiele charakterystycznych wąsów niemieckich min. Jak się okazało, Niemcy, spodziewając się w tym miejscu głównego ataku, kilkakrotnie instalowali tu miny, które w miarę spadającego śniegu tworzyły jakby warstwy. Kalinowski ocenił, że w takiej sytuacji zajęcie tu przyczółka do budowy mostu jest niemożliwe, ponieważ wiązać się będzie z ogromnymi stratami.

   Nawołując pozostałych przy życiu saperów ze swego plutonu do wycofania się zaczął biec z powrotem w stronę ZOO. Gdy był na środku rzeki, obok wybuchł niemiecki pocisk armatni. Eksplozja co prawda nastąpiła na dnie rzeki i Kalinowski nie został trafiony, ale wyrwała wielki przerębel, w którym natychmiast się pogrążył z całym swoim rynsztunkiem.

   Wyposażony - w przeciwieństwie do innych saperów, którzy posiadali karabinki Mosin - w ciężką pepeszę (zawieszoną na pasku przez pierś) wraz z zestawem magazynków, w granaty, z plecakiem i innym wyposażeniem saperskim, natychmiast poszedł na dno rzeki. Wspomniał, że zdarzenie to trwało może kilkadziesiąt sekund, a może nawet kilka minut, ale dla niego było niemal wiecznością. Odbił się od dna rzeki, jednak silny nurt pociągnął go pod gruby lód, który widział od dołu. Byłoby już po nim, ale kolejny niemiecki pocisk armatni wybuchł obok i wyrąbał następny przerębel, z którego ostatkiem sił Kalinowski wychylił głowę. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności na lodzie znajdowało się jeszcze kilku jego saperów, którzy zdołali wyciągnąć go i pod ogniem niemieckich karabinów maszynowych z PWPW zawlekli na praski brzeg rzeki. 

   Tu Kalinowski - wyglądający już jak słup lodu, gdyż mróz był wtedy ogromny - "stanął" przed dowódcą swego batalionu i przed dowódcą całej brygady (wspomnianej 3. Brygady Pontonowo-Mostowej) i usiłował złożyć meldunek z niewykonania akcji, ale nie był w stanie ani unieść ręki do czapki ani też wymówić słowa. Dowódca batalionu rzekł do niego:

   - Nie musisz meldować! Wszystko i tak widzieliśmy. Ale teraz ratuj się sam, bo ja nie mogę ci dać nikogo do pomocy, gdyż każdy człowiek jest tu potrzebny. Idź więc gdzieś i się ogrzej, bo zaraz tu na śmierć zamarzniesz.

   W tej sytuacji H. Kalinowski udał się w stronę Pragi. Ale do najbliższych budynków było dość daleko, a teren ZOO dość rozległy. Gdy szedł, to od tego lodu, w który zamieniło się jego ubranie (w tym długi płaszcz i czapka uszanka) tak głośno chrzęściło, jak gąsienice szarżującego sowieckiego czołgu. Z tego powodu mijane grupki żołnierzy z przerażeniem ustępowały mu drogi, a żołnierze na jego widok żegnali się ze słowami: 

   - Ten to już jest na tamtym świecie! A my niedługo po nim!

   W końcu doszedł chrzęszcząc do kojca słonia, w którym słonia już w nim nie było (podobnie jak innych zwierząt w tym ZOO). Wszedł do niego i z resztek uzbieranych ułomków jakichś desek ostatkiem sił rozpalił ogień, po czym siedząc przy nim przez całą dobę (aż do 17 stycznia) skutecznie wysuszył się i doszedł do siebie. Następnie dołączył do swego batalionu i wraz z nim udał się na zachód, w kierunku Odry i Berlina. 

   Stwierdził, że wskutek tego wypadku wcale nie zachorował, ani nawet nie przeziębił się. Był przekonany, że życie uratowała mu gruba warstwa lodu, w który zamieniło się jego ubranie. Lód bowiem ma właściwości izolacyjne i z tego powodu - co jest zadziwiające - dość dobrze chroni ciało przed utratą ciepła, tyle że trwa to krótko.   

 

saperzyBudowanie pod ogniem nieprzyjaciela przez saperów polskich żołnierzy przez przeszkody wodne.

Płaskorzeźba z Pomnika Chwała Saperom, który projektował Henryk Kalinowski (zobacz dalej). 

 

   W związku z opisanym rozwojem sytuacji dowództwo 1. Armii Wojska Polskiego zrezygnowało z planów budowy mostu pod Cytadelą Warszawską, a 3. Brygada Pontonowo-Mostowa (a w jej składzie batalion saperów H. Kalinowskiego) wzniosła inny most pontonowy, 160 metrów na północ od średnicowego mostu kolejowego (pomiędzy nim a Mostem Kierbedzia - zobacz fotografia wyżej) i oddała go do użytku już 18 stycznia 1945 roku.

 

WarszawaMost pontonowy, zbudowany przez polskich saperów w Warszawie na skutej lodem Wiśle w styczniu 1945 roku. Natychmiast udostępniony został do transportów wojskowych oraz ludności cywilnej.  

 

OdraBudowa przez saperów w marcu 1945 roku w rejonie Czelina przy wielkim mrozie i zmasowanym ostrzale przez wojska niemieckie mostu dla ciężkiego sprzętu (czołgów i armat) - kilkanaście razy niszczonego przez niemiecki ostrzał armatni - przez Odrę na przyczółek, utrzymywany przez polski 6. Warszawski Samodzielny Zmotoryzowany Batalion

Pontonowo-MostowyJeden odcinek (od strony brzegu polskiego) tego mostu budowali saperzy sowieccy,

a drugi odcinek (od strony brzegu niemieckiego) saperzy polscy z H. Kalinowskim.   

 

BerlinGrupa polskich saperów z batalionu H. Kalinowskiego (stoi drugi od prawej) w samym centrum zdobytego Berlina

2 maja 1945 roku. Choć tego dnia niemiecka załoga Berlina skapitulowała, to na twarzach żołnierzy nadal widoczne

jest fizyczne zmęczenie nieustannymi ciężkimi walkami (zmasowany szturm Berlina uznano za najbardziej zaciekłą

bitwę w historii) i napięcie nerwowe, jakie takim walkom towarzyszy.


  

   To on był autorem projektu monumentalnego Pomnika Chwała Saperom, który stoi na Powiślu (na tak zwanym Przyczółku Czerniakowskim) dokładnie w miejscu, gdzie w tragicznym wrześniu 1944 roku desantował on polskich żołnierzy przez Wisłę na pomoc Powstaniu Warszawskiemu, i gdzie żołnierze 1. Armii Wojska Polskiego i powstańcy ze zgrupowania AK „Radosław” toczyli najbardziej zacięte walki z hitlerowcami. 

 

 

   Pomnik Chwała Saperom zrealizowany został przez wybitnego rzeźbiarza prof. Stanisława Kulona (ur. 1930), a odsłonięty w 1975 roku. Główny monument pomnika symbolizuje eksplozję miny (sześć 17-metrowych pylonów ustawionych w okrąg), a w jego środku ukazuje postać sapera rozbrajającego minę.

Pomnik Sapera

KalinowskiHenryk Kalinowski (drugi od prawej - w mundurze komandora) podczas prezentacji (do zatwierdzenia) makiety

Pomnika Chwała Saperom osobom z kierownictwa państwa. Pierwszy od prawej marszałek Michał Rola-Żymierski,

były naczelny dowódca Wojska Polskiego. 

 

KalinowskiPod Pomnikiem Chwała Saperom w Warszawie. H. Kalinowski ze szkolną wycieczką polskiej młodzieży z okolic Czelina,

czyli regionu, w którym jako saper walczył w 1945 roku i gdzie stawiał pierwszy polski słup graniczny nad Odrą. 

 

Solec  Przewożenie przez saperów żołnierzy polskich przez Wisłę (od prawej), idącym na pomoc bohaterskim

powstańcom warszawskim (od lewej). Płaskorzeźba z Pomnika Chwała Saperom, który projektował

Henryk Kalinowski. Ukazane na tej płaskorzeźbie walki toczyły się właśnie w tym rejonie.

   Był dumny, że wojnę zakończył dochodząc w walce osobiście aż do serca hitlerowskich Niemiec: do Sieges-säule - Kolumny Zwycięstwa w centrum Berlina, która była pomnikiem pruskiego militaryzmu oraz symbolem niemieckich zwycięstw, agresji i zarazem okrucieństw.

 

 

 

Obok: żołnierze polscy wieszają polską flagę

na Kolumnie Zwycięstwa w Berlinie. 

 

   H. Kalinowski wspomniał, że walki w trakcie szturmu Berlina były najcięższe ze wszystkich, w których uczestniczył. Stolicy Niemiec broniła bowiem potężna armia, licząca ponad 250 tysięcy żołnierzy, doskonale dowodzonych i uzbrojonych, także w najcięższe armaty i czołgi, która zbudowała wiele potężnych bunkrów, a ponadto niemal wszystkie budynki przekształciła w fortece. Każdy budynek trzeba było zdobywać piętro po piętrze, a pomieszczenie po pomieszczeniu, czasem - wskutek niemieckich kontrataków - kilkakrotnie.

   W walkach tych oddziały Armii Czerwonej straciły większość żołnierzy (według H. Kalinowskiego z batalionów sowieckich liczących normalnie kilkuset żołnierzy - pod koniec szturmu Berlina zostawało zaledwie kilkunastu), a także niemal wszystkie czołgi, łatwo niszczone w gęstej zabudowie miejskiej przez niemieckie pancerfausty (ręczne wyrzutnie pocisków przeciwpancernych).  

Berlin

Berlin

Pozostali przy życiu żołnierze sowieccy i polscy, wśród nich H. Kalinowski cieszą się

po zdobyciu Kolumny Zwycięstwa w centrum Berlina. 

   H. Kalinowski wspominał, że żołnierze sowieccy szturmowali Berlin z niespotykaną zaciekłością i jakby w amoku, wbrew pogłoskom wcale nie przymuszani do tego przez dowódców, lecz chcąc pomścić na hitlerowcach popełnione przez nich zbrodnie. 

   Całymi hordami - w ogóle nie dbając o życie własne - biegli po ulicach i rzucali się na niemieckie pozycje, koszeni setkami przez niemieckie karabiny maszynowe. 

   Gdy jednak dopadli Niemców, to - jak to wielokrotnie widział H. Kalinowski - wyczyniali z nimi tak makabryczne rzeczy, jakie nikomu nie śniły się nawet w najgorszych snach: mordowali ich bez litości i wyrzynali im nożami wszystko, co tylko można.   


Na fotografii obok: nie bacząc na straty i niemal

pewną śmierć żołnierze sowieccy na jednej z ulic Berlina atakują niemieckie pozycje typową dla nich formacją - tak zwaną hordą. 

 

Berlin

   W szturmie Berlina wzięły udział 463 tysiące żołnierzy sowieckich, wyposażonych w blisko 12 tysięcy armat, ponad 2 tysiące wyrzutni rakietowych katiusza oraz blisko 1500 czołgów.  

 Przeciwko nim w Berlinie walczyło - według ocen sowieckich - 300 tysięcy żołnierzy niemieckich, wyposażonych w 3 tysiące armat i 250 czołgów.  

   Straty sowieckie w szturmie Berlina wyniosły aż 350 tysięcy żołnierzy, w tym 80 tysięcy zabitych. Po stronie niemieckiej - według ocen niemieckich - zginęło 22 tys. żołnierzy, 70 tys. dostało się do niewoli, a pozostali zostali ranni lub uciekli z miasta. 


Na fotografii obok: tak - pełen trupów głównie sowieckich żołnierzy - wyglądał niemal każdy

odcinek ulic w szturmowanym Berlinie.   

Berlin

   H. Kalinowski wspominał, że po wytraceniu żołnierzy piechoty sowieckie czołgi na ulicach Berlina były niemal bezbronne i łatwo niszczone przez Niemców pociskami pancerfaustów, wystrzeliwanymi wśród gęstej zabudowy i ruin z odległości kilkunastu lub nawet kilku metrów. 

  Polscy saperzy z jego batalionu uczestniczyli w najcięższych walkach, pod huraganowym ogniem hitlerowców budując przeprawy przez rzekę Sprewę i liczne kanały, a przede wszystkim torowali drogę sowieckim czołgom wysadzając i rozbierając barykady, rozminowując drogę i chroniąc przed ostrzałem pancerfaustami z boków.

Na fotografii obok: sowieckie czołgi

szturmują ulice Berlina.  

Berlin

BerlinMapa ukazująca walki w centrum Berlina w końcowym okresie szturmu. Zaznaczono na niej także szlak

6. Warszawskiego Samodzielnego Zmotoryzowanego Batalionu Pontonowo-Mostowego H. Kalinowskiego

zza Sprewy pod Kolumnę Zwycięstwa Sieges-säule, a potem pod Reichstag i Bramę Brandenburską. 

 

   Później, aż do ostatnich lat jego życia H. Kalinowski zapraszany był pod tę Kolumnę Zwycięstwa przez niemieckich parlamentarzystów z Bundestagu (parlamentu Niemiec), co było ewenementem w historii naszego kraju, ponieważ rzadko kiedy pokonani zapraszają zwycięzców na miejsca przegranych bitew.

 

  Nawet te niecodzienne zdarzenia, niespotykane na całym świecie, powinny być powodem do dumy Polaków i być przedstawiane w szkolnych podręcznikach historii.    

 

Na ilustracji obok: Henryk Kalinowski po 70-ciu latach pod tą samą Kolumną Zwycięstwa w Berlinie, którą zdobywał w 1945 roku, zaproszony tu przez niemieckich parlamentarzystów z Bundestagu.  

Kalinowski

Berlin

Żołnierze sowieccy i polscy cieszą się po zdobyciu Bramy Brandenburskiej w centrum Berlina - symbolu III Rzeszy,

agresji i zbrodni niemieckich. Podkreślić należy, że żołnierze polscy byli jedynymi z wielu armii alianckich, którzy mieli

zaszczyt szturmować - wraz z żołnierzami sowieckimi - stolicę odwiecznego wroga i w ten sposób formalnie

 udowodnić, że - po latach klęsk i upokorzeń oraz niesłychanych ofiar - to my Polacy ostatecznie zwyciężyliśmy.

Dla porównania, walczący na Zachodzie liczni żołnierze polscy nawet nie zostali dopuszczeni przez sojuszników angielskich do udziału w zwycięskiej defiladzie w Londynie.    

 

BerlinZmęczeni i wyczerpani, ale już wyraźnie rozluźnieni polscy żołnierze, wcześniej zwykle z woli żydobolszewików

zesłańcy syberyjscy, po zdobyciu Berlina w 1945 roku. Wśród nich, w furażerce, żołnierz sowiecki

z typowym wyposażeniem.   

 

CzelinWkopywanie przez saperów polskich nad Odrą (wśród nich H. Kalinowskiego),pierwszego polskiego słupa granicznego

27 lutego 1945 roku. Płaskorzeźba z Pomnika Chwała Saperom, który projektował Henryk Kalinowski.

 

   Zmarły Henryk Kalinowski kultywował też pamięć innego historycznego wydarzenia, którego był bohaterem, tak zwanego Aktu Czelińskiego.

 

   Polegał na postawieniu przez polskich żołnierzy nad brzegiem Odry pierwszego polskiego słupa granicznego, nawiązującego do historycznej zachodniej granicy państwa polskiego z czasów pierwszych władców: Mieszka I i Bolesława Chrobrego. 

 

KalinowskiHenryk Kalinowski (w mundurze komandora) po latach w miejscu historycznego słupa granicznego

w Czelinie z załogą miejscowej placówki Wojsk Ochrony Pogranicza.

   

Słup ten postawiony został

w czasie mrozów 27 lutego 1945 roku,

w trakcie bardzo zaciekłych walk

z naszym odwiecznym wrogiem – Niemcami, pod ogniem niemieckich armat,

moździerzy i karabinów maszynowych, usytuowanych po drugiej stronie Odry. 

 

 

Obok: słynna propagandowa fotografia,

którą umieszczano we wszystkich podręcznikach

historii w okresie PRL, mająca przedstawiać

wkopanie pierwszego słupa granicznego nad Odrą. 

Faktycznie fotografia ta wykonana została do celów propagandowych wiele tygodni po tym wydarzeniu.  

Kalinowski

   H. Kalinowski tłumaczył, że faktycznie słup ten wkopał - wraz z kolegami ze swego batalionu saperów - właśnie w tym miejscu, ale w trakcie wielkich mrozów, zaś fotografie tego zdarzenia nie były wykonywane z uwagi na brak aparatu fotograficznego, a poza tym było to po zmierzchu. Już po kilku godzinach w nocy słup ten został ścięty przez pociski z niemieckich armat, ale po wojnie odnaleziono tu zakopaną wtedy pod tym słupem butelkę z treścią Aktu Czelińskiego (pisemnego oświadczenia polskich żołnierzy), który obecnie przechowywany jest jako cenna pamiątka historyczna w Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie. 

   Natychmiast po postawieniu tego słupa sprawą tą zainteresowali się żydowscy oficerowie NKWD, którzy ten czyn polskich saperów uznali za samowolny akt polityczny i po przesłuchaniach H. Kalinowskiego i jego dwóch kolegów jako "prowodyrów zajścia" zamierzali wysłać ich na Sybir. Życie tych trzech "prowodyrów" uratowało tylko to, że tej samej nocy cały ich batalion saperów skierowany został na przyczółek po drugiej stronie Odry - na niemal pewną śmierć.

   Jak wspomniał H. Kalinowski, przyczółek ten był niewielki, gdyż w rejonie, który utrzymywał jego batalion, obejmował obszar o szerokości około 200 metrów, pomiędzy brzegiem Odry a wałem przeciwpowodziowym. Jego batalion spędził tam pod morderczym ogniem niemieckich armat i moździerzy prowadzonym bez przerwy dzień i noc ponad dwa tygodnie, budując dodatkowo odcinek mostu od strony niemieckiej (odcinek tego mostu od strony polskiej budowali saperzy sowieccy).

   W ciągu tych dwóch tygodni w każdy metr kwadratowy tego przyczółka trafiło co najmniej kilkadziesiąt pocisków z ciężkich niemieckich dział. H. Kalinowski - jak wspominał - uratował wtedy życie tylko dlatego, że po każdej eksplozji natychmiast wraz z najbliższymi kolegami rzucał się do leja po tym wybuchu, wiedząc, że kolejny pocisk trafi raczej w inne miejsce, czyli kilka metrów dalej.

   Życie uratował mu pewien żołnierz o żydowskim pochodzeniu. Jako Żyd za zgodą przełożonych o tych samych korzeniach podawał się za kucharza, choć o gotowaniu nie miał pojęcia, ale dzięki temu nie był kierowany do walki z hitlerowcami, tylko bezpiecznie dekował się na tyłach. To właśnie ten Żyd otrzymał rozkaz (niby jako karę za okradanie polskich żołnierzy przy wydzielaniu im posiłków) dostarczenia zupy polskim saperom H. Kalinowskiego, którzy od dwóch tygodni nie jedli ciepłego posiłku siedząc na wspomnianym przyczółku pod Czelinem. Nieszczęśnik ten dotarł do nich czołgając się w ciemności z pojemnikiem zupy na plecach, ale gdy obok wybuchł jeden z wielu pocisków armatnich zaczął krzyczeć wniebogłosy, że został "na śmierć zabity".

   Żądał wyniesienia go z tego piekła i pogrzebania koniecznie w kucki, po żydowsku. Powoływał się przy tym na wysoko postawionych dowódców, którzy mieli być jego krewnymi.

   W tej sytuacji polscy saperzy na tym przyczółku doszli do wniosku, że nie ma innego wyjścia, jak ewakuować go z tego przyczółka. Krzyczał jednak, że iść czy czołgać się nie może, bo został trafiony pociskiem armatnim i zabity. W związku z tym, choć był zupełnie zdrowy, trzeba było go wynieść. Było to jednak zadanie bardzo niebezpieczne (z uwagi na stały ostrzał niemiecki armatni, moździerzowy i z karabinów maszynowych), a ponadto żydowski kucharz - z powodu dostępu do kuchni i wiktuałów - był duży, ciężki i wypasiony, niczym gen. Zygmunt Berling (który też w okresie wojny - w przeciwieństwie do podległych mu żołnierzy polskich - na brak jedzenia nie narzekał, nawet pomarańczy z Turkmenii i Uzbekistanu).

   Do wykonania tego karkołomnego zadania wyznaczono H. Kalinowskiego, który chcąc nie chcąc (oprócz dźwiganej własnej pepeszy z magazynkami i innych przyborów) wziął żydowskiego żołnierza, wrzeszczącego, że jest nieżywy, na plecy i niosąc go oraz wlokąc blisko 2 kilometry po lejach, bezdrożach i nadrzecznych błotach skutych mrozem, wyniósł poza teren walki aż na polski brzeg Odry.

   Oczywiście H. Kalinowski otrzymał za to zasłużoną pochwałę, ponieważ w oczach żydowskich zwierzchników i oficerów NKWD czyn ten był bardziej bohaterski od siedzenia dwa tygodnie pod ogniem armat na przyczółku i budowy mostu, wielokrotnie niszczonego przez niemieckie pociski. 

   Z tego też powodu żydowscy oficerowie NKWD "zechcieli łaskawie zapomnieć" (ale tylko chwilowo) o uprzednim samowolnym politycznym czynie H. Kalinowskiego i jego kolegów w postaci wkopania tego słupa granicznego. Na szczęście wcześniej sporządzony na temat tego zdarzenia raport NKWD dotarł do wyższego dowództwa sowieckiego, które przekazało go dowództwu 1. Armii Wojska Polskiego, a to postanowiło wykorzystać je do celów propagandowych. I tak H. Kalinowski i jego koledzy z "prowodyrów zajścia" i całkiem pewnych kandydatów na Sybir awansowali na wielkich bohaterów.  

   Oczywiście od tego czasu to wkopanie przez polskich saperów granicznego słupa w Czelinie, choć było wyłącznie ich oddolnym i samowolnym "aktem politycznym", dokonanym wyłącznie z pobudek patriotycznych, za który tylko przez przypadek nie pojechali na wieczne wczasy na Sybir, zaczęto przedstawiać wyjątkowo kłamliwie jako czyn wykonany rzekomo na polecenie dowództwa 1. Armii Wojska Polskiego i kierownictwa ówczesnej Polski Lubelskiej (nazwa od Lublina, w którym mieściła się siedziba władz tej Polski) i za zgodą samego wielkiego Stalina. Tak też do dziś przedstawiane jest to wydarzenie.   

 

CzelinAkt Czeliński miał historyczne znaczenie dla polskiej świadomości patriotycznej. Na fotografii jedna z wielkich

uroczystości z udziałem najwyższych władz państwowych i wojskowych w miejscu wkopania

przez H. Kalinowskiego i jego kolegów słupa granicznego w Czelinie. 

 

Kalinowski Uroczystość w historycznym miejscu w Czelinie w 1990 roku. Henryk Kalinowski (w mundurze komandora)

oraz ówczesny Prezydent RP gen. armii Wojciech Jaruzelski i minister obrony narodowej gen. armii Florian Siwicki. 

 

   Akt Czeliński miał znaczenie symboliczne także z tego powodu, że postawiony został w miejscowości Czelin, niedaleko miejsca stoczenia w 972 roku pierwszej zwycięskiej bitwy wojsk polskich z niemieckimi pod Cedynią, a ponadto z tego względu, że trwała jeszcze II wojna światowa, a granice Polski na zachodzie nie były ustalone.


   Po zakończeniu wojny Henryk Kalinowski brał udział w wielkiej akcji rozminowania kraju (należąc do 4-osobowego kierownictwa tej wielkiej akcji) i jego odbudowie, w kierowaniu różnymi instytucjami wojskowymi, zwłaszcza Flotyllą Marynarki Wojennej w Świnoujściu, w szkoleniu kadr wojskowych w Akademii Marynarki Wojennej i w Akademii Sztabu Generalnego, a także prowadził zaszczytną działalność kombatancką i w dziedzinie podnoszenia świadomości patriotycznej i obronnej naszego narodu. 

 

Wielka akcja rozminowania kraju

 

   Henryk Kalinowski wspomniał, że po wojnie największym problemem dla narodu polskiego były miny, niewybuchy, niewypały i ogromna ilość pozostawionej amunicji, zwłaszcza pocisków armatnich i moździerzowych oraz granatów. Według oficjalnych szacunków zaminowane było aż 75 % powierzchni kraju.

   Rozległe pola minowe, postawione przez wojska niemieckie, szczególnie gęsto zalegały na linii Wisły, zwłaszcza w okolicach przyczółków magnuszewskiego i sandomierskiego oraz na północ od Warszawy nad Bugiem i Narwią. Ponadto mocno zaminowane były niemal wszystkie miasta, zwłaszcza na Górnym Śląsku, a także olbrzymie pasy ziemi w całym kraju, szczególnie na Pomorzu, Warmii i Mazurach, na Dolnym Śląsku, na Ziemi Lubuskiej i w okolicach przełęczy karpackich.    

   Miny i inne materiały wybuchowe znajdowały się praktycznie wszędzie: w lasach, na polach, łąkach, w wodach, w domach i budynkach, a także w obiektach przemysłowych. 

   Sytuacja ta poważnie zagrażała egzystencji narodu. Z jednej strony ogromna liczba ludzi już po wojnie zginęła lub została okaleczona przez te przedmioty wybuchowe, a z drugiej strony pracownicy nie mogli uruchamiać zakładów przemysłowych, zaś rolnicy uprawiać roli z powodu obawy przed śmiercią, co po prostu groziło głodem. 

   Szczególnie wstrząsające - wspomniał H. Kalinowski - były widoki dzieci, rozszarpanych lub okaleczonych wybuchami min i innych przedmiotów wybuchowych, a także rozpacz ich rodziców. Szczęśliwie udało im się przeżyć wojnę, aby nieszczęśliwie zakończyć młode życie już po jej zakończeniu. 

 

   Zadanie rozminowania kraju powierzono saperom. H. Kalinowski (wówczas w stopniu kapitana) powołany został w skład 4-osobowego kierownictwa akcji rozminowania kraju, jako jego delegat do zadań specjalnych.

   Z tego powodu kierowany był do interwencji w najtrudniejszych przypadkach, do 1950 roku dowodząc oddziałami saperów i nadzorując ich pracę. 

 

 

 Postać sapera rozbrajającego minę. 

Fragment Pomnika Chwała Saperom, który projektował Henryk Kalinowski.

 

saper

 

 

    O tym, jak ogromna była praca tych saperów, świadczą liczby: w czasie tej akcji w latach 1945-56 wykryli oni i zniszczyli aż 14 milionów min różnego typu oraz ponad 82 miliony różnych niewybuchów, niewypałów i pozostawionych pocisków oraz granatów.

   W trakcie tej akcji zginęło aż 627 saperów, a 674 zostało ciężko rannych.

 

 

     Ręce sapera rozbrajającego minę. 

Fragment Pomnika Chwała Saperom, który projektował Henryk Kalinowski.

saper

 

 H. Kalinowski wspominał, że między innymi powierzono mu zadanie unieszkodliwienia największej bomby, jaką widział. Była to bomba Tallboy produkcji angielskiej, zrzucona przez lotnictwo alianckie na niemieckie pozycje w czasie powstania warszawskiego. Trafiła w rzymskokatolicki Kościół Wszystkich Świętych przy pl. Grzybowskim 3/5 w Warszawie, przebiła jego posadzkę, a następnie posadzkę piwnicy i utkwiła nie wybuchając kilka metrów niżej. 

   Nie można było zdetonować jej na miejscu, ponieważ groziło to całkowitym zniszczeniem tego kościoła i oczywistym skandalem. Trzeba było ją wydobyć i wysadzić w odludnym miejscu. W tamtych czasach nie było jednak specjalistycznego sprzętu, więc wszelkie prace saperzy musieli wykonać ręcznie. 

   W związku z tym pod kierownictwem H. Kalinowskiego kompania saperów ręcznie wykopała wielki rów biegnący od miejsca upadku tej bomby, poprzez rozebraną ścianą kościoła na ulicę, zaś tu zbudowała z kolei nasyp, na którego końcu ustawiono największą dostępną ciężarówkę. Na ciężarówce tej Kalinowski polecił ułożyć metrową warstwę słomy, której zadaniem miało być ograniczanie wstrząsów przy transporcie niebezpiecznego ładunku.

   Wykopany rów, nasyp oraz słomę na ciężarówce nakazał polać wielką ilością oleju (przywiezionego w beczkach), aby łatwiej było - niczym przy budowie piramid - przesuwać wybuchowy przedmiot.

   Następnie saperzy owinęli wielką bombę linami i - angażując do tego jeszcze kilkudziesięciu innych żołnierzy - przez kilka godzin wyciągnęli spod kościoła i ostatecznie wciągnęli na tę ciężarówkę. Aby dodać kierowcy odwagi w jej prowadzeniu, dowódca tej akcji H. Kalinowski przez okres jej transportu siedział okrakiem na tej bombie. 

   Wolno, jadąc kilka kilometrów na godzinę, saperom udało się szczęśliwie wywieźć tę bombę do Puszczy Kampinoskiej i tam ją wysadzić, a równocześnie ocalić zabytkowy kościół. 

  


Bomba Tallboy (ang. 'wysoki chłopiec' = od jej ogromnych rozmiarów)

to jedna z największych bomb lotniczych, produkcji angielskiej. Rozmiary

i masa bomby były tak duże, że mógł ją przenosić tylko jeden ciężki

bombowiec – Avro Lancaster, dysponujący odpowiednio dużą komorą bombową. Łącznie zrzucono 854 takie bomby, między innymi zatapiając niemiecki pancernik "Tirpitz" i niszcząc schrony dla łodzi podwodnych

w portach francuskich nad Atlantykiem.


Niewybuch bomby Tallboy znaleziono w 2019 roku w Kanale Piastowskim

w Świnoujściu. Została zneutralizowana przez saperów z 8. Flotylli Obrony Wybrzeża, tej samej, w której kierownicze funkcje sprawował

kiedyś H. Kalinowski. 

Tallboy
 Kościół  Kościół

Uratowany przez H. Kalinowskiego i dowodzonych przez niego saperów Kościół Wszystkich Świętych

w Warszawie przy pl. Grzybowskim 3/5 obecnie.   

 

   H. Kalinowski wspominał również, że szczególnie ważne było szybkie rozminowanie pól uprawnych, co było niezbędnym warunkiem ich uprawiania i tym samym uratowania kraju przed oczywistym głodem. Chłopi na terenie całego kraju powszechnie bali się wchodzić na swe pola, na których znajdowała się ogromna liczba min i innych materiałów wybuchowych. 

   Oddziały saperów, także kierowane przez H. Kalinowskiego, rozminowywały te pola, ale chłopi i tak nie chcieli ich orać obawiając się o swe życie, ponieważ podejrzewali, że nadal mogą się w nich znajdować miny. W tej sytuacji kierownictwo akcji rozminowania kraju wpadło na oryginalny pomysł, który przełamał nieufność rolników. 

   Postanowiono, że na oczach zgromadzonych w bezpiecznej odległości rolników oczyszczone z min pola orał będzie osobiście jeden z miejscowych dygnitarzy (zwykle starosta albo powiatowy sekretarz partii), zaś konie prowadził będzie dowódca grupy saperów, która rozminowała zagon. To psychologiczne rozwiązanie przekonało nieufnych chłopów, którzy uwierzyli, że skoro dowódca saperów prowadzi konie, to na pewno - choćby z obawy o własne życie - dopilnował, aby podlegli mu żołnierze naprawdę rzetelnie wykonali swój obowiązek.

   Od tej pory H. Kalinowski kierowany był w najtrudniejsze regiony, gdzie znajdowało się najwięcej min, zwłaszcza szklanych, drewnianych czy "skaczących", i z duszą na ramieniu (gdyż zawsze wszystko zdarzyć się mogło) osobiście orał setki hektarów pól w różnych powiatach. 

   Największym jednak wyzwaniem sytuacja ta była dla miejscowych dygnitarzy, zwłaszcza starostów i sekretarzy partii, którzy musieli prowadzić pług. Ze strachu przed wybuchem miny - wspominał H. Kalinowski - włosy tym nieszczęśnikom tak dęba stały, że czasem nawet ich czapki unosiły się kilka centymetrów nad głową. Niejednokrotnie widział też, i wcale się temu nie dziwił, jak niektórzy z tych dygnitarzy w trakcie takiej orki całkowicie osiwieli. 

 

KalinowskiZgodnie ze zwyczajem H. Kalinowski (w stopniu kapitana) prowadzi konia w trakcie orki pola w okolicach Pułtuska

na dowód, że podległa mu jednostka saperów rzetelnie rozminowała pole. Inaczej jako pierwszy zostałby rozerwany wybuchem miny. Dopiero wtedy polscy chłopi bez obaw uprawiali swe pola. Jedna z setek fotografii, przedstawiających takie sytuacje. Pług prowadził wtedy miejscowy starosta lub sekretarz partii, ale H. Kalinowski nie pamiętał który,

jako że sytuacji takich było setki. W oddali widać miejscowych rolników oraz pracowników Starostwa i Komitetu partyjnego, ale na furmankach, aby mogli szybko oddalić się, gdyby miny zaczęły wybuchać. Warto też zwrócić uwagę,

że fotograf nie bez powodu wykonał to zdjęcie stojąc na już zaoranej roli, ponieważ wiedział, że tu min już nie ma

i w powietrze nie wyleci. Zresztą i na twarzach obu orzących pole osób widać wielkie napięcie nerwowe. 

  H. Kalinowski wspominał, że wśród milionów przedmiotów wybuchowych, które musieli wykryć i zniszczyć je saperzy, największy kłopot stanowiły specjalnie konstruowane przez Niemców rodzaje min przeciwpiechotnych: drewniane - wykonane z drewna, szklane - wykonane ze szkła, ceramiczne - wykonane z ceramiki, co utrudniało ich wykrycie, gdyż do tego trzeba było nakłuć ręcznie i to z największą ostrożnością niemal każdy centymetr ziemi, zwłaszcza że przedmioty te umieszczane były na różnych poziomach i na różnej głębokości, a nierzadko pod stopniami schodów, pod progami, ławkami, cegłami itp. 

 

Rozminowywanie terenu przez saperów. Fragment Pomnika Chwała Saperom, który projektował Henryk Kalinowski. 

saperzy

 

 

 

 

 

 

   Bardzo poważnym problemem dla saperów były także te niemieckie miny, od których prowadziły w różnych kierunkach w zasadzie niewidoczne druciki, a nieuważne zaczepienie takiego drucika groziło wybuchem i śmiercią.

   Miny takie Niemcy instalowali nie tylko wśród drzew i krzaków, ale również przy drogach i we wszelkich budynkach.

 

   Ponadto pozostawiali w nich, co było szczytem wyrafinowania, miny w postaci przedmiotów codziennego użytku, na przykład garnków, wiader, zegarów, odważników itp., a nawet w postaci dziecięcych zabawek.

   To właśnie od takich min ginęło po wojnie najwięcej dzieci. 

 

 

 

      

 

 

 

 

 Znoszenie przez saperów min, niewybuchów i innych przedmiotów wybuchowych w celu ich zdetonowania

w bezpiecznym miejscu. Fragment Pomnika Chwała Saperom, który projektował Henryk Kalinowski. 

 

       

     

saperzy

 

  Wielce kłopotliwe były także takie niemieckie wynalazki, jak tak zwane miny skaczące (niem. Schrapnellmine 35).

   Były one tak skonstruowane, że miały dwie eksplozje: wskutek pierwszej "wyskakiwały" do półtora metra ponad powierzchnię i tu dopiero następował główny wybuch, rozsiewający śmiercionośne odłamki we wszystkie strony, o sile rażenia aż do 100 metrów. 

 

 


Na ilustracji obok:

schemat działania miny skaczącej. 

mina

   Największy strach - wspomniał H. Kalinowski - przeżył przy sprawdzaniu rozminowywanych bagien. Po oczyszczeniu bagna z min przez oddział saperów jego obowiązkiem było wyjść lub wypłynąć jakąś łódką na to bagno i szturchając w nie kijem sprawdzić osobiście, jak rzetelnie wykonali swą pracę. Niemal zawsze w takiej sytuacji obok niego nagle bagno bulgotało i na wierzch "wyłaziły" kolejne miny gotowe do wybuchu. Wtedy czuł to samo, co starostowie i sekretarze partii przy orce rozminowanych pól.

   Bagno bowiem - tłumaczył - ma takie właściwości, że wrzucone do niego miny zatrzymują się na różnej wysokości, a potem cały czas "pracują", raz unosząc się na powierzchnię, a raz zatapiając i osiadając na dnie. Z tych przyczyn całkowite rozminowanie bagna, które ma czasem kilka metrów głębokości, jest w zasadzie niemożliwe, zwłaszcza używając tak prymitywnego sprzętu, jaki saperzy mieli do dyspozycji po wojnie.  

 

KalinowskiH. Kalinowski jako dowódca Bazy Marynarki Wojennej 8. Flotylli w Świnoujściu przyjmował wielu znamienitych gości,

wśród nich nawet naczelnego dowódcę wojsk Układu Warszawskiego. Na tej fotografii ze znanym poetą Władysławem Broniewskim (stoi po jego prawej stronie) na okręcie wojennym, 1961.  

 

KalinowskiJako wykładowca i kierownik Katedry Taktyki i Sztuki Operacyjnej Akademii Sztabu Generalnego

Henryk Kalinowski był inicjatorem wielu przedsięwzięć patriotycznych.

Na fotografii (pierwszy od prawej) z członkami władz państwa i kierownictwa Akademii.

 

   

   Przez kilkadziesiąt lat H. Kalinowski działał dla kraju, społeczeństwa i przede wszystkim kombatantów w największej organizacji kombatanckiej w Polsce, Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych, pełniąc funkcję wiceprezesa, a w ostatnim okresie prezesa tego Związku. 


   Do ostatnich dni życia, choć miał już przecież 95 lat, i w trudnych dniach pandemii pełnił służbę na tym posterunku dla dobra kraju i narodu, jak przystało na żołnierza i rycerza Rzeczypospolitej.

         

 

 


Na fotografii obok: Henryk Kalinowski

przemawia na jednym ze Zjazdów

Związku Kombatantów RP

i Byłych Więźniów Politycznych.

Kalinowski
Virtuti

 

     

   Zmarły Henryk Kalinowski był kawalerem wielu odznaczeń, a wśród nich najwyższego odznaczenia wojennego Orderu Wojennego Virtuti Militari, przyznawanego za czyny wojenne o najwyższym stopniu odwagi, bohaterstwa i poświęcenia.

 

   Mało tego, aż do końca życia pełnił zaszczytną funkcję prezesa Stowarzyszenia Kawalerów Orderu Wojennego Virtuti Militari.

 

 

Od lewej:

Order Wojenny

Virtuti Militari 

 

 

Sam Henryk Kalinowski również – w ramach

upamiętniania historii i szerzenia świadomości

patriotycznej - nadawał prestiżowe odznaczenia, wśród nich

Złoty Krzyż Zasługi dla Stowarzyszenia Kawalerów

Orderu Wojennego Virtuti Militari. 

 

 

 

Od prawej: Złoty Krzyż Zasługi

dla Stowarzyszenia Kawalerów

Orderu Wojennego Virtuti Militari. 

Virtuti

 

    Henryk Kalinowski zaprojektował szereg odznaczeń kombatanckich. Oto niektóre z nich: 

  • Złoty Krzyż Zasługi dla Stowarzyszenia Kawalerów Orderu Wojennego Virtuti Militari
  • Złoty Krzyż Zasługi dla Stowarzyszenia Kawalerów Orderu Wojennego Krzyż Grunwaldu
  • Krzyż Za Zasługi dla Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych
  • Krzyż Za Wybitne Zasługi dla Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych
  • Kombatancki Krzyż Zwycięstwa
  • Kombatancki Krzyż Pamiątkowy Obrońcom 1939 - Zwycięzcom 1945
  • Krzyż Czynu Frontowego 1. i 2. Armii Wojska Polskiego 1943-1945 
  • Kołobrzeski Krzyż Kombatancki 1945
  • Krzyż Pamięci Ofiar Banderowskiego Ludobójstwa
  • Krzyż Czynu Zbrojnego Polskiej Samoobrony na Kresach Wschodnich Rzeczypospolitej Polskiej
  • Kombatancka Odznaka Jubileuszowa "Polska Niepodległą 1918-2018"
  • Komandoria Missio Reconciliationis (Misja Pojednania)

 

 

Na fotografii obok: H. Kalinowski

przed witrażami przedstawiającymi odznaki wojskowe,

które projektował, w kościele rzymskokatolickim

przy ul. Conrada 7 w Warszawie.

Kalinowski

KalinowskiHenryk Kalinowski dekoruje jednym z zaprojektowanych przez siebie odznaczeń

Prymasa Polski Józefa Kardynała Glempa.

  

KalinowskiHenryk Kalinowski i słynni polscy aktorzy z serialu "Stawka większa niż życie": Stanisław Mikulski i Emil Karewicz,

po ich odznaczeniu zaprojektowanym przez niego odznaczeniem Za Wybitne Zasługi dla ZKRPiBWP, 2013.

 

   Henryk Kalinowski był też aktywnym działaczem i członkiem władz naczelnych naszej patriotycznej organizacji Bractwo Liderów jako Wielki Admirał Kapituły Głównej. Jego udział w uroczystościach patriotycznych podnosiły ich prestiż, a współpraca z nim była prawdziwym zaszczytem. 

 

KalinowskiAdmirał Henryk Kalinowski w trakcie jednej z uroczystości patriotycznych Bractwa Liderów odznacza tatarski

buńczuk (oznakę władzy u Tatarów) Ryszarda Murzy Murata jednym z prestiżowych odznaczeń kombatanckich.

Na pierwszym planie od lewej: H. Kalinowski, Renata Murza Murat, kmdr Tomasz Zdzisław Kurzydło (chorąży

buńczuka) i Ryszard Murza Murat. Na drugim planie pośrodku z jednym ze sztandarów kmdr por. Leszek

Stachowiak (komandor Szóstej Komandorii Gdynia Bractwa Liderów). 


   Wielokrotnie na tych uroczystościach z jego udziałem, dedykowaliśmy mu słynne piosenki patriotyczne, jak „Gdy Polska da nam rozkaz” Adama Zwierza czy „Zaszum nam Polsko” współczesnego wieszcza narodowego i naszego działacza Kazimierza Węgrzyna, dla uczczenia  postawy wojennej i patriotycznej Henryka Kalinowskiego i jako najlepszy przykład dla innych. 

 

Kalinowski 

  Zmarły był nie tylko dzielnym bohaterem wojennym, ale człowiekiem wyjątkowo mądrym, a równocześnie nadzwyczaj skromnym.

   Zawsze tryskał energią i optymizmem, czym zadziwiał wszystkich. Był powszechnie szanowany, a znające go osoby wypowiadały się o nim w superlatywach.

   Mówi się, że ci, którzy odeszli, tak długo istnieją, jak długo pozostają w pamięci innych. Cześć Jego pamięci! 


H. Kalinowski w mundurze admiralskim

z Szarfą Orderu Św. Stanisława (od lewej)

i jego herb Kalinowa z koroną książęcą (od prawej). 

Kalinowski

   Drogi Admirale ! Jest kwestią czasu, gdy i my do Ciebie dołączymy! Tymczasem jak przystało na najdzielniejszego z dzielnych żołnierzy polskich trwaj na wiecznej warcie, strzegąc z tamtej strony nas i wartości patriotyczne, o które walczyłeś w krwawych bojach na Wisłą i Odrą, a także w szturmie Berlina.    

 

 

 

   W imieniu zgromadzonych przekazuję wyrazy największego współczucia Rodzinie Zmarłego, zwłaszcza Jego Żonie, która także jest bohaterem wojennym, kapitanem Wojska Polskiego, kombatantem Powstania Warszawskiego; Jego Synowi, który idąc w ślady Ojca przez kilkadziesiąt lat służył w Wojsku Polskim także jako oficer saperów, i Jego Wnukowi Jakubowi oraz Wnuczce Ewie.

Kalinowski

   Z kolei w imieniu Rodziny Zmarłego i swoim własnym dziękuję wszystkim, którzy przybyli tu uczcić pamięć Zmarłego i oddać mu ostatni hołd. Szczególnie serdecznie dziękuję czcigodnym kapłanom, którzy odprawili ceremonie pogrzebowe, oraz tym, którzy wcześniej odprawili msze święte za duszę Zmarłego.


   Dziękuję reprezentacjom wszystkich instytucji i organizacji, zwłaszcza Związku Kombatantów, które przybyły na tę uroczystość pogrzebową, a także wszystkim innym osobom. Dziękuję również asyście honorowej Wojska Polskiego.


   Teraz, zgodnie z życzeniem Zmarłego, odtworzymy dla Niego trzy utwory, które odzwierciedlają jego postawę patriotyczną, a wyrażają więcej niż wszelkie inne słowa i są wyrazem naszego ostatniego hołdu dla niego, wspomnianych już pieśni patriotycznych. Słowa tych pieśni traktują o Zmarłym i są kierowane do niego:

    „Zaszum nam Polsko”

    „Gdy Polska da nam rozkaz”,

     oraz "Cisza". 

 


„Panie Admirale!
Tobie wieczna chwała!”  


wiersz, który ku pamięci Zmarłego

admirała Henryka Kalinowskiego

napisał współczesny polski wieszcz

narodowy Kazimierz Józef Baron Węgrzyn

Wiersz ten wygłosiła na pogrzebie admirała Kalinowskiego sekretarz generalny

Zarządu Głównego Związku Kombatantów 

RP i Byłych Więźniów Politycznych

gen. bryg. pds Elżbieta Sadzyńska.

 

  

Dziś Panie Admirale! jesteśmy w żałobie

Polacy! są w żałobie gdy już nie ma Ciebie

Byłeś i pozostaniesz jak ten słup graniczny

Który wyznaczał drogę obrony w potrzebie 

Sadzyńska

 

Naszej Ojczyzny zdradą skrwawionej na Kresach

W mrocznych dniach ludobójstwa naszego Narodu

Oraz nad Odrą gdy wyszarpywałeś Polskę

Z  brudnych krwawych łap hitlerowskiego zachodu


Dziś Panie Admirale! trzeba nam Twej rady

Polska znów osaczona  z tej i z tamtej strony

Na kresach banderowskie powstają pomniki

Przed wiecznymi wrogami trzeba nam obrony


Ty! uczyłeś nas męstwa miłości Ojczyzny

Odwagi  bohaterstwa oraz poświęcenia

Mądrości co wynika z Polskiej Racji Stanu

Drogi która prowadzi Polskę do zbawienia


Panie Admirale! pamiętam tamtą chwilę

Gdy klingą dotykałeś mojego ramienia

Która była jak ręka czułej Matki Polski

Zaszczyt i duma w niezwykłej chwili uniesienia


Panie Admirale! dla Ciebie wieczna chwała

Tam na niebieskich Kresach oraz zagonach

Niech tam Ci Polska szumi jak husarskie skrzydła

Pamięcią o Twoich czynach służbie i obronach 


Bo ku chwale Ojczyzny było Twoje życie

Najjaśniejszej Rzeczypospolitej służby trud

Takiej wiary nam trzeba godności i dumy

Aby nastał Wolnej Polski zmartwychwstania cud! 

 

Świętej pamięci Admirała

Henryka Leopolda Jerzego

Księcia Kalinowskiego

                      Kazimierz Józef Węgrzyn 

 

Węgrzyn

   Kazimierz Józef Baron Węgrzyn (ur. 1947 w Miejscu Piastowym) - to współczesny polski poeta narodowy, autor wielu tomików wierszy o tematyce patriotycznej i religijnej, nazywany współczesnym wieszczem narodowym. 

  Ukończył filologię polską na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Mieszka w pięknej miejscowości Istebna u źródeł królowej polskich rzek Wisły.  

   Główny nurt jego poezji nawołuje do mobilizacji i podjęcia walki o Wielką, Wolną i Niepodległą Polskę. Jego wiersze, mające zwykle charakter modlitw, odnoszą się do najżywotniejszych wartości Narodu i Państwa Polskiego. 

  W uznaniu zasług artystycznych i patriotycznych 23 stycznia 2016 roku otrzymał szlachectwo i herb pod nazwą Węgrzyn (przedstawiający skrzyżowane ze sobą pióro gęsie i szablę), a 4 lipca 2020 roku ponadto arystokratyczny tytuł Barona (odpowiednik angielskiego tytułu Lord). 

           

 

Portret poety Kazimierza Józefa Węgrzyna,

autor Jacek Laskowski, olej, płótno, 65x45. 

WęgrzynKazimierz Józef Węgrzyn wygłasza jeden ze swoich wierszy, dedykowany między innymi admirałowi Henrykowi Kalinowskiemu (widoczny na wprost; obok dam z rodzin Prezydentów RP: obecnej na Jego pogrzebie dr Antoniny

Danuty Komorowskiej - z rodziny B. Komorowskiego i dr Marii Bożeny Mościckiej - z rodziny Ignacego Mościckiego).

Uroczystość patriotyczna Bractwa Liderów 16 maja 2015 roku w Piotrawinie (miejscu cudu wskrzeszenia

ze zmarłych w XI wieku rycerza Piotra herbu Ogończyk przez św. Stanisława Biskupa Męczennika). 

Na fotografii widoczne są także inne osoby, obecne na pogrzebie H. Kalinowskiego:

Arkadiusz Wiewiórowski, Tomasz Sulik i Ryszard Murat.  

 

 

 

 

 

 

 Na ilustracji obok: admirał Henryk Kalinowski

odznacza polskiego wieszcza narodowego

Kazimierza Józefa Węgrzyna Złotym Krzyżem Zasługi

dla Stowarzyszenia Kawalerów Orderu Wojennego Virtuti Militari. Uroczystość patriotyczna Bractwa

Liderów w 2015 roku w Piotrawinie.

W tle: odznaczony wcześniej słynny historyk

Henryk Pająk - autor wielu unikalnych publikacji historycznych, przedstawiających prawdę

historyczną w okresie ostatnich kilkudziesięciu lat. 

Węgrzyn

husaria                          Zaszum nam Polsko jak husarskie skrzydła, co strwożą wroga, a w nas ducha wzniosą.

Słowa wiersza - pieśni polskiego wieszcza narodowego Kazimierza Józefa Barona Węgrzyna,

dedykowane na pogrzebie Henrykowi Kalinowskiemu. Są dokładnym odzwierciedleniem Jego drogi wojennej

i patriotycznej postawy życiowej oraz nawiązują do Jego pochodzenia z Kresów i historii Jego przodków,

  którzy takie oddziały husarii wiedli do wielu bojów.

 

„Zaszum nam Polsko”

słynna pieśń patriotyczna, którą w charakterze wiersza napisał

współczesny polski wieszcz narodowy Kazimierz Józef Baron Węgrzyn

zadedykowana na pogrzebie Henrykowi Kalinowskiemu,

jako że jej słowa dokładnie opisują Jego drogę wojenną i życiową:  


Zaszum nam Polsko jak husarskie skrzydła

co strwożą wroga a w nas ducha wzniosą

i niech w chorągwiach Matka nasza czuwa

nad zagonami ponad krwawą rosą


Zaszum nam Polsko nad Wilnem nad Lwowem

ponad Wołyniem gdzie wstają upiory

Zaszum nam Polsko nad katyńskim lasem

gdzie odprawiamy codziennie Nieszpory

 

gdzie biją dzwony i gdzie brzozy drżą

gdzie pamięć wraca jak spłoszona sarna

i gdzie się ptaki zmieniają w anioły

gdy je okrywa nocy chusta czarna


Zaszum nam Polsko chorągwią nadziei,

co dzikie pola omiata swym męstwem

byśmy wrócili pod Twymi skrzydłami

wiarą i dumą prawdą i zwycięstwem

 

Zaszum nam Polsko wysoko nad głową

wielką chorągwią Twego zmartwychwstania

byśmy wrócili do gniazda Ojczyzny

którą skrzydłami Orzeł znów osłania


przed mroźnym wiatrem co wieje ze wschodu

przed wiatrem kłamstwa co z zachodu wraca

Zaszum nam Polsko jak husarskie skrzydła

szumem co wiarę w zwycięstwo przywraca

 

Gdy Polska da nam rozkaz”

słynna piosenka patriotyczna, którą śpiewał wybitny polski śpiewak Adam Zwierz,

zadedykowana na pogrzebie Henrykowi Kalinowskiemu,

jako że jej słowa dokładnie opisują Jego drogę wojenną i życiową: 


Popatrz ile zmienił czasu szybki bieg,

dawno minął tamten maj,

ze spalonej ziemi wyrósł biały chleb,

żeby mógł nas nim nakarmić kraj!

 

Z trudu naszych rąk powstał wspólny dom,

na powszednią radość dniom,

wymarzony w snach, rósł Ojczyzny gmach,

hen wysoko ku obłokom!

 

Znajdzie tu gościnę druh z dalekich dróg,

lecz niech się zatrzyma w progu wróg!

 

Gdy Polska da nam rozkaz,

stanie cały naród nasz

jak zielony młody las,

zgłosimy się do wojska,

żeby wrogom spojrzeć śmiało w twarz!

 

Gdy Polska da nam rozkaz,

wtedy zabrzmi tak jak dzwon,

jeden wspólny serca ton,

Gdy Polska da nam rozkaz,

to staniemy tak jak jeden mąż!

 

Popatrz na Ojczyznę wzrok do góry wznieś,

oto dumny sztandar nasz!

Spójrz na pola żyzne, na rodzinną wieś

i na światła kolorowych miast!

 

Tyle było trosk o nasz wspólny los,

gdy zagrażał wroga cios!

Nikt nie liczył strat, bratu pomógł brat,

idź więc śmielej z przyjacielem!

 

Druh odnajdzie przy nas to co pragnie mieć,

lecz niech się zatrzyma wrogi miecz!


Gdy Polska da nam rozkaz...

 

   Adam Zwierz (ur. 1945 w Opatowcu) - to polski śpiewak operowy (bas), o charakterystycznym, bardzo niskim głosie. 

   Oprócz występów operowych brał 20-krotnie udział w Festiwalu Piosenki Żołnierskiej w Kołobrzegu.

   Śpiewał wiele pieśni i arii operowych, a także słynne piosenki żołnierskie, między innymi: 

  • Złociste otoki, 
  • Płynie Parsęta, 
  • Gdy Polska da nam rozkaz, 
  • Żołnierska Victoria, 
  • Gdy wita nas Hel. 

Na ilustracji obok: Adam Zwierz podczas

Festiwalu Piosenki Żołnierskiej w Kołobrzegu. 

Zwierz

 

ZwierzAdam Zwierz i Ryszard Murat w domu A. Zwierza,

na tle obrazu przedstawiającego Kazimierz Dolny, miejsce urodzenia R. Murata. 

 

                                                  Relacje telewizyjne

 

  Relacje z pogrzebu admirała Kalinowskiego obejrzeć można w dwóch telewizjach internetowych: 

  1. Niezależnej Polskiej TV - (prawie pełna relacja) link:                                             https://www.cda.pl/video/643628362/vfilm
  2. Głosie Obywatelskim - (wybrane fragmenty) link:                        https://www.youtube.com/watch?v=8tRuD6v-esc  

                                                         Miesięcznik "Polsce Wierni" 

 

   Pogrzeb admirała Kalinowskiego oraz Jego sylwetka przedstawione zostaną szeroko w najbliższym numerze miesięcznika Związku Kombatantów RP i BWP „Polsce Wierni”, którego redaktorem naczelnym jest Michał Izdebski (także obecny na opisywanym pogrzebie). 

 

Foto album 

"Pogrzeb Admirała Henryka Kalinowskiego"

 

   Ppłk pil. Andrzej Kwiatkowski z Radomia drukuje kolorowy foto album (format A4, w twardej oprawie) z opisem i fotografiami z pogrzebu admirała Henryka Kalinowskiego.

  Osoby zainteresowane nabyciem tego foto albumu prosimy kontaktować się z ppłk. Kwiatkowskim - tel. 606 977 490, e-mail: endriu11@wp.pl 

 

  

 




Użyte tu fotografie i teksty należą do właściciela tej strony.
Kopiowanie lub wykorzystywanie jakichkolwiek fotografii
lub fragmentów tekstu bez pisemnej zgody właściciela strony jest zabronione.
Naruszenie tych praw w razie ujawnienia grozi odpowiedzialnością cywilną i karną.
Odwiedzin:
533161